Wybuchy przy gazociągach Nord Stream spowodowały wzbicie się do wody 250 tys. ton spoczywającego na dnie Bałtyku trującego osadu. Przebywające w pobliżu eksplozji ssaki morskie: foki oraz morświny doznały trwałego lub czasowej utraty słuchu - wynika z analizy duńskich naukowców.
Jak przekazał PAP prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanografii PAN, współtwórca analizy, "z wielkości fali uderzeniowej wyliczono, że eksplozja oraz strumienie ulatniającego się gazu wybiły w dnie kratery na tyle duże, że wzbiło się do wody 250 tys. ton mułu".
Na podstawie stężenia i teoretycznych wyliczeń toksykologicznych oszacowano, że ryzyko środowiskowe występowało w okolicy Nord Stream 1 przez 15 dni, a w okolicy Nord Stream 2 przez ponad miesiąc - podkreślił prof. Bełdowski.
Według naukowców obszary toksycznej wody, zawierającej m.in. takie substancje jak ołów oraz TBT, które przez lata kumulowały się na dnie, sięgały niemal do 30 km od miejsc wybuchów, ale dotyczyły raczej głębokich obszarów (poniżej 30 metrów).
Eksperci wymodelowali również rozprzestrzenienie się hałasu, jaki powstał w wyniku eksplozji, aby oszacować, w jakiej odległości narażone mogły zostać ssaki morskie.
Z tych wyliczeń wyszło, że jeśli foki lub morświny przebywały w pobliżu eksplozji (do 4 km na powierzchni, do 20 km w pobliżu dna), to ich słuch został trwale uszkodzony, mogły też oczywiście doznać poważniejszych obrażeń - zaznaczył prof. Bełdowski. Dodał, że chwilowa utrata słuchu mogła nastąpić nawet w odległości do 50 km w przypadku morświnów oraz 6 km dla fok.
Kierownikiem projektu analizy skutków wybuchów przy Nord Stream jest Duńczyk Hans Sanderson z Uniwersytetu w Aarhus. Badanie powstało na podstawie modeli matematycznych, danych archiwalnych i wiedzy teoretycznej z zakresu toksykologii i biologii ssaków morskich. W projekcie brał udział także m.in. prof. Jaromir Jakacki z Instytutu Oceanografii PAN.
Daniel Zyśk