Bułgarski centroprawicowy premier Bojko Borysow podkreślił w środę „absolutną konieczność” połączenia Bułgarii z gazociągiem Turecki Potok. To ważne dla całego regionu bałkańskiego, by nie znalazł się on w zbyt dużej zależności energetycznej od Turcji - dodał.
Na corocznym spotkaniu z bułgarskimi ambasadorami Borysow stwierdził, że spodziewa się zezwolenia od Komisji Europejskiej na rozpoczęcie negocjacji, by jedna z nitek forsowanego przez Rosję Tureckiego Potoku (Turkish Stream) szła przez Bułgarię.
„Powiedziałem w Brukseli, że podpiszę kartę drogową, by 15,7 mld metrów sześciennych gazu wpływało przez Turecki Potok do Bułgarii. Spodziewam się odpowiedzi. Jest to ważne, gdyż cały region (bałkański – PAP) w rzeczywistości stał się zbyt uzależniony od Turcji. Mając na uwadze obecny stan stosunków między UE a Turcją, powinniśmy zastanowić się, co będzie lepsze” – mówił.
Zdaniem Borysowa „procesy w Turcji postępują z prędkością, którą trudno sobie wyobrazić”. „Praktycznie chodzi o przekierowanie energetycznych potoków. (…) Trzeba rzeczywiście schować głowę w piasek, żeby nie widzieć, że kiedy Turecki Potok zostanie zbudowany i popłynie nim gaz, tranzyt przez Bułgarię zostanie wstrzymany. Nie przypadkiem przepustowość Tureckiego Potoku i obecnego gazociągu (przez Ukrainę – PAP) jest identyczna” – podkreślił premier.
Celem Borysowa jest, by Bułgaria nie straciła roli bałkańskiego dystrybutora gazu i wpływów z jego tranzytu. Premier dał do zrozumienia, że jego kraj „ucierpiał przez zbytnią lojalność wobec UE”. Było to nawiązanie do rezygnacji w 2014 roku przez Bułgarię z projektu Południowy Potok (South Stream), który miał zastąpić istniejący Transbałkański gazociąg przez Ukrainę, Mołdawię, Rumunię i Bułgarię, przekierowując dostawy dla regionu po dnie Morzem Czarnym.
Bułgaria zrezygnowała z udziału w projekcie, gdyż nie był on zgodny z unijnymi wymogami. Rosja obarczyła Bułgarię winą za fiasko projektu i przystąpiła do realizacji Tureckiego Potoku z Ankarą.
Już w chwili podpisania porozumienia z Turcją w końcu 2014 roku było jasne, że Bułgaria straci zyski z tranzytu mimo ważnej do 2030 roku umowy z Gazpromem.
Według danych przedsiębiorstwa tranzytowego Bułgartransgaz w 2015 roku tranzyt do Turcji wyniósł 11,9 mld metrów sześciennych gazu, do Grecji – 2 mld, do Macedonii – 130 mln. Zyski Bułgartransgazu wyniosły 360 mln lewów (180 mln euro), z tego 206 mln lewów (103 mln euro) z tranzytu.
Po wejściu do eksploatacji Tureckiego Potoku wstrzymany zostanie również tranzyt gazu z Bułgarii do Grecji, która podpisała porozumienie o przyłączenie się do Tureckiego Potoku.
Jednocześnie niezależnie od podjętych jeszcze w 2009 roku, po rosyjsko-ukraińskim kryzysie gazowym, decyzji o połączeniu bułgarskiej sieci gazociągowej z sieciami sąsiednich państw i otrzymaniu unijnego finansowania, gotowy jest wyłącznie interkonektor z Rumunią, lecz działa on wyłącznie w jedną stronę – z Bułgarii do Rumunii. Z Grecją podpisano porozumienie, lecz początek budowy jest wciąż odkładany, a z Turcji rura idzie tylko w jedną stronę bez możliwości rewersu.
Według niektórych bułgarskich mediów rozmowy z Rosją są już w toku.
Z Sofii Ewgenia Manołowa
man/ klm/ mal/