Ceny ropy na giełdzie paliw w Nowym Jorku rosną po dużej stracie w piątek. Inwestorzy oceniają skutki rezygnacji Joe Bidena z kandydowania na urząd prezydenta USA. W Kanadzie jest zagrożenie dla produkcji ropy z powodu szalejących tam pożarów. Nadal niespokojnie jest też na Bliskim Wschodzie - podają maklerzy.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na VIII kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 80,54 USD, wyżej o 0,51 proc.
Brent na ICE na IX jest wyceniana po 83,06 USD za baryłkę, w górę o 0,52 proc.
Inwestorzy rozważają skutki dla rynków wynikające ze zmian w wyścigu prezydenckim w USA po decyzji podjętej przez prezydenta Joe Bidena o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję.
Joe Biden w niedzielę poinformował o swojej decyzji w oświadczeniu na platformie X.
Pełnienie funkcji prezydenta było dla mnie największym zaszczytem w życiu. I chociaż moim zamiarem było ubieganie się o reelekcję, uważam, że w najlepszym interesie mojej partii i kraju jest ustąpienie i skupienie się wyłącznie na wypełnianiu obowiązków prezydenta do końca mojej kadencji - napisał Biden.
Biden porzucił myśl o kandydowaniu na drugą kadencję w związku z rosnącymi obawami, że nie uda mu się pokonać Donalda Trumpa w wyścigu do Białego Domu.
Po tej decyzji dolar uSA osłabił się podczas handu azjatyckiego, a to działa na korzyść m.in. ropy naftowej, wycenianej w amerykańskiej walucie.
Tymczasem w Kanadzie pożary zagrażają produkcji ropy naftowej.
Wymykające się spod kontroli pożary w Albercie zagrażają wydobyciu ropy - na poziomie ok. 348 tys. baryłek dziennie - wynika z ocen Alberta Wildfire i Alberta Energy - organów regulacyjnych.
W prowincji jest obecnie ponad 150 pożarów, a spod kontroli wymknęło się ich prawie 60.
Tydzień temu firma Suncor ograniczyła produkcję ropy w zakładzie Firebag, a Greenfire tymczasowo ograniczyło wydobycie surowca w Hangingstone.
Niespokojnie zaś nadal jest na Bliskim Wschodzie.
Jemeńscy rebelianci Huti przyznali się w niedzielę do wystrzelenia w izraelski kurort Eilat kilku pocisków balistycznych.
Niedzielny ostrzał był odpowiedzią na przeprowadzony przez Izrael atak na kontrolowany przez rebeliantów port Al-Hudajda nad jemeńskim wybrzeżem Morza Czerwonego.
Izrael odpowiedział z kolei na "setki ataków Huti na Izrael", w tym piątkowy atak dronem na Tel Awiw.
Władze w Iranie - kraju wspierającym szyickich rebeliantów Huti - ostrzegły Izrael przed ryzykiem "rozpętania regionalnej wojny".