P&O Ferries stało się jednym z beneficjentów nowej sytuacji na rynku przewozów promowych przez kanał La Manche. Od czasu wycofania się z tego połączenia MyFerryLink brytyjski armator odnotował gigantyczne wzrosty.
Firma zdradziła właśnie szczegółowe informacje dotyczące swojej działalności w ostatnich kilkunastu miesiącach. Wynika z nich, że P&O Ferries zwielokrotniło swoje zyski. Na koniec ubiegłego roku firma osiągnęła wprawdzie nieco niższe przychody (936 milionów funtów wobec 943 milionów rok wcześniej), ale m.in. dzięki staraniom ukierunkowanym na optymalizację działalności udało się uzyskać ponad dziesięciokrotnie większy zysk (26,8 miliona funtów, podczas gdy na koniec 2014 r. było to 2,2 miliona funtów).
Władze P&O Ferries nie ukrywają, że tak znacząca poprawa wyników finansowych to w pewnym stopniu również zasługa odejścia jednego z konkurentów. Na początku 2015 r., po licznych zawirowaniach (m.in. zarzuty o nieuczciwą konkurencję), z działalności promowej na trasie Dover-Calais zrezygnowała grupa Eurotunnel, która oferowała serwis pod marką MyFerryLink. Obecnie P&O Ferries ma tu tylko jednego konkurenta - firmę DFDS, która zresztą przejęła dwa promy po MyFerryLink.
Pomimo kryzysu imigracyjnego oraz częstych protestów w porcie Calais P&O Ferries udało się też wykorzystać potencjał turystyczny tkwiący w połączeniu Calais a Dover.
Tak dobre rezultaty osiągane w przewozach pomiędzy Europą kontynentalną a Wielką Brytanią skłoniły przewoźnika do znaczących inwestycji. Armator podjął m.in. decyzję o powiększeniu terminalu w Zeebrugge. W III kwartale br. P&O Ferries odnotował na trasie Zeebrugge - Teesport sięgający 16 procent wzrost.
Firma przypomniała, że rok 2015 był niej najlepszy pod względem przewozu frachtu przez kanał La Manche od 2003 r. Firma przewiozła w ubiegłym roku 1,34 miliona jednostek cargo, co oznaczało gigantyczny 22-procentowy wzrost.
Rzecznik P&O Ferries dodał, że jednym ze strategicznych celów, jakie firma postawiła sobie na ten rok, jest zachowanie wysokiej efektywności.