Zgubione lub porzucone sieci rybackie zwane sieciami widmo nie są nowym problemem, były w morzach od czasu, kiedy rozwinęło się rybołówstwo. To, co na przestrzeni ostatnich dekad uległo zmianie to skala zjawiska.
Wraz z rozwojem technologii połowu i rosnącym popytem na ryby i owoce morza ilość sieci widmo znacząco się zwiększyła, a ich oddziaływanie na ekosystemy morskie nie może być już dłużej lekceważone. Skala problemu nie jest wciąż dobrze zbadana, przypuszcza się jednak, że co roku do mórz i oceanów trafia ok. 640 000 ton zgubionych narzędzi połowowych. Polska jest jednym z liderów w skali europejskiej w oczyszczaniu Bałtyku z zagubionych narzędzi połowowych – akcje oczyszczania realizowane są w naszym kraju już od 2004, a obecnie trwa kolejna edycja projektu „Czysty Bałtyk”, angażująca rybaków z całego wybrzeża.
Najpoważniejszym zagrożeniem ze strony sieci widmo jest fakt, że kiedy unoszą się one w toni wodnej wciąż zachowują ok. 6–20% swojej pierwotnej efektywności połowowej. Przekrój gatunków narażonych na zaplątanie w dryfujące sieci jest bardzo duży – począwszy od ryb, przez żółwie morskie, ssaki, czy ptaki. Uwięzione zwierzęta najczęściej giną dusząc się lub powolnie umierając z głodu. Zagubione narzędzia połowowe stanowią także przeszkodę dla ludzi, np. przy nawigacji, wplątując się w śruby statków oraz zagrażając bezpieczeństwu nurków.
Kolejnym problemem jest fakt, że porzucone narzędzia połowowe same w sobie stanowią niebezpieczny odpad – skonstruowane są bowiem z syntetycznych włókien o dużej odporności. Rozbicie ich na mniejsze cząstki w wyniku oddziaływania czynników zewnętrznych, takich jak światło, oddziaływanie prądów, zniszczenia mechaniczne trwa nawet 600 lat.
Jednak dziś już wiemy, że taki rozkład nie jest nawet zalążkiem rozwiązania problemu – mniejsze cząstki plastiku są po prostu rozbijane na jeszcze mniejsze, aż w końcu mamy do czynienia z mikroplastikiem lub nawet nanoplastikiem. Raz wprowadzone do środowiska morskiego tworzywa sztuczne nigdy z niego nie znikają, a w postaci mniejszych cząstek są nawet bardziej niebezpieczne dla zwierząt, które mylą je z pokarmem – mówi Olga Sarna z Fundacji MARE.
Strategie walki z problemem
W 2015 roku powstało największe światowe stowarzyszenie mające na celu rozwiązywanie problemu sieci widm – The Global Ghost Gear Initiative (GGGI). Prowadzi ono projekty na całym świecie, zrzesza naukowców, przedsiębiorców, sektor rybacki, instytucje rządowe i pozarządowe zajmujące się oczyszczaniem mórz i oceanów (zarówno lokalnie, jak i globalnie), przygotowuje systemowe strategie oraz edukuje i nagłaśnia problem, zapoznając z nim rządy i opinię publiczną.
Strategie przygotowane przez GGGI opierają się na trzech filarach: zapobieganiu, łagodzeniu skutków i „leczeniu”. Najważniejszym założeniem drugiego filaru – łagodzenia skutków utraty narzędzi połowowych, jest konstruowanie ich w taki sposób, aby po ich zatopieniu czas i efektywność przypadkowych połowów były jak najmniejsze. Natomiast „leczenie” obejmuje konieczność raportowania utraty sieci z podaniem lokalizacji oraz wyławianie narzędzi, możliwie jak najszybciej po takim zdarzeniu.
Oczywiście zorganizowane działania prowadzące do rozwiązania, a przynajmniej zmniejszenia skali problemu sieci widm, wymagają współpracy na wielu szczeblach – od politycznej i ustawodawczej, przez cały sektor rybołówstwa, organizacje ekologiczne, aż do społecznej świadomości. Rozwój technologii w dziedzinie rybołówstwa będzie z pewnością sprzymierzeńcem w tej walce, lecz równie ważne jest stworzenie systemu szybkiego reagowania i identyfikacja miejsc, gdzie problem jest najbardziej palący i wymaga podjęcia największych i najbardziej kosztownych działań (tzw. „hot spots”). W identyfikacji takich punktów pomóc ma aplikacja tworzona przez GGGI, która umożliwia wprowadzanie w czasie rzeczywistym danych do ogólnodostępnej bazy danych.
Sieci widmo z polskiej perspektywy
W Polsce, podobna aplikacja została stworzona przez Morski Instytut Rybacki na potrzeby monitoringu przyłowu ptaków i ssaków i jest obecnie wykorzystywana przez rybaków także w trwającej kolejnej edycji projektu „Czysty Bałtyk”, realizowanej w oparciu o Program Operacyjny „Rybactwo i Morze” w ramach działania 1.4.1 „Zbieranie utraconych narzędzi połowowych i odpadów morskich”. Aplikacja umożliwia monitorowanie prowadzonych akcji oczyszczania, zbierając w czasie rzeczywistym takie informacje o rejsach rybackich jak: trasa rejsu, używane narzędzia, przyłowy i połowy, pogoda, pozycje pustych zaczepów przy trałowaniu odpadów oraz wyłowione odpady. Dzięki wykorzystaniu aplikacji rybacy mogą na bieżącego raportować występujące zdarzenia, skupiska śmieci oraz lokalizacje zaczepów. Dane te przesyłane są do Morskiego Instytutu Rybackiego i wykorzystywane przy prowadzonych badaniach.
Kolejna edycja projektu „Poszukiwanie i zbieranie utraconych narzędzi połowowych (tzw. sieci-widm) oraz innych odpadów morskich” (w skrócie „Czysty Bałtyk”) jest realizowana obecnie w Polsce przez dziewięć organizacji rybackich i jest świetnym przykładem działania mającego na celu zmitygowanie negatywnych skutków działalności połowowej na ekosystem morza Bałtyckiego. Jest także największą tego typu inicjatywą angażującą rybaków w sposób aktywny w ochronę środowiska, zgodnie z założeniami Programu Operacyjnego Rybactwo i Morze na lata 2014–2020, w który włączony został szeregu przedsięwzięć, mających na celu realizację działań na rzecz poprawy stanu środowiska morskiego wspólnie przez organizacje rybackie oraz pozarządowe.
Celem projektu jest bieżące oczyszczenie Bałtyku i Zalewów (Wiślanego, Szczecińskiego i Kamieńskiego oraz Jeziora Dąbie) z odpadów morskich oraz edukowanie społeczeństwa i użytkowników morza na temat wpływu odpadów morskich na środowisko. W projekt obecnie zaangażowanych jest aż dziewięć organizacji rybackich: Wolińskie Stowarzyszenie Rybaków, Stowarzyszenie Rybaków Łodziowych „Mierzeja”, Zrzeszenie Rybaków Morskich – Organizacja Producentów z Władysławowa, Krajowa Izba Producentów Ryb z Ustki, Darłowska Grupa Producentów Ryb i Amatorów Łodzi Rybackich, Organizacja Rybaków Łodziowych - Producentów Rybnych z Kołobrzegu, Kołobrzeska Grupa Producentów Ryb, Stowarzyszenie "Szczecińska Grupa Producentów Ryb" oraz Organizacja Producentów Rybnych Władysławowo Sp. z o.o.
rel (Fundacja MARE)
Można ciągać za łódką namet po 5 kotwic i nie mieć nawet jednego zaczepu. Tu chodzi tylko i wyłącznie o wyciąganie na siłę kasy przez "zielonych" i próba udowodnienia zasadności istnienia wszystkich pseudo ekologów.
Ciekawe o czym może o zamknięciu połowów na 24,25,26 na 3 lata.
Gdyby to ministerstwo lub agencja były bezpośrednio odpowiedzialne za prowadzenie programów, to gwarantuję, że niejedna organizacja przestałaby istnieć.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.