Gazociąg Turecki Potok, budowany przez rosyjski Gazprom przez Morze Czarne do Turcji, może dostarczać gaz do Bułgarii, Serbii i na Węgry - powiedział w piątek prezes zarządu Gazpromu Aleksiej Miller. Ocenił, że do końca 2019 r. powstaną obie nitki gazociągu.
"Na początku 2020 roku, po tym gdy Turecki Potok zostanie wprowadzony do eksploatacji w projektowanej przepustowości, gaz może popłynąć poprzez sieci przesyłu Bułgarii, Serbii i Węgier" - powiedział Miller na walnym zebraniu akcjonariuszy Gazpromu w Petersburgu.
Wskazał, że wszystkie trzy kraje podjęły decyzję o rozwijaniu swych systemów przesyłu gazu. Zastrzegł, że "nie może podać dokładnej daty", ale - jak ocenił - "absolutnie na pewno" wprowadzenie eksploatacji pierwszej i drugiej nitki Tureckiego Potoku nastąpi do końca 2019 roku.
Wcześniej prezydent Rosji Władimir Putin po rozmowach w Moskwie z premierem Bułgarii Bojko Borisowem poinformował, że Gazprom pracuje w praktyce nad trasą drugiej nitki Tureckiego Potoku w kierunku ku Bułgarii. Media zinterpretowały wówczas jego wypowiedź jako polityczną akceptację dla trasy zbliżonej do dawnego projektu gazociągu South Stream. Z tego wcześniejszego projektu Rosja wycofała się w obliczu sprzeciwu Komisji Europejskiej.
Miller w piątek mówił o ugodzie zawartej przez KE z Gazpromem po wieloletnim postępowaniu antymonopolowym prowadzonym przez Komisję wobec rosyjskiego koncernu. Ugoda nie przewiduje kar dla Gazpromu, choć KE nałożyła na niego wiążące zobowiązania, które mają zapewnić swobodny przepływ gazu. Miller podkreślił, że ugoda "w żaden sposób nie wpływa na cenę" gazu w Europie. Podkreślił także, że nie reguluje ona udziału Gazpromu na rynku europejskim.
Szef koncernu przekonywał ponadto, że dostawy do Europy amerykańskiego gazu skroplonego nigdy nie przewyższą dostaw gazu z Rosji, gdyż cena tego ostatniego zawsze będzie niższa. Miller podkreślił, że w planach Gazpromu najbliższy, 2019 rok będzie przełomowy, mają bowiem wtedy ruszyć dostawy gazu do Chin, a wygasa kontrakt z Ukrainą na tranzyt gazu poprzez jej terytorium do krajów europejskich.
W sporze z Ukrainą, w którym Gazprom domaga się zerwania obecnych kontraktów na tranzyt i dostawę gazu, formowany jest obecnie trybunał sądu arbitrażowego w Sztokholmie - powiedział Miller. Powtórzył wcześniejsze oceny Gazpromu, że decyzja sądu arbitrażowego w sprawie dwóch kontraktów była "asymetryczna i poważnie naruszała równowagę interesów stron". Gazprom złożył pozew dotyczący rozwiązania kontraktów na wypadek, gdyby decyzja arbitrażu, od której koncern składał apelację, została utrzymana - poinformował Miller.
Nie wykluczył przy tym trójstronnych konsultacji pomiędzy Rosją, Ukrainą i KE, analogicznych do tych, które prowadzono w przeszłości.
W 2015 roku Gazprom zapewniał, że po 2019 roku nie przedłuży z Ukrainą umowy na tranzyt. Obie strony wkroczyły na drogę sądową - kontrakt na tranzyt oraz odrębny kontrakt na dostawy gazu dla Ukrainy były przedmiotem postępowania w sądzie arbitrażowym w Sztokholmie. Oba te kontrakty zostały podpisane 19 stycznia 2009 roku i obowiązują do końca 2019 roku.
Gdy pod koniec lutego br. arbitraż wydał korzystne dla Naftohazu orzeczenie w sporze o tranzyt, uznając, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu, rosyjski koncern skrytykował tę decyzję. Na początku marca wszczął procedurę wypowiadania obu kontraktów z Ukrainą.
W ostatnich miesiącach przedstawiciele Rosji mówili o możliwości utrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę po 2019 roku, choć byłby to przesył znacznie mniejszych ilości gazu.
Z Moskwy Anna Wróbel
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.