Inne

Zatonięcie promu Jan Heweliusz, do którego doszło u wybrzeży Rugii rankiem 14 stycznia 1993 r., jest po dziś dzień uznawane za największą morską katastrofę w dziejach polskiej floty handlowej w czasie pokoju. Szalejący wówczas na południowym Bałtyku sztorm o niespotykanej sile ponad 12 stopni w skali Beauforta spowodował gwałtowny przechył i przewrócenie się stępką do góry płynącej do Ystad jednostki, doprowadzając tym samym do śmierci 55 znajdujących się na pokładzie osób.

Zginęli wszyscy pasażerowie, a spośród 29 członków załogi służbom ratowniczym udało się z trudem ocalić 9 ludzi. To właśnie jeden z nich, drugi elektryk Grzegorz Sudwoj, zdecydował się przekazać do Muzeum wyjątkowe przedmioty osobiste, związane z katastrofą.

Ludzki wymiar katastrofy

Kilka miesięcy temu, krótko po 29. rocznicy zatonięcia Heweliusza, pan Sudwoj zdecydował się podarować NMM kombinezon ratunkowy, który miał na sobie w chwili katastrofy. To właśnie ten sprzęt pozwolił mu przetrwać w ekstremalnych warunkach o kilka bezcennych chwil dłużej w oczekiwaniu na ratunek.

Wyjątkowymi obiektami o symbolicznej wymowie są jednak przedmioty przekazane do Muzeum przez pana Sudwoja w ostatnich tygodniach: jest to skórzana saszetka wraz z zawartością, która poszła na dno razem z tonącym Heweliuszem. Krótko po katastrofie została odnaleziona przez niemieckich nurków, którzy badali obszar zatonięcia promu.

Dzięki dokumentom znajdującym się w saszetce przedmioty te wróciły do właściciela. Pan Sudwoj przechowywał je przez te wszystkie lata w takim stanie, w jakim mu je zwrócono – informuje Wojciech Ronowski, kierownik muzealnego Zespołu ds. Historii Techniki Morskiej i Rzecznej.

Oprócz dokumentów wśród podniesionych z wraku przedmiotów znajdował się również elektroniczny zegarek, podręczny notes z zapiskami, podróżny przybornik do szycia oraz modlitewnik i brelok ze św. Krzysztofem, patronem przewoźników. Kiedy pracownicy Muzeum zaczęli przeglądać zawartość saszetki, spomiędzy kartek dokumentów wysypał się piasek z dna morskiego, z miejsca, gdzie spoczął Heweliusz.

Fenomen tych obiektów polega na tym, że w innych okolicznościach byłyby zupełnie zwyczajnymi przedmiotami. Przez kontekst katastrofy, tak dobrze widoczny chociażby w rozmazanych przez morską wodę literach, rdzy na metalowych elementach czy zniszczonej skórze saszetki stają się one ważnymi, niezwykle osobistymi świadectwami historii – zauważa dr Marcin Westphal, z-ca dyrektora NMM ds. merytorycznych. – W narracji historycznej to często właśnie te z pozoru prozaiczne, codzienne przedmioty, ale powiązane z konkretnymi ludźmi, mają największą siłę oddziaływania. Pomagają one odbiorcom zidentyfikować się z uczestnikami tamtych wydarzeń, doświadczyć szczególnego rodzaju emocji, a to ma z kolei ogromne znaczenie w przekazywaniu wiedzy, zwłaszcza młodszemu pokoleniu.

Kolekcja NMM związana z „Janem Heweliuszem” powiększa się

Przedmioty podarowane Muzeum przez pana Grzegorza Sudwoja mają tym większe znaczenie, że wspomnienia związane z zatonięciem Heweliusza są pomimo upływu lat wciąż trudne do przekazania.

W tym przypadku obiekty będące własnością uczestnika katastrofy są niezwykle ważnymi zabytkami, dokumentującymi jej ludzki wymiar – mówi dr Robert Domżał, dyrektor NMM. – Dzięki nim nasze zbiory związane z tymi tragicznymi wydarzeniami powiększają się i uzyskują również personalny charakter. Historia polskiej floty handlowej, którą Narodowe Muzeum Morskie od dziesięcioleci utrwala i upowszechnia, to nie tylko statki, ale również, a może przede wszystkim ludzie. Tego rodzaju osobiste pamiątki pomagają nam wysunąć na pierwszy plan właśnie ten punkt widzenia na morską historię Polski.

Dotychczas w kolekcji NMM znalazły się takie przedmioty związane z Janem Heweliuszem jak oryginalne koło ratunkowe, podniesione z powierzchni wody przez duński śmigłowiec podczas akcji ratunkowej, model promu, a także gwasz autorstwa Grzegorza Nawrockiego przedstawiający katastrofę, namalowany na podstawie relacji świadków i uczestników zdarzenia. Muzeum zaprezentowało je w 2018 r. na wystawie czasowej pod tytułem “Bałtycka autostrada”, na której Jan Heweliusz został pokazany w kontekście historii i rozwoju polskiej żeglugi promowej.

Tym, którzy nie wrócili z morza

13 stycznia o godzinie 9:00, w przededniu 30. rocznicy katastrofy promu dyrekcja i pracownicy Muzeum zapalili znicze przy pomniku ku czci „Tych, którzy nie wrócili z morza”, znajdującym się w sąsiedztwie głównej siedziby NMM na Ołowiance. Monument został odsłonięty w 14. rocznicę zatonięcia Heweliusza, a tworzy go spoczywająca na ziemi kotwica awaryjna wydobyta z wraku promu oraz blok zielonkawego marmuru – kamienia, który barwą i żyłkowaniem przypomina falującą morską toń. Pomnik jest miejscem pamięci o tych, którzy zginęli na morzu, a szczególnie o ofiarach katastrofy z 14 stycznia 1993 r.

M/F Jan Heweliusz, prom kolejowo-samochodowy, zbudowany w 1977 r. w stoczni Trosvik Verksted AS w norweskim Brevik na zamówienie Polskich Linii Oceanicznych. Był jednostką bliźniaczą starszego o 3 lata promu M/F Mikołaj Kopernik. Miał 125,7 m długości, 17 m szerokości i zanurzenie 4,3 m. Na pokładzie kolejowym mieścił do 36 wagonów, na jego pokład samochodowy mogło wjechać 18 ciągników siodłowych z naczepami. Kursował na linii Świnoujście-Ystad.

W czasie katastrofy na promie znajdowało się 29 członków załogi i 35 pasażerów. Pomimo zaangażowania w akcję ratunkową niemieckich i duńskich służb ratownictwa morskiego, polskiego statku ratowniczego Huragan, niemieckich i polskich śmigłowców, a także jednostek pływających przebywających w tym czasie w pobliżu, katastrofę przeżyło tylko 9 osób.

rel (Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku)

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9625 4.0425
EUR 4.3054 4.3924
CHF 4.5834 4.676
GBP 5.1082 5.2114

Newsletter