Nowy statek wśród zatrudnianych przez organizacje pozarządowe na Morzu Śródzimnym, których działanie polega głównie na podejmowaniu z wody blisko brzegów krajów północno-afrykańskich nielegalnych migrantów i przewożeniu ich do krajów południwej Europy, został wyczarterowany, na nieujawniony okres, samodzielnie przez organizację NGO "Lekarze bez granic" (MSF).
Statkiem tym jest Geo Barents. Stanowi on chyba nowość wśród statków określanych nieformalnie jako "ratownicze". Dotychczas adaptowano na statki "ratownicze" zatrudniane przez organizacje pozarządowe (NGO) głównie zaopatrzeniowce offshore (PSV), inne serwisowce offshore, byłe statki naukowo-badawcze, holowniki oceaniczne, itp.
Geo Barents to statek sejsmiczny (przeznaczony do poszukiwań podmorskich złóż ropy i gazu) przystosowany do - jak to się określa "ratowania ludzi znajdujących się w niebezpieczeństwie na morzu" (nr IMO 9252503; zbudowany w 2007 r. przez stocznie Aker Braila SA z Rumunii (kadłub) i Solstrand AS, z Tomrefjord w Norwegii; GT 4979, nośność 1293 t; długość całkowita 76,95 m, szerokość konstrukcyjna 14,60 m, zanurzenie 7,62 m; moc (dwuśrubowego) napędu głównego MCR 5304 kW (7212 KM), prędkość eksploatacyjne - 13,50 węzłów, maksymalna - 15,00 węzłów).
Właścicielem jednostki jest norweski armator Uksnoy & Co AS.
"Nasz powrót na Morze Śródziemne jest bezpośrednią konsekwencją bezwzględnej europejskiej polityki nieudzielania ludziom pomocy na morzu" - stwierdziła Ellen van der Velden, szefowa operacji "ratownictwa morskiego" MSF.
Jak twierdzi Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) w 2021 roku podczas prób przedostania się do Europy drogą morską zginęło już 557 osób.
W poprzedni weekend na włoską wyspę Lampedusa, zlokalizowaną między Tunezją a Sycylią, przybyło łodziami ponad 2000 osób. Rzym zażądał "redystrybucji" migrantów do innych krajów UE, na razie bez pozytywnego odzewu z ich strony.
"Lekarze bez Granic" (Médecins Sans Frontières - MSF) od 2015 roku dostarczają zespoły ratowników medycznych do pomocy na morzu - dotyczas zespoły te działały na na statkach innych organizacji "pomocowych", m.in. na jednostce Ocean Viking, ataptowanej do zadań "ratowniczych" w Szczecinie, który nie był jedyną jednostką przygotowaną do realizacji takiej działalności na Morzu Śródziemnym w polskich stoczniach.
Czytaj także:
Ostatnia praca stoczni MSR Gryfia w Świnoujściu - statek migrantów
Polacy na adaptowanym w Szczecinie statku mającym ratować migrantów na Morzu Śródziemnym
Długi na 77 metrów Geo Barents, wyposażony w lądowisko dla śmigłowców, pływa pod norweską banderą (w otwartym rejestrze NIS).
Na statku, przed wprowadzeniem do służby u MSF, przeprowadzono konieczne modyfikacje. Zaaranżowano na nim dwa pokłady, na którym mogą przebywać "rozbitkowie" - jeden dla mężczyzn, drugi dla kobiet i dzieci. Na statku jest m.in. ambulatorium (clinic), pokój położnych, medyczna sala obserwacyjna. Statek wyposażono w dwie szybkie łodzie, wodowane podczas akcji ratowniczych.
Statek opuścił w ostatni czwartek (13 maja) norweski port Alesund kierując się na Morze Śródziemne - jak twierdzi m.in. Deutsche Welle.
Jednak na razie deklaruje jako najbliższy port zawinięcia Zeebrugge (Brugię) w Belgii, gdzie może dotrzeć w niedzielę.
PBS
Fot.: MSF
Może warto poinformować, że do obowiązku rejestracji dodano obowiązek (odpłatnego, a jakże...) uzyskania numeru kadłuba (INI) - również wobec tych jednostek, które zbudowano na długo przed dniem, w którymś jakiś biurokrata wpadł na pomysł numerowania kadłubów?
Oraz, że nadawaniu numeru kadłuba będzie towarzyszył obowiązek nalepienia "naklejki kontrolnej" - której obecność będzie trzeba na wezwanie służb udowadniać?
Co do "procedury zatwierdzania nazwy" - niby znika, ale przecież nadal nazwa jachtu morskiego nie może się powtarzać i nadal urzędnik decydować będzie, czy nazwa, którą chce nadać właściciel jest "adekwatna"... Czy nie warto napisać, że "procedura znika - ale proceder - ma się tak samo, jak dotąd"?
Może warto powiadomić, że łączenie rejestracji (która ma być wyłacznie potwierdzeniem przynależności państwowej) z zapisami dotyczącymi tego "do jakiej siły wiatru wysokości fali jacht może żeglować" - to w przypadku jachtów śródlądowych powrót do przepisów z czasów PRL-u, a w przypadku jachtów morskich - zapis nie spotykany w procedurach rejestracji NIGDY DOTYCHCZAS?
Może warto przybliżyć zaprojektowaną już dla tego kuriozum procedurę, według której jacht nie posiadający aktualnego przeglądu technicznego albo aktualnej Karty Bezpieczeństwa (dziś wszystkie jachty śródlądowe i wszystkie rekreacyjne jachty morskie do 15m długości są z nich zwolnione) - otrzyma dokument rejestracyjny opatrzony zapisem, że "może żeglować" na fali o wysokości do... 30 cm?
Tak, mój jachcik też - mimo że jest to sprawdzony jacht morski, identycznej konstrukcji, jak kilkanaście jachtów, które okrążyły świat...
Zaiste - "dobra zmiana"...
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.