Dzięki protestowi dokerów odmawiających rozładunku tankowca z rosyjskim gazem, który w piątek rano miał przybić do portu u ujścia Tamizy, statek przekierowano, ale problem luki prawnej pozwalającej na transport do Wielkiej Brytanii gazu z Rosji pozostał - pisze "The Guardian".
Tankowiec Boris Wilkickij z transportem skroplonego gazu ziemnego dla firmy Centrica, właściciela British Gas, miał wejść do portu w Isle of Grain w południowo-wschodniej Anglii, jednak po tym, jak dokerzy reprezentowani przez związek zawodowy Unison ostrzegli, że odmówią rozładunku gazu na ląd, statek został skierowany gdzie indziej i nie będzie już wchodził do tego portu.
Ale choć we wtorek brytyjski minister transportu Grant Shapps zamknął wszystkie porty w kraju dla wszystkich statków mających jakiekolwiek związki z Rosją, tankowce z rosyjską ropą i gazem nadal wpływają do brytyjskich portów bądź do nich zmierzają.
Jak podaje "The Guardian", tankowiec Pluto zacumował w czwartek w porcie Foyle w Irlandii Północnej, a Seacod, przywożący ropę z terminalu w Primorsku, który odpowiada za 30 proc. eksportu rosyjskiej ropy, zakotwiczył u wybrzeży Liverpoolu.
Gazeta wyjaśnia, że wydany przez ministerstwo transportu zakaz obejmuje statki pływające pod rosyjską banderą, zarejestrowane w Rosji, będące własnością, kontrolowane, czarterowane lub obsługiwane przez Rosjan, ale nie ma w nim mowy o kraju pochodzenia ładunku.
Według analityków z Energy and Climate Intelligence Unit (ECIU), Wielka Brytania może wydawać w tym roku średnio ponad 6 mln funtów dziennie na rosyjski gaz. Oszacowali oni, że jeśli import utrzyma się na poziomie z 2021 roku, wydatki te sięgną w ciągu całego tego roku 2,3 mld funtów.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński