Historia

W 1770 roku pod Czesmą rosyjska flota zwyciężyła turecką. Był to największy w historii triumf Rosjan na morzu. W efekcie w rosyjskie ręce wpadł Krym. A wszystko zaczęło się od Polaków.

A konkretnie konfederatów barskich. Konfederacja barska – uchodząca za pierwsze polskie powstanie narodowe – zawiązała się 29 lutego 1768 roku w Barze na Podolu. Skierowana była przede wszystkim przeciw Rosji. Trwała przez cztery kolejne lata stając się pretekstem do pierwszego rozbioru Polski.

Konfederaci znaleźli sojusznika w Turcji, gdzie mogli się chronić i skąd atakowali Rosjan. Kiedy w lipcu 1768 roku, kozacki zagon w pogoni za powstańcami, spalił tureckie przygraniczne miasteczko Bałtę, Imperium Osmańskie – uznając to za naruszenie jej terytorium – wypowiedziało wojnę Rosji.

Był to oczywiście tylko pretekst. Rywalizacja rosyjsko-turecka o panowanie nad Morzem Czarnym była stałym elementem układanki międzynarodowej nie tylko tamtych czasów (tak jest bowiem do dzisiaj). Turcja chciała odsunąć jak najdalej od siebie Rosję, Rosja zaś dążyła do opanowania Bosforu i Dardaneli, cieśnin zamykających jej dostęp do Morza Śródziemnego, a co za tym idzie do głównych morskich szlaków handlowych nie tylko Europy, ale i świata.

Kiedy Francja wsparła Turcję, a Wielka Brytania Rosję – rozgrywka nabrała rozmachu stając się sprawą ogólnoeuropejską. Zmagania te zakończą się ostatecznie klęską Turcji, której konsekwencje odczuwamy do dzisiaj. Jednym z jej najważniejszych epizodów jest właśnie bitwa morska pod Czesmą (dzisiaj Çeşme w południowo-zachodniej Turcji).

Otwarcie drogi

Ale nie uprzedzajmy wypadków. Na początku wojny plany strategiczne obu stron (w dużym uproszczeniu oczywiście) nie były skomplikowane.

Swoje główne, liczące ok. 200 tys. żołnierzy siły, Turcy zamierzali skoncentrować w Mołdawii, skąd chcieli uderzyć w kierunku na Kijów. Liczyli przy tym na wsparcie konfederatów barskich, Tatarów i muzułmanów z Kaukazu. Rosjanie musieli temu przeciwdziałać tworząc kilka zgrupowań o łącznej sile ok. 175 tys. żołnierzy. Punktem kluczowym zmagań był Chocim.

To na lądzie. Na morzu natomiast nie było specjalnie czego planować, bo Rosjanie na Morzu Czarnym nie mieli floty. Panowali tam niepodzielnie Turcy. Rosjanie postanowili więc wysłać na Morze Czarne okręty z… Bałtyku.

Cel takiej operacji miał być dwojaki. Po pierwsze Rosjanie liczyli, że ich militarna obecność u greckich wybrzeży wywoła tam powstanie chrześcijańskiej ludności okupowanej przez muzułmańskich Turków co odciągnie część ich sił z głównego teatru wojny. Po drugie rosyjska flota miała zdezorganizować tureckie linie komunikacyjne we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego.

Realizacja tej śmiałej koncepcji zależała od stosunku do niej państw leżących na trasie rosyjskich okrętów z Bałtyku na Morze Egejskie. Kluczowa była postawa Danii i Wielkiej Brytanii. Rosjanom udało się zapewnić sobie ich przychylność. Co więcej Brytyjczycy zezwolili Rosjanom na skorzystanie z portu w Mahon na Minorce, jako swojego stałego punktu operacyjnego.

Także życzliwość Toskanii i Malty okazała się dla Rosjan istotna. W Toskanii Rosjanie mieli otwarty port w Livorno, natomiast wsparcie Malty (rządzonej przez joannitów - odwiecznych wrogów Osmanów) stało się bezcenne szczególnie na późniejszym etapie wojny.

Dzięki temu carskie okręty zyskały możliwość swobodnego przejścia cieśnin duńskich, Gibraltaru, a także przyjazne bazy blisko planowanego obszaru swoich działań. Resztę Rosjanie musieli zdobyć sami na wrogu.

Porównując obie floty trzeba od razu powiedzieć, że nie były one gotowe do wojny w momencie jej wybuchu. A czasu na staranniejsze przygotowania nie było. Pod pewnymi względami flota rosyjska była lepsza od tureckiej i na odwrót.

Można więc zaryzykować twierdzenie, że siły były wyrównane.

Rosja dysponowała 20 okrętami liniowymi, 7 fregatami i 21 innymi jednostkami, choć – co warte zauważenia – do użycia nadawało się zaledwie 15 liniowców.

Turcy mogli przeciwstawić Rosjanom 13-14 okrętów liniowych, kilkanaście fregat i 15-20 galer. Do tego doliczyć można ok. 15 karawel, czyli uzbrojonych statków handlowych mobilizowanych sukcesywnie w trakcie wojny i jakąś ilość statków korsarskich.

Flota wyrusza w morze

Turcy nie brali w ogóle pod uwagę możliwości pojawienia się rosyjskich okrętów na Morzu Śródziemnym. Tymczasem pomysł wysłania ich tam wcale nie był nowy.

Przypisuje się go hrabiemu Aleksiejowi Orłowowi. Orłow wpadł na niego pięć lat przed wybuchem wojny. W 1763 roku zawiązał spółkę, której oficjalnym celem miał być handel z państwami śródziemnomorskimi.

Na jej potrzeby została zbudowana fregata „Nadieżda Błagopołuczija”, która pod flagą handlową, ale w rzeczywistości wyposażona jak okręt, odbyła pionierski dla Rosjan rejs z Kronsztadu do Livorno i z powrotem. W jego trakcie zebrano bogaty materiał, jak to byśmy powiedzieli dzisiaj - „wywiadowczy”, który miał się przydać wtedy, kiedy trzeba będzie rzeczywiście wysłać okręty tą samą trasą z Bałtyku na Morze Śródziemne.

Czas ten nadszedł w 1768 roku. Rosjanie nie byli jednak w stanie wyekspediować naraz większej liczby jednostek. Zrobili to w dwóch turach.

Pierwsza eskadra wyszła w morze latem 1769 roku. W jej składzie było 7 okrętów liniowych, fregata (wspomniana już „Nadieżda Błagopołuczija”) i 7 innych jednostek. W sumie dysponowały one 640 armatami. Na pokładach było 5600 ludzi – nie tylko marynarzy, ale również żołnierzy: piechoty i artylerzystów. Dowódcą został (awansowany z tej okazji do stopnia pełnego admirała) Grigorij Spiridow.

Okręty, zwizytowane wcześniej przez samą carycę Katarzynę II, opuściły Kronsztad 29 lipca 1769 roku. Po drodze dołączyły do niej jeszcze 4 liniowce pod dowództwem Piotra Andersona.

Nie był to jednak łatwy rejs. Już w Kopenhadze eskadrę musiały opuścić, ze względu na odniesione uszkodzenia, dwa okręty liniowe. Tylko na tym odcinku 300 marynarzy chorowało na chorobę morską, a 54 zmarło. Koło Skagen jeden z transportowców osiadł na mieliźnie i uległ zniszczeniu.

Główny trzon eskadry dotarł na Minorkę – w kilku rzutach – ostatecznie do końca listopada. Tam Spiridow dowiedział się, że dowództwo nad całością sił przejmuje Aleksiej Orłow. Ten nakazał podjęcie natychmiastowych działań u wybrzeży Grecji, gdzie okręty dotarły pod koniec lutego 1770 roku.

W tym samym czasie na lądowym teatrze działań wojennych Rosjanie odnosili sukces za sukcesem: zdobyli Chocim i zajęli niemal całą Mołdawię uniemożliwiając podjęcie Turkom ofensywy.

Także w Grecji – przynajmniej początkowo – Rosjanie mieli powody do zadowolenia. Udało im się przekonać część Greków do podjęcia walki z Turkami i odnieść kilka lokalnych sukcesów.

Kiedy jednak Turcy otrząsnęli się już z pierwszego zaskoczenia spowodowanego pojawieniem się rosyjskich okrętów u wybrzeży Grecji przeszli do kontrataku tłumiąc powstania.

Niefortunny manewr

20 maja 1770 roku, do Rosjan dotarła wiadomość, że u wschodnich wybrzeży Peloponezu pojawiła się turecka flota, w skład której wchodziło 10 okrętów liniowych, 5 fregat i wiele mniejszych jednostek.

Na szczęście dla nich, w tym samym czasie, na Morze Śródziemne dotarła, po ciężkim rejsie, druga eskadra okrętów wysłanych z Bałtyku. Składała się ona z 3 okrętów liniowych, 2 fregat i 2 transportowców pod dowództwem brytyjskiego kontradmirała na carskiej służbie Johna Elphinstona.

2 czerwca obie rosyjskie eskadry połączyły się u wybrzeży wyspy Kithira i rozpoczęły pościg za flotą turecką. Rosjanie dysponowali 9 okrętami liniowymi, 3 fregatami i kilkunastoma innymi jednostkami pod ogólnym dowództwem Orłowa. Na pokładach okrętów było 608 armat i 6500 ludzi.

Powstanie w Grecji się nie udało. Rosjanie nie mieli więc żadnego oparcia dla swojej floty. Jedyne co mogli w takiej sytuacji zrobić to wydać Turkom walną bitwę z nadzieją, że w niej zwyciężą.

Tymczasem Turcy świadomi, że czas gra na ich korzyść postanowili unikać walnego rozstrzygnięcia. Dowodził nimi admirał Ibrahim Hüsam-ed-din, którego zastępcą był niezwykle doświadczony żeglarz, wiceadmirał Hasan Bej.

Do 4 lipca zgromadzili oni w Czesmie 16 okrętów liniowych, 6 fregat i kilkadziesiąt mniejszych jednostek. Teoretycznie flota ta była silniejsza od rosyjskiej, ale w praktyce nie było tak różowo. Część tureckich okrętów ustępowała siłą ognia rosyjskim, do tego dochodziło niskie morale załóg, złożonych również z chrześcijańskich poddanych Imperium Osmańskiego, nie palących się do walki ze swoimi współwyznawcami z Rosji.

Starcie rosyjsko-tureckie rozpoczęło się 5 lipca 1770 roku wczesnym rankiem. Ta pierwsza faza walki bywa nazywana bitwą pod Chios. Flota turecka ustawiona była w dwóch liniach na północ od Czesmy. Przed południem Rosjanie, uformowani w trzy grupy, zaatakowali Turków.

Najbardziej zażarta walka toczyła się pomiędzy flagowym okrętem Spiridowa „Sw. Jewstafij”, a flagowym liniowcem Hasana Beja „Real Mustafa”. Kiedy szala zwycięstwa przechylała się na stronę Rosjan na „Realu Mustafie” wybuchł pożar, w wyniku czego obie jednostki wyleciały w powietrze i zatonęły. Obaj dowódcy uratowali życie.

W tym momencie, choć losy bitwy nie były jeszcze przesądzone, flota turecka popełniła, fatalny jak się okazało błąd, mimowolnie manewrując w kierunku Zatoki Czesmeńskiej, z której nie było już ucieczki.

Choć straty obu stron, na tym etapie bitwy były zbliżone (obie straciły po jednym okręcie liniowym i mniej więcej po ok. 500 ludzi zabitych) to zwycięstwo taktyczne należy przypisać Rosjanom. Flota turecka została zamknięta na wodach stosunkowo małej zatoki. Nie mogła tutaj skorzystać ze swojej przewagi liczebnej.

Całkowite zwycięstwo

Flota turecka stłoczyła się na bardzo niewielkiej przestrzeni. W takiej sytuacji aż prosiło się o użycie branderów, czyli jednostek, które miały wywołać pożar na wrogich okrętach.

Rosjanie skorzystali z tej taktyki. Przygotowali 4 brandery, które wypuszczono w kierunku floty tureckiej w nocy z 6 na 7 lipca. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem.

W ciągu zaledwie kilku godzin, zniszczeniu uległa cała turecka flota. Zwycięstwo rosyjskie było oszałamiające. W bitwie zginęło ok. 10 tysięcy tureckich marynarzy i żołnierzy. Rosjan zaledwie jedenastu. Takiej klęski flota turecka nie doznała od bitwy pod Lepanto w 1571 roku.

W ciągu jednej nocy Rosjanie stali się panami wschodniej części Morza Śródziemnego. Choć nie zdecydowali się na zajęcie Dardaneli skutecznie je zablokowali, zaczęli też atakować wybrzeża tureckie. Pomimo, że nie przerwało to całkowicie osmańskich linii komunikacyjnych to jednak znacznie utrudniło zaopatrzenie dla Stambułu.

Militarny sukces Rosjan miał również skutki polityczne. Wyspy położone na Morzu Egejskim, będące do tej pory pod tureckim panowaniem, z miejsca poddały się nowym panom. W ten sposób powstała swoista morska gubernia Rosji.

Sukces pod Czesmą nie zakończył wojny rosyjsko-tureckiej. Trwała ona jeszcze cztery lata (z roczną przerwą na rozejm). W tym czasie rosyjska flota na Morzu Śródziemnym została wzmocniona o jeszcze trzy eskadry przysłane z Bałtyku. Wraz z postępami ofensywy lądowej, Rosjanie stworzyli również oddzielne flotylle na Morzu Azowskim i Dunaju.

Ostatecznie Turcy skapitulowali. 21 lipca 1774 roku w Küczük Kajnardży podpisano traktat pokojowy kończący wojnę. W jego efekcie Rosja uzyskała m. in. prawo żeglugi po Morzu Czarnym i przez cieśniny tureckie, Mołdawia i Wołoszczyzna zaś stały się rosyjskimi protektoratami. „Sądzę, że dzisiaj jest najlepszy dzień w moim życiu” – powiedziała na wieść o podpisaniu traktatu caryca Katarzyna II.

Najtrwalszym jednak skutkiem i najbardziej dla Rosji zyskownym okazało się uzyskanie formalnej niepodległości dla Chanatu Krymskiego, który stał się faktycznie zależny od Rosji. W 1783 roku został on ostatecznie anektowany przez carskie imperium i pozostawał w rosyjskich rękach przez kolejne ponad dwieście lat. Po upadku Związku Sowieckiego i odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę Krym wszedł w skład tego państwa. W 2014 roku Rosja ponownie zajęła go w wyniku akcji zbrojnej i okupuje do dziś.

Do czerwca 1775 roku rosyjskie okręty opuściły Morze Egejskie i wróciły na Bałtyk. Bitwa pod Czesmą okazała się największym rosyjskim zwycięstwem na morzu w historii i jednym z najświetniejszych w ogóle. Rosyjska flota była u szczytu potęgi (taka sytuacja zdarzy się dopiero w czasach sowieckich). Kiedy jednak w 1905 roku Rosja postanowiła powtórzyć manewr z czasów Czesmy doznała druzgocącej klęski pod Cuszimą.

Na koniec jeszcze ciekawostka. W trakcie rozmów pokojowych kończących wojnę rosyjsko-turecką Rosjanie próbowali uzyskać od Turcji na własność grecką wyspę Paros położoną w samym centrum Morza Egejskiego. Bezskutecznie. Mogą sobie pluć w brodę. Dzisiaj byłaby dla nich bezcenna.

Tomasz Falba

Fot.: Wikipedia

Artykuł pochodzi z 6. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Wejdź na www.polskanamorzu.pl i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0644 4.1466
EUR 4.2243 4.3097
CHF 4.5435 4.6353
GBP 5.1 5.203

Newsletter