Morska Jednostka Rakietowa Marynarki Wojennej po raz pierwszy przeprowadziła strzelanie pociskami rakietowymi Naval Strike Missile (NSM), które są na jej wyposażeniu - poinformowało w środę Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych.
"To było pierwsze strzelanie rakietowe od wielu, wielu lat. Wcześniej strzelaliśmy ze starego sprzętu radzieckiej produkcji. To było pierwsze strzelanie z NSM" - powiedział PAP inspektor Marynarki Wojennej kadm. Mirosław Mordel.
"Jeżeli powiem, że był to historyczny moment, to nie będzie przesadzone" - powiedział z kolei dowódca generalny gen. broni Mirosław Różański.
"Dzisiaj możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że posiadamy jednostkę Marynarki Wojennej, która jest zdolna do rażenia celów na odległościach dotychczas nieosiąganych przez siły zbrojne. Tym samym potencjał obronny państwa znacznie się zwiększył. Morska Jednostka Rakietowa jest w stanie samodzielnie wykonać skuteczne zadanie, nie tylko nad Bałtykiem, ale także tam, gdzie zostanie skierowana" - podkreślił gen. Różański.
Pociski Naval Strike Missile produkuje norweska firma Kongsberg. Są one zdolne do rażenia celów na wodzie i na lądzie oddalonych od wyrzutni o ok. 200 kilometrów.
Polscy marynarze przeprowadzili dwa - zakończone sukcesem - strzelania w ostatnich dniach maja na poligonie w okolicach wyspy Andoya na północ od Narwiku. To miejsce wybrano m.in. ze względu na możliwość bezpiecznego odpalenia pocisków na odległość większą niż na Bałtyku.
Podczas pierwszego pocisk NSM pokonał ponad 150 km w ciągu kilkuset sekund. Przed trafieniem w cel wykonywał manewry i podążał wyznaczoną przez operatorów systemu. Drugie strzelanie polegało na przeprowadzeniu wspólnej salwy rakietowej z polskiej wyrzutni na podwoziu ciężarówki oraz z okrętu norweskiej marynarki wojennej. "Ćwiczący mieli jeden cel i dwa różne miejsca odpalenia pocisku NSM. Rakiety musiały w grupie okrętów rozpoznać właściwy obiekt i trafić w cel. Było to pierwsze międzynarodowe użycie pocisków NSM" - poinformowało DGRSZ.
Różański powiedział, że zadania zostały wykonane w ekstremalnie trudnych warunkach. Tor lotu uwzględniał przelot zarówno nad lądem, jak i nad morzem, w tym cieśninami, a na ostatnim etapie lotu pocisk musiał zidentyfikować cel spośród trzech obiektów na morzu. Dane dla marynarzy z Polski i Norwegii zbierał polski samolot rozpoznawczy M-28 Bryza. W osłonie strzelań wziął udział ORP Kontradmirał Xawery Czernicki.
Gen. Różański przypomniał, że pod koniec 2014 r. podpisano umowę na dostawę drugiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego (NDR) dla Marynarki Wojennej. "W perspektywie najbliższych trzech-czterech lat - łącznie z przygotowaniem całej jednostki i żołnierzy - znacząco wzrośnie nasze bezpieczeństwo na Bałtyku, ale nie tylko, bowiem Norwegowie zaprezentowali nam pierwsze strzelanie pociskami NSM do celów naziemnych, które zakończyło się pozytywnie" - powiedział generał. Zaznaczył przy tym, że główna domena działania MJR to obrona wybrzeża.
Jak powiedział kadm. Mordel, cele, w które trafili polscy marynarze, to wycofane ze służby norweskie fregaty, pozbawione napędu, za to wyposażone w urządzenia imitujące prawdziwe okręty. Do strzelań użyto pocisków telemetrycznych, pozbawionych głowicy bojowej, ale wyposażonych w dodatkowe urządzenia do monitorowania przebiegu lotu.
W celu przeprowadzenia ćwiczenia drogą morską i lotniczą, na pokładach samolotu An-124 Rusłan oraz ORP Czernicki do Norwegii przerzucono ok. 90 marynarzy, w tym dwie pełne obsady systemów bojowych. Na norweskim poligonie była polska wyrzutnia i wozy dowodzenia baterii i dywizjonu. Przećwiczono procedury od zdefiniowania celu po jego zniszczenie.
Umowę na pierwszy Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy, przekształcony później w MJR, podpisano w 2008 r. W 2011 r. aneksem zwiększono liczbę zamówionych pocisków z 12 do 50. Łączna wartość tego kontraktu wraz z aneksem to ponad 900 mln zł. Dywizjon został formalnie utworzony na początku 2011 r., a dwa lata później odebrał ostatnią część zasadniczego sprzętu. Do 2016 r. mają do niego trafić ostatnie z 50 zamówionych rakiet NSM.
Dywizjon ma sześć wyrzutni rakietowych na ciężarówkach, tyle samo wozów kierowania uzbrojeniem, trzy mobilne centra łączności, trzy wozy dowodzenia (jeden dowódcy dywizjonu i dwa dowódców baterii), dwa pojazdy transportowo-załadowcze, mobilny warsztat specjalistyczny oraz dwie stacje radiolokacyjne. Prócz tego jednostka ma uzbrojenie przeciwlotnicze - armaty ZU-23-3 i przenośne zestawy rakietowe "Grom". Prócz norweskiego Kongsberga, sprzęt na potrzeby dywizjonu wyprodukowały polskie firmy - m.in. PIT-RADWAR, Jelcz i WZE.
W kwietniu 2014 r. MON zdecydowało o przeformowaniu dywizjonu w Morską Jednostkę Rakietową, która stacjonuje w Siemirowicach koło Trójmiasta i podlega dowódcy 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. Pod koniec 2014 r. podpisano wartą ok. 800 mln zł umowę na dostawę drugiego dywizjonu, w tym 23 pojazdów i 24 pocisków. Zamówienie ma zostać zrealizowane do maja 2018 r.
ral/ itm/