Ze względu na dojrzałość fazy poszukiwawczej na lądzie, większe szanse na odkrycie nowych złóż ropy naftowej mamy w przypadku polskiej części Morza Bałtyckiego - ocenia Paweł Poprawa z Instytutu Studiów Energetycznych (ISE).
- Jeśli miałbym porównać potencjał odkrywania nowych złóż ropy w Polsce na lądzie i na morzu, to zdecydowanie lepsze perspektywy rysują się na Bałtyku, który jest obszarem relatywnie słabo rozpoznanym pod tym względem - mówi Paweł Poprawa. Według niego nasycenie wierceniami poszukiwawczymi na szelfie bałtyckim jest znacznie niższe niż na lądzie. - Jest wiele obszarów w polskiej części Bałtyku, które obfitują w struktury geologiczne, które potencjalnie mogą zawierać tzw. pułapki naftowe. Jest zatem spora szansa na znaczne powiększenie potwierdzonych rezerw węglowodorów na Morzu Bałtyckim, a w dalszej perspektywie wydobycia - przekonuje ekspert.
Nawet po uruchomieniu wydobycia ze złoża B8, planowanego na IV kwartał 2015 roku, łączna produkcja ropy na Bałtyku (ze złóż B8 i B3) raczej nie przekroczy poziomu 450 tys. ton rocznie. To wprawdzie blisko połowa całkowitego wydobycia ropy w Polsce w 2013 roku, ale jednocześnie niespełna 2 proc. zapotrzebowania Polski na ten surowiec (w minionym roku przerób ropy w krajowych rafineriach wyniósł 24,3 mln ton). Niemal 96 proc. popytu zaspokajane było z importu. Czy w tym kontekście warto prowadzić prace poszukiwawczo-wydobywcze na Bałtyku, mając na uwadze fakt, ze są one kilkakrotnie droższe niż na lądzie?
Eksperci nie mają co do tego wątpliwości. - Nieduża skala wydobycia w stosunku do krajowego zapotrzebowania nie jest argumentem, który mógłby postawić projekt pod znakiem zapytania. Najważniejszy jest business case projektu - jeśli jest lukratywny, to należy go realizować - wyjaśnia pragnący zachować anonimowość przedstawiciel firmy doradzającej przedsiębiorstwom naftowym.
Nie ma natomiast wątpliwości, że inwestycje na Bałtyku się Lotosowi opłacą. Łączną wartość wydobywalnych rezerw ropy ze złoża B8 przy cenie ropy na poziomie około 100 dolarów za baryłkę, można szacować na 8,06 mld zł. Jeśli dodamy do tego pozostałe jeszcze do wydobycia zasoby już eksploatowanego złoża B3 (1,39 mln ton), potencjalne przychody Lotosu z tytułu sprzedaży bałtyckiej ropy rosną do 11,3 mld zł.
Z kolei na lądzie o odkrycie nowych złóż będzie znacznie trudniej. Paweł Poprawa podkreśla, że w latach 90-tych XX wieku i na początku obecnego stulecia Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) odniosło kilka sukcesów poszukiwawczych w zbiorniku geologicznym dolomit główny w zachodniej Polsce, co zaowocowało otwarciem nowego frontu produkcyjnego ropy, w postaci dwóch największych krajowych złóż tego surowca: Barnówko-Mostno-Buszewo (BMB) oraz Lubiatów. Łączne udokumentowane zasoby wydobywalne tych dwóch złóż wynoszą ponad 12,5 mln ton ropy. W samym tylko 2013 roku PGNiG wydobyło z nich ponad 650 tys. ton ropy (ok. 13 tys. baryłek dziennie). To więcej niż cztery piąte łącznej lądowej produkcji ropy w Polsce.
- Te sukcesy sprzed dekady są dowodem na to, że odkrycie nowych złóż ropy w Polsce nadal jest możliwe, choć poszukiwania na lądzie znajdują się już w mocno dojrzałej fazie i raczej nie należy się spodziewać jakiegoś poważnego przełomu w zakresie rezerw - uważa Paweł Poprawa. - Zdziwiłbym się, gdybyśmy kiedykolwiek byli w stanie zaspokajać własną produkcją 10 proc. krajowego zapotrzebowania na ten surowiec - dodaje.
Takiego bełkotu dawno nie czytałem.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.