Środowa debata ambasadorów krajów unijnych nad projektem nowelizacji dyrektywy gazowej, która jest wymierzona w projekt gazociągu Nord Stream 2, nie przyniosła przełomu. Prace nad projektem mają być kontynuowane na poziomie technicznym - poinformowały PAP źródła w UE.
Według rozmówców PAP na środowym spotkaniu przedstawiciele krajów członkowskich przedstawili stanowiska w sprawie dalszych prac nad dyrektywą. Po raz kolejny przedstawiciele Austrii, Belgii, Holandii i Niemiec zareagowali sceptycznie na apele o przyspieszenie prac nad nowymi przepisami.
Cześć stolic, choć nie kwestionuje samej dyrektywy i konieczności szybkiego procedowania, ma jednak wątpliwości natury prawnej czy technicznej i uważa, ze należy kontynuować prace. Inna grupa państw unijnych, w tym Polska, apeluje po raz kolejny o przyspieszenie prac nad nowym prawem.
„Prezydencja bułgarska zdecydowała, że wobec tego prace będą kontynuowane na poziomie technicznym. Prawdopodobnie będzie już je prowadziła prezydencja austriacka w UE. Nie podoba nam się ten scenariusz, bo liczyliśmy, że dyskusja zostanie przeniesiona na poziom polityczny wobec wielotygodniowego spowolnienia prac nad dokumentem. Nie składamy broni” – powiedział PAP unijny dyplomata z kraju, który odpowiada się za szybkim przyjęciem nowych przepisów.
Austria przejmuje unijną prezydencję 1 lipca. Przeciągnięcie sprawy do okresu, w którym przewodnictwo będzie sprawować Wiedeń (do grudnia 2018 r.) jest fatalne z punktu widzenia krajów opowiadających się za zaostrzeniem przepisów. W Brukseli nikt nie ma wątpliwości, że Wiedeń, w którego interesie leży, by Nord Stream 2 powstał (w projekt jest zaangażowany austriacka spółka OMV), nie będzie skłonny do szybkiej pracy nad nowymi przepisami.
Projekt nowelizacji dyrektywy gazowej nie jest skomplikowany od strony prawnej. Ma jednak kluczowe znaczenia dla europejskiego rynku gazu - wprowadzone zmiany mają jednoznacznie wskazać, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom unijnego trzeciego pakietu energetycznego.
Jeśli takie przepisy zostałyby przyjęte, mogłyby zagrozić opłacalności projektu Nord Stream 2. Znaczenie ma jednak czas, bo budowa gazociągu już się rozpoczęła, a praca nad nowymi przepisami idzie opieszale. Część ekspertów wskazuje, że spowolnienie prac może spowodować, iż gazociąg powstanie, zanim nowe prawo wejdzie w życie.
Dlatego też Polska na początku czerwca na spotkaniu unijnych ministrów ds. energii w Luksemburgu wezwała do przyspieszenie prac. Do apelu dołączyło 10 innych krajów UE, natomiast przeciwko szybkim pracom wypowiedziały się wtedy cztery: Austria, Belgia, Holandia i Niemcy.
Wiceminister energii Michał Kurtyka mówił wtedy dziennikarzom w Luksemburgu, że ten apel to "ważny sygnał dla bułgarskiej prezydencji, która w tym momencie dzierży w swoich dłoniach przyszłość tego dokumentu". "Oczekujemy nie słów, ale czynów. (...) Zobaczmy, w jaki sposób prezydencja bułgarska weźmie pod uwagę to, że 11 krajów UE, Komisja Europejska, ale również PE oczekują, aby prace nad dyrektywą gazową przyspieszyły" - zaznaczył wiceminister.
Bułgarzy tłumaczyli wcześniej przewlekłość prac nad dyrektywą m.in. tym, że istnieją wątpliwości prawne co do kształtu nowych przepisów, a to wpływa na różnice zdań wśród krajów unijnych.
Niemcy, które są szczególnie zainteresowane projektem Nord Stream 2, bo gazociąg ma połączyć Rosję z ich krajem, w ostatnich tygodniach zmieniły argumenty. Na ostatnim spotkaniu ministrów w Luksemburgu ich przedstawiciele powiedzieli, że wkrótce mają rozpocząć się rozmowy między Rosją, Ukrainą i KE o przyszłości tranzytu gazu przez Ukrainę po wygaśnięciu umowy na przesył, a wejście w życie dyrektywy mogłoby osłabić pozycję negocjacyjną KE w tych rozmowach.
Dlatego - jak informują unijne źródła - niemiecki minister argumentował, że dyrektywa powinna być elementem tych negocjacji, a prace nad nią nie powinny przyspieszać.
"My uważamy, że kwestie dyrektywy gazowej i tranzytu przez Ukrainę powinny iść osobnym torem, że to są kwestie, których nie powinniśmy łączyć. Łączenie ich doprowadzi tylko i wyłącznie do osłabiania możliwości negocjacyjnych. Niemcy uważają odwrotnie. (...)Naszym zdaniem w kontekście faktu, iż społeczność międzynarodowa nie jest w stanie zagwarantować nienaruszalności granic na Ukrainie, trudno oczekiwać jasnych i przejrzystych, a przede wszystkim wiarygodnych deklaracji co do tego, że zostanie utrzymany tranzyt przez Ukrainę" - podkreślił Kurtyka odpowiadając na ten argument.
Komisja Europejska przedstawiła propozycje nowelizacji dyrektywy gazowej w listopadzie 2017 roku. Projekt musi być zaakceptowany przez kraje członkowskie, żeby mógł trafić do negocjacji z PE, który już nowe przepisy poparł. Dlatego po decyzji krajów ostateczny kształt dyrektywy mógłby zostać zaakceptowany dość szybko.
Z Brukseli Łukasz Osiński