PŻM w trudnej sytuacji: szczeciński armator zmaga się z wielką zapaścią na rynku przewozów masowców. Aby wyobrazić sobie, jakie problemy mają przewoźnicy, wystarczy fakt, że tzw. Bałtycki Indeks Frachtowy (Baltic Dry Index, BDI) spadł do najniższego poziomu w swojej historii od lat 80. Dziś waha się w okolicach 400 punktów.
Dyrektor Polskiej Żeglugi Morskiej Paweł Szynkaruk podkreśla jednak, że ani plany inwestycyjne, ani płynność finansowa nie są zagrożone, chociaż zła koniunktura na rynku trwa już kilka lat.
- Zapaść rynkowa jest na skalę, której nikt nie przewidywał - mówi Szynkaruk. - Nie znajdę eksperta na świecie, który mówiłby, że indeks frachtowy będzie na poziomie ponad trzystu punktów. Nikogo takiego nie było.
Dodajmy dla porównania, że ten indeks w rekordowym 2008 roku miał 11 tysięcy punktów.
PŻM straty na przewozach masowych odrabia na bałtyckich promach i dobrych kontraktach dla siarkowców. - Jesteśmy zaprawieni w bojach i przetrwamy także i tę bardzo trudną sytuację - dodaje Szynkaruk.
Kryzys spowodowany jest tym, że statków na rynku jest za dużo, gdy spada produkcja stali w Chinach - przez co jest małe zapotrzebowanie na przewozy rudy i węgla.
Nietrafione inwestycje świadczą o krótkowzroczności, braku rozeznania rynków oraz braku jakiejkolwiek strategji i wizji rozwoju firmy. Liczba statków topnieje z roku na rok jedynie dyrekcja ma się dobrze.
Czas na zmianę wachty, czas wyznaczyć nowy cel i wykreślić nowe kursy. Czas na ludzi z wyobraźnią i fachową wiedzą. Już czas…..
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.