Indonezyjskie służby ratunkowe zakończyły we wtorek poszukiwanie ciał dziesiątek ofiar zatonięcia promu na jednym z najgłębszych jezior świata - jeziorze Toba na północy Sumatry. Do tragedii doszło dwa tygodnie temu.
Przedstawiciel służb poszukiwawczo-ratowniczych poinformował, że decyzję podjęto po "intensywnych rozmowach" z rodzinami ofiar. Na koniec poszukiwań odbyła się ceremonia pożegnalna - odprawiono modlitwy, a na wodę rzucono kwiaty.
Przeładowany drewniany prom przewrócił się i zatonął w burzową pogodę 18 czerwca. Nie wiadomo, ile dokładnie osób utonęło, ponieważ na promie nie było listy pasażerów - zwraca uwagę agencja Associated Press. W pewnym momencie władze podały, że w wypadku zaginęło ponad 190 osób.
We wtorek władze poinformowały, że uratowano 21 osób, zwłoki trzech osób odnaleziono, a 164 osoby, które prawdopodobnie utonęły, lecz ich ciał nie odnaleziono, uznano za zaginione. Władze wskazują, że liczba pasażerów była pięciokrotnie wyższa niż ta, na którą prom był obliczony.
25 czerwca indonezyjskie służby ratownicze podały, że jest możliwe, iż prom leży na głębokości ok. 490 metrów, a ciała większości ofiar prawdopodobnie wewnątrz statku.
Był to najtragiczniejszy wypadek transportowy w archipelagu wysp indonezyjskich od ponad dekady. W Indonezji, na którą składa się ponad 17 tys. wysp, często dochodzi do katastrof promów ze względu na słabe przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa.
Jezioro Toba jest jedną z atrakcji turystycznych. Ma 1940 kilometrów kwadratowych powierzchni i jest największym jeziorem wulkanicznym na świecie. Głębokość maksymalna jeziora wynosi 505 metrów. Atrakcję tę indonezyjskie władze aktywnie promują - zarówno wśród obywateli, jak i turystów zagranicznych.