Wyższa izba parlamentu Rosji, Rada Federacji, przyjęła w środę oświadczenie, w którym ostrzegła, że naruszenie procedur przepływu okrętów ukraińskich przez Cieśninę Kerczeńską grozi wybuchem konfliktu z Rosją, w który może zostać wciągnięte także NATO.
"Przepływ okrętów ukraińskich przez Cieśninę Kerczeńską nie jest kwestią proporcji sił czy obecności NATO w regionie czarnomorskim, a wyłącznie problemem przestrzegania przez stronę ukraińską ustalonych procedur, które są jej dobrze znane" - napisano w oświadczeniu.
Rada Federacji ostrzegła, że "próby Ukrainy, by działać z obejściem tych procedur niosą za sobą ryzyko konfliktu militarnego pomiędzy Ukrainą a Federacją Rosyjską, w który może zostać wciągnięte również NATO".
Oświadczenie Rada Federacji przyjęła w związku z 70. rocznicą powołania NATO. Rosyjscy parlamentarzyści oznajmili, że NATO wzmacnia obecność w regionie Morza Czarnego. Powtórzyli ocenę władz Rosji, że w trakcie incydentu w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej w listopadzie zeszłego roku okręty ukraińskie przekroczyły niezgodnie z prawem granicę Rosji.
W minionym tygodniu ambasador USA przy NATO Kay Bailey Hutchison zapowiedziała, że NATO zamierza podjąć kroki w celu zagwarantowania przepływu ukraińskich okrętów przez Cieśninę Kerczeńską.
Pod koniec listopada 2018 roku siły rosyjskie ostrzelały trzy małe okręty ukraińskie, które próbowały przepłynąć z Morza Czarnego na Morze Azowskie przez Cieśninę Kerczeńską. Jednostki zostały przejęte, a 24 członków ich załóg aresztowano. Incydent wywołał oburzenie międzynarodowej opinii publicznej. O uwolnienie marynarzy zabiega m.in. Unia Europejska.
Rosyjskie centrum obrony praw człowieka Stowarzyszenia Memoriał uznało aresztowanych ukraińskich marynarzy za więźniów politycznych. Memoriał poinformował we wtorek, że popiera opinię specjalistów z zakresu prawa międzynarodowego o tym, że listopadowy incydent jest międzynarodowym konfliktem militarnym. Tak więc, zatrzymani marynarze są jeńcami wojennymi - ocenił Memoriał. Taką samą opinię o marynarzach jako jeńcach wojennych wyrażają władze Ukrainy.
Z Moskwy Anna Wróbel