Wystawę z okazji 25. rocznicy zatonięcia promu Jan Heweliusz oraz 50. rocznicy powstania stałej komunikacji promowej Polską a Skandynawią, przygotowało Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Wernisaż ekspozycji pt. "Bałtycka autostrada" odbędzie się w piątek.
"Organizując wystawę chcemy uhonorować rocznicę katastrofy Jana Heweliusza, a jednocześnie przypomnieć, że w 2017 r. upłynęło pół wieku od otwarcia stałej komunikacji promowej między Polską a państwami skandynawskimi. W 1967 r. Polska Żegluga Morska uruchomiła linię ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad na promie Gryf. Wprawdzie po wojnie też funkcjonowały połączenia morskie między naszym krajem a Skandynawią, ale nie miały one regularnego charakteru" - powiedział PAP kurator ekspozycji Marek Twardowski.
Na wystawie w siedzibie głównej NMM, w spichlerzach na wyspie Ołowiance, na 18 tablicach przedstawionych zostanie prawie 60 promów, które od 1945 r. kursowały i kursują z Gdyni, Gdańska i Świnoujścia, głównie do portów szwedzkich. Dwie plansze opowiadać będą o promie Jan Heweliusz, który zatonął na Bałtyku w nocy 13 na 14 stycznia 1993 roku. Zginęło wtedy 55 osób – 20 marynarzy i 35 pasażerów, a uratowano zaledwie 9 członków załogi.
Oprócz tablic, na wystawie znajdzie się także model Jana Heweliusza w skali 1:100 oraz oryginalne koło ratunkowe z tego promu. Widzowie będą mogli również zobaczyć powstały specjalnie na potrzeby wystawy gwasz autorstwa wielkopolskiego marynisty Grzegorza Nawrockiego, przedstawiający moment katastrofy statku.
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku Jan Heweliusz wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne - sztorm miał wówczas moc huraganu, wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów. Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia prom zatonął. Jego wrak spoczywa na głębokości 25 metrów pod powierzchnią morza.
Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez 6 lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka "Euroafrica" i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji, wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Za współwinnych tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze mimo ekstremalnych warunków pogodowych (zginął w katastrofie).
Sprawa została skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2005 r. przyznał odszkodowania po 4,6 tys. euro za straty moralne jedenaściorgu krewnym i członkom rodzin ofiar katastrofy. Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: ten sam sędzia prowadził postępowanie śledcze, a następnie orzekał jako przewodniczący składu.
Wystawa w Narodowym Muzeum Morskim będzie czynna do 6 maja.
autor: Robert Pietrzak
rop/ aszw/
Byłem przypadkowo świadkiem jego rozmowy w przedziale pociągu relacji Gdynia - Szczecin z jakimś innym facetem do którego powiedział , cyt.: "Po moim trupie wyjdzie prawda o przyczynie zatonięcia Heweliusza...".
Tym człowiekiem był Sulatycki, który teraz chowa się pod suknią tow.Rydzyka. Tej wypowiedzi nie zapomnę i i nie wybaczę do końca życia.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.