Spółka Nord Stream 2, odpowiedzialna za budowę drugiego gazociągu po dnie Bałtyku, łączącego Rosję z Niemcami, poinformowała w poniedziałek, że prace się opóźnią i inwestycja nie zostanie zakończona w tym roku.
"Zaplanowaliśmy ukończenie projektu, zgodnie z wszystkimi prawnymi i technicznymi założeniami, w najbliższych miesiącach" - podało przedsiębiorstwo. Dokładna data nie jest jednak znana - zależy to od warunków pogodowych.
Dotychczas ułożono 2100 km gazociągu po dnie Bałtyku. Pozostaje jeszcze około 300 km.
Zgodnie z pierwotnymi planami rosyjski gaz miał popłynąć przez Nord Stream 2 już pod koniec bieżącego roku.
Budowa gazociągu od początku wzbudzała wiele kontrowersji. Eksperci są zgodni, że oprócz wymiaru komercyjnego, ma on także wymiar polityczny. Nord Stream 2 ma umożliwić Kremlowi rezygnację z tranzytu gazu przez Ukrainę. Zdecydowanym przeciwnikiem budowy NS 2 jest też prezydent USA Donald Trump, który zarzuca Niemcom uzależnianie Europy od rosyjskich surowców.
USA wciąż rozważają wprowadzenie sankcji wobec specjalistycznych firm biorących udział w układaniu rur pod dnie Bałtyku. Z informacji dziennika "Bild" wynika, że gdyby doszło do tego przed 31 grudnia 2019 roku, to realizacja projektu opóźniłaby się o 5 lat. Chociaż projekt znajduje się już w końcowej fazie, to wycofanie się z niego w tym momencie z powodu zagrożenia sankcjami specjalistycznych firm z Szwajcarii i Włoch miałoby poważne konsekwencje.
Z Berlina Artur Ciechanowicz