Jest szansa, by polskie marki kosmetyczne zaistniały na tureckim rynku - oceniła w rozmowie z PAP szefowa biura PAIH w Stambule Joanna Snopek-Berbercioglu. Na duże zainteresowanie może też liczyć nasz sektor jachtowy, którego produkty są uznane na całym świecie.
"Turecki rynek, choć nieodległy, nie jest łatwy dla polskich przedsiębiorców, szczególnie z sektora MŚP, którzy nie mają, jak duże firmy, potężnego zaplecza finansowego, doradców" - przyznała Snopek-Berbercioglu ze stambulskiego biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.
Dodała, że nasi przedsiębiorcy przyzwyczaili się do realiów rodzimego i unijnego rynku i próbują traktować Turcję jak rynek wewnętrzny. "Tymczasem jest to kraj pozaunijny i choćby pewne regulacje prawne, administracyjne różnią się od tego, do czego są przyzwyczajeni" - wskazała. Dodała, że barierą jest już sam język, a większość dokumentacji potrzebna do wejścia na rynek jest po turecku. "I to ich trochę odstrasza" - oceniła.
"Za każdym razem, gdy rozmawiam z polskimi przedsiębiorcami mocno podkreślam, że Turcja to jest okno na cały Bliski Wschód. Wejście w relacje z biznesem tureckim może otworzyć kolejne drzwi" - powiedziała. Zachęciła polskich przedsiębiorców zainteresowanych ekspansją na te rynki do kontaktu z biurem PAIH. "Budujemy sieć wsparcia po stronie tureckiej: kancelarie podatkowe, kancelarie prawne, agenci prawni, firmy logistyczne, którzy w razie potrzeby zasięgnięcia informacji u źródła są gotowe taką usługę dostarczyć" - wyliczyła.
Snopek-Berbercioglu widzi zainteresowanie polskich firm rynkiem tureckim. "Przekrój sektorowy jest duży od stricte konsumenckiego, typu kosmetyki, po sektor IT/ICT, zwłaszcza polskie stat-upy" - powiedziała. Jako przykład podała jedną z młodych polskich firm, która prezentowała niedawno tureckim rolnikom rozwiązania do zarządzania gospodarstwem rolnym.
Podkreśliła też, że aby robić interesy w Turcji trzeba się uzbroić w cierpliwość. "W Turcji biznes jest mocno relacyjny, umowy są ważne, ale równie, jeżeli nie bardziej istotne jest to, w jakiej jesteśmy relacji z kontrahentem. Trzeba być bardzo cierpliwym, bo turecki przedsiębiorca musi nas poznać. Umów nie podpisuje się na spotkaniu w pięć minut - najpierw trzeba porozmawiać o pogodzie, rodzinie, wakacjach - musi powstać chemia, żeby przejść do biznesu" - podkreśliła.
Wskazała też na zainteresowanie firm tureckich rynkiem polskim. "Np. biuro firmy Gülermak w Polsce stało się hubem, który obsługuje nawet odległy rynek kazachstański. Są tureckie firmy, które chcą robić biznes w Europie Zachodniej, ale ze względów kosztowych łatwiej im ulokować swoje centa tutaj" - mówiła. Podkreśliła, że nasz kraj "jako jedna wielka strefa ekonomiczna" jest potencjalnie dobrym docelowym miejscem dla tureckiego biznesu.
W ostatnich latach Turcja stała się jednym z największych konkurentów Polski na rynku budowy zarówno częściowo wyposażonych (w podwykonawstwie dla stoczni zagranicznych), jak i w pełni wyposażonych (pod klucz, kontraktowanych bezpośrednio przez armatorów) statków, zwłaszcza promów dwustronnych ("fiordowych"), statków rybackich oraz statków do przewozu żywych ryb przeznaczonych głównie dla Norwegii [red. Portalu Morskiego].
Magdalena Jarco