Po wycieku paliwa w Norylsku na północy Rosji i ustawieniu na rzekach pływających zapór, mających ograniczyć rozlewanie się plamy oleju, paliwo przedostało się za zapory i stężenie produktów naftowych za nimi przekracza normy - poinformowały władze we wtorek.
Za zaporami widzimy duże stężenie rozpuszczonych produktów naftowych. Zatem na dziś zapory - taka jest nasza wstępna ocena - są nieskutecznym sposobem na wykluczenie zanieczyszczenia obiektów wodnych - powiedziała wiceminister ekologii w regionalnym rządzie Julia Gumeniuk.
Urzędniczka dodała, że być może zapory zostały ustawione zbyt późno.
Przekroczenie norm wykryto w wodzie poza zaporami ustawionymi na rzece Ambarnaja. Obecność produktów naftowych stwierdzono także w jeziorze Piasino - poinformował gubernator Kraju Krasnojarskiego Aleksandr Uss. Podkreślił, że teraz nie można dopuścić do przedostania się paliwa do rzeki Piasina, która z jeziora biegnie dalej na północ i wpada do Morza Karskiego.
Wcześniej już ekolodzy ostrzegali, że olej napędowy, który trafił do rzek po wycieku z elektrowni, jest bardziej toksyczny niż ropa naftowa i że nie będzie można go całkowicie usunąć.
Do największego w rosyjskiej Arktyce wycieku paliwa doszło 29 maja. Około 21 tysięcy ton oleju napędowego wyciekło ze zbiornika na terenie elektrowni należącej do Norylsko-Tajmyrskiej Firmy Paliwowo-Energetycznej. Gubernator Uss poinformował Moskwę o katastrofie 31 maja. Najpierw utrzymywano, że nie ma groźby skażenia. Ratownicy przybyli na miejsce katastrofy w nocy z 31 maja na 1 czerwca, a dwa dni później prezydent Rosji Władimir Putin wprowadził w Norylsku stan wyjątkowy.
Z Moskwy Anna Wróbel