Trasa przyszłych dostaw gazu budowanym przez rosyjski Gazprom gazociągiem Turecki Potok ma biec przez Bułgarię, Serbię, Węgry i Słowację - ocenia w czwartek dziennik "Kommiersant", powołując się na udział Gazpromu w rezerwacji przepustowości w tych krajach.
Z opublikowanych w październiku i listopadzie materiałów operatorów przesyłu gazu z Bułgarii, Serbii, Węgier i Słowacji w ramach procedury rezerwowania ich przyszłych przepustowości (open season) wynika, że Gazprom wybrał trasę dostaw do Europy drugą nitką Tureckiego Potoku właśnie przez te kraje - wskazuje "Kommiersant". Zdaniem dziennika gaz ma popłynąć do Bułgarii i Serbii od 2020 roku, na Węgry - rok później, a w drugiej połowie 2022 roku - na Słowację. Gazeta ocenia, że Gazprom zamierza uruchomić w 2020 roku obie nitki Tureckiego Potoku.
Według planów Gazpromu pierwszą nitką gaz z Rosji ma być dostarczany po dnie Morza Czarnego na potrzeby Turcji. Druga nitka mogłaby być - według zapowiedzi władz rosyjskich - wykorzystana w celu zaopatrywania w gaz państw UE. "Kommiersant" pisze w czwartek, że druga nitka, którą gaz byłby dostarczany na Bałkany, w 2020 roku będzie zapełniona częściowo (w celu dostaw do Bułgarii, Serbii i Grecji), a w 2022 roku - całkowicie.
"Taki grafik budowy przedłużenia Tureckiego Potoku pozwoli Gazpromowi już od 2022 roku na rezygnację z tranzytu przez Ukrainę" - zauważa rosyjski dziennik. Przytacza ocenę ekspertki Marii Biełowej, której zdaniem udział w procedurze open season "oznacza, że Gazprom całkowicie przestrzega wymogów UE i norm trzeciego pakietu energetycznego i z tego punktu widzenia do przedłużenia Tureckiego Potoku bardzo trudno będzie się przyczepić".
Gazprom zakończył w miniony poniedziałek budowę morskiego odcinka Tureckiego Potoku. Cały projekt zakładał budowę przez Morze Czarne dwóch nitek, z których każda będzie miała przepustowość 15,75 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rosyjski prezydent Władimir Putin zapowiadał w poniedziałek, że poprzez drugą nitkę gaz może tranzytem przez Turcję popłynąć do "krajów południowej i południowo-wschodniej Europy". Zainteresowanie otrzymywaniem surowca tą trasą wyrażały Bułgaria i Węgry.
Jeszcze w styczniu br. szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow podkreślał, że Moskwa będzie chciała w sprawie drugiej nitki gazociągu otrzymać "żelazne gwarancje" ze strony Komisji Europejskiej. O potrzebie takich gwarancji minister mówił także w czerwcu br. Rosja dotąd nie otrzymała takich gwarancji. Poprzednik Tureckiego Potoku, projekt South Stream nie został zrealizowany z powodu sprzeciwu KE.
Bułgaria, Serbia i Węgry otrzymują teraz gaz rosyjski tranzytem przez Ukrainę. Rosyjski dziennik "Niezawisimaja Gazieta" wskazał niedawno, że aby kraje te mogły otrzymywać gaz dostarczany Tureckim Potokiem, muszą zmodernizować swoje rurociągi, uruchomić tzw. rewers, a także zbudować łączniki, np. między Bułgarią i Serbią.
Z Moskwy Anna Wróbel