Żegluga

Tydzień po katastrofie u wybrzeży Anglii, urzędnicy próbują oszacować wyrządzone szkody i odpowiedzieć na pytanie kto poniesie koszty – pisze portal Politico.

W barze hotelu St. James w Grimsby, ponuro wyglądający marynarze siedzą pochyleni nad filiżankami herbaty (lub czegoś mocniejszego), przeżywając kolizję, która kilka dni wcześniej zamieniła dwa statki w piekło na wodzie, zabiła jednego z ich kolegów, a jednego z kapitanów doprowadziła do oskarżenia o rażące zaniedbanie – czytamy na portalu Politico.

Krążący w hotelowych barach portowego miasteczka na północno-wschodnim wybrzeżu Anglii doradcy firm, prawnicy związkowi, ratownicy i rządowi śledczy przygotowują się do batalii o to, kto powinien zapłacić za jeden z najgorszych wypadków morskich w najnowszej historii Wielkiej Brytanii.

Dlaczego kontenerowiec Solong staranował tankowiec Stena Immaculate, przewożący 220 tys. baryłek paliwa lotniczego?

Amerykańskie, rosyjskie i filipińskie załogi ewakuowano do Grimsby. Nie mogąc wrócić do domów, marynarze spędzili resztę ubiegłego tygodnia na przesłuchaniach przez policję i śledczych. Zeznania i dowody pomogą ostatecznie rozstrzygnąć roszczenia ubezpieczeniowe, które mogą potrwać miesiące, a nawet lata i sięgnąć setek milionów funtów.

W międzyczasie koszty usuwania szkód środowiskowych spowodowanych kolizją mogą również wzrosnąć, ponieważ w poniedziałek pojawiły się nowe oznaki zanieczyszczeń.

W trwające dochodzenie zaangażowane są trzy rządy i wojsko Stanów Zjednoczonych. Prowadzi je brytyjskie rządowe biuro śledcze ds. wypadków morskich (Marine Accident Investigation Branch - MAIB), wspierane przez agencje z państw bandery obu statków, USA i Portugalii. Dołączył również Pentagon, ponieważ Stena Immaculate brała udział w amerykańskiej misji wojskowej, dostarczając ładunek do składu paliwa lotniczego w Yorkshire. 

Ustalenia śledczych będą miały duże znaczenie dla ubezpieczycieli. Podobnie jak większość dużych statków, Stena Immaculate i Solong są objęte ochroną i odszkodowaniami w ramach porozumienia - wspólnego funduszu (pool) towarzystw ubezpieczeniowych, dzielącego ryzyko wypłaty świadczeń. Ani Steamship Mutual, który ubezpiecza Stena Immaculate, ani Skuld, który jest ubezpieczycielem statku Solong, nie skomentowały potencjalnych kosztów wypadku.

Ratownicy weszli na pokład statków, aby ocenić uszkodzenia. Dwóch ekspertów powiedziało portalowi Politico, że na podstawie zdjęć można orzec, iż uszkodzenia mogą być nie do naprawienia.

"Oba statki można uznać za całkowicie stracone” – przekazała cytowana przez Politico agencja ratingowa Morningstar DBS.

"Uwzględniając koszty usunięcia zanieczyszczeń, Morningstar DBS oszacował w zeszłym tygodniu, że straty dla ubezpieczycieli mogą wynieść od 100 do 300 milionów dolarów (77 - 231 milionów funtów).

Jak twierdzą analitycy, morscy ubezpieczyciele mogą pokryć koszty, jednak "budzi to obawy o rentowność tej branży", biorąc dodatkowo pod uwagę zeszłoroczną katastrofę mostu w Baltimore i trwające ataki rebeliantów na statki na Morzu Czerwonym i w Kanale Sueskim.

Jeden ze zbiorników Stena Immaculate, zawierający 17,5 tys. baryłek paliwa lotniczego, eksplodował po uderzeniu przez kontenerowiec Solong, podpalając oba statki, które płonęły przez kilka dni, zanim ekipy strażackie były w stanie opanować pożar. Amerykańska firma Crowley, pełniąca zarząd nad tankowcem pochwaliła "bohaterską akcję" marynarzy, którzy zadbali o włączenie systemów chłodzenia przed opuszczeniem statku, prawdopodobnie ratując resztę zbiorników ładunkowych przed ogniem.

W sobotę pochodzący z Petersburga Vladimir Motin, 59-letni rosyjski kapitan Solong, pojawił się w sądzie w Hull pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci w wyniku rażącego zaniedbania. Nie przyznał się do winy. Ma stawić się przed sądem karnym Old Bailey w Londynie 14 kwietnia br. Prokuratura ujawniła również nazwisko Marka Angelo Pernia, 38-letniego filipińskiego marynarza na Solong, który zginął w kolizji.

Oprócz uszkodzeń samych statków i ewentualnego odszkodowania dla rodziny zmarłego marynarza, nie wiadomo, jaki będzie koszt oczyszczenia środowiska. Firma Crowley przekazała, że jest "w pełni zaangażowana w rekultywację środowiska", jednak to, kto ostatecznie za to zapłaci, będzie zależeć od tego, kogo uzna się winnym kolizji. Poprzednie dochodzenia MAIB trwały kilka miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet lat, zanim opublikowano ich wyniki.

W poniedziałek brytyjska Straż Przybrzeżna poinformowała, że na powierzchni oceanu zaobserwowano "połysk", który zidentyfikowano jako nurdle - plastikowy granulat, używany do produkcji wyrobów z tworzyw sztucznych. Te małe plastikowe kuleczki wielkości ziarna soczewicy stanowią ogromne zagrożenie dla ryb i ptaków morskich, które często mylą je z pokarmem i zjadają. Ponadto, jak każdy plastik, nurdle nie znikają – po prostu rozdrabniają się na coraz mniejsze cząsteczki i wraz z prądami morskimi krążą po całej Ziemi. Część granulatu dotarła już na brytyjskie wybrzeże.

Inne zanieczyszczenia, powstałe na skutek kolizji również dotarły na lokalne plaże. W piątek w Cleethorpes, na wschód od Grimsby, morze wyrzuciło na brzeg jasnoniebieską beczkę. Straż przybrzeżna otoczyła ten obszar kordonem.

Brytyjska Agencja Straży Morskiej i Przybrzeżnej stwierdziła w ubiegłym tygodniu, że "nie wydaje się, aby doszło do jakiegokolwiek zanieczyszczenia" z któregokolwiek ze statków. Analitycy z organizacji pozarządowej Skytruth potwierdzili, że na zdjęciach satelitarnych nie było widać żadnego wycieku. Dodali jednak, że trudne warunki pogodowe mogły rozproszyć ślady wycieku ropy, utrudniając jego dostrzeżenie.

Jednak są też i inne doniesienia, pochodzące od dwóch osób, mających wiedzę na temat operacji ratowania uszkodzonych statków.  

Jeden z ratowników (nie chciał podać nazwiska) mówił, że w wodzie znajdował się olej, choć poziom zanieczyszczenia był pod kontrolą. Również Martyn Boyers, dyrektor portu Grimsby East relacjonował, że statki pracujące przy incydencie zostały wezwane do usunięcia oleju i zmycia kadłubów przed wejściem do portu.

- Podczas akcji gaśniczej, cały olej był skupiony w wodzie wokół statków. Gdy próbowali ugasić pożar, pływali w oleju, który sam mógł zapłonąć – powiedział szef portu Grimsby.

Gdy Politico zapytało o to w piątek Straż Przybrzeżną, ta zmieniła narrację. Podczas, gdy wcześniej brzmiała ona: "Nie wydaje się, aby było jakiekolwiek zanieczyszczenie", to już później oświadczenie brzmiało: "Nadal nie ma powodów do obaw związanych z zanieczyszczeniem".

W przeciwieństwie do gęstej, ciężkiej ropy naftowej, która może powodować zanieczyszczenie o katastrofalnych skutkach, pokrywając morze i żyjące w nim organizmy czarną mazią, paliwo lotnicze jest lotne, co oznacza, że większość ładunku mogła się wypalić lub wyparować.

Jednocześnie jest ono wysoce toksyczne. Doniesienia o obecności paliwa w wodzie były "niepokojące", powiedział Shovonlal Roy, naukowiec zajmujący się środowiskiem na Uniwersytecie w Reading. Jak podkreślił, jego wysokie stężenia mogą "być bardzo szkodliwe dla mikroorganizmów”, prowadząc do "efektów kaskadowych" w łańcuchu pokarmowym.

- Duża ilość toksycznego paliwa lotniczego i chemicznych środków dyspergujących może poważnie zaszkodzić delikatnej równowadze ekosystemu wodnego w regionie. Wpłynie to bezpośrednio na ptaki morskie, większe zwierzęta i populację ryb, które mogą przez to zginąć – powiedział naukowiec.

Przyczyny kolizji i jej skutki wciąż pozostają niejasne.

- Jest wiele pytań dotyczących tego wypadku. Mamy tak wiele wyrafinowanego sprzętu i satelitarnych pomocy nawigacyjnych. Jak mogło do tego dojść? - zastanawia się Martyn Boyers, dyrektor portu Grimsby.

GL, z mediów

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.8388 3.9164
EUR 4.1572 4.2412
CHF 4.3442 4.432
GBP 4.9769 5.0775

Newsletter