W Argentynie strajkowali w środę pracownicy branży transportowej, którzy protestują przeciwko polityce zaciskania pasa prowadzonej przez libertariańskiego prezydenta Javiera Mileia. Doszło do zakłóceń w dostawach zboża, nie kursowały pociągi i samoloty.
Strajk zorganizowały związki zawodowe zrzeszające między innymi kolejarzy, taksówkarzy, kierowców ciężarówek, marynarzy, pilotów, pracowników metra i niektórych portowców. Protestują one przeciwko serii zwolnień przeprowadzonych przez rząd Mileia.
Rząd doszedł natomiast do porozumienia ze związkiem zawodowym kierowców autobusów w sprawie podwyżek płac, co oznacza, że udało się uniknąć strajku zapowiadanego przez nich na czwartek i potencjalnego paraliżu komunikacji miejskiej w aglomeracji Buenos Aires – podały miejscowe media.
W środę strajkujący blokowali w środę statki wpływające i wypływające z portów zbożowych w mieście Rosario, zakłócając handel – poskarżyła się portowa izba handlowa CAPyM. Argentyna jest największym na świecie eksporterem mączki sojowej i ważnym dostawcą kukurydzy oraz pszenicy.
"Związek odpowiedzialny za przywiązywanie i odwiązywanie łodzi nie pozwala im na dokowanie ani odpłynięcie. Reszta portu działa normalnie, ładując statki i rozładowując ciężarówki" – powiedział szef izby Guillermo Wade, cytowany przez agencję Reutera.
Zaprzysiężony w grudniu libertariański prezydent dąży do osiągnięcia równowagi budżetowej i próbuje wyprowadzić kraj z głębokiego kryzysu finansowego przy pomocy "cięcia piłą łańcuchową" wydatków publicznych i bolesnej "gospodarczej terapii szokowej".
Rządowi Mileia udało się wypracować nadwyżkę budżetową, ale stało się to kosztem spadku realnych płac i emerytur, masowych zwolnień i zamrożenia robót publicznych. Sytuacja finansowa wielu argentyńskich rodzin pogorszyła się, a z oficjalnych danych wynika, że 53 proc. Argentyńczyków, czyli prawie 25 mln osób, znalazło się poniżej granicy ubóstwa.