Latem z Gdyni wyruszy kolejna morska ekspedycja w poszukiwaniu wraku zaginionego w maju 1940 r. ORP Orzeł. Grupa Polaków chce przebadać 1500 km kw. dna Morza Północnego. Opierają się na tezie, że okręt został przypadkowo zbombardowany przez angielski samolot.
O planowanej wyprawie poinformował w czwartek jeden z jej organizatorów - Tomasz Stachura. Przypomniał, że będzie to już czwarta przygotowana przez tą samą grupę ekspedycja w poszukiwaniu ORP Orzeł, w tym trzecia, u podstawy której leży hipoteza mówiąca, iż okręt zatonął w efekcie przypadkowego zbombardowania.
„Kwerendy prowadzone w ciągu ostatniego roku w różnych archiwach, w tym brytyjskich, zaowocowały odnalezieniem kolejnych dokumentów, które jeszcze bardziej uprawdopodobniają teorię, wedle której okręt w dniu 3 czerwca 1940 roku padł ofiarą bratobójczego ataku lotnictwa brytyjskiego” – powiedział PAP Stachura.
Historyk Hubert Jando, który od lat bada sprawę zaginięcia ORP Orzeł (napisał na ten temat doktorat oraz książkę pt. "ORP Orzeł. Historia i hipotezy jego zatonięcia") i współpracuje z grupą poszukiwawczą, przypomniał w rozmowie z PAP, że hipotez dotyczących okoliczności, w jakich zaginął "Orzeł" jest bardzo wiele. Zaznaczył, że najbardziej prawdopodobne trzy mówią, że okręt uległ awarii, został zatopiony w wyniku omyłkowego ostrzału z pokładu angielskiego samolotu lub został zniszczony po wpłynięciu na któreś z pól minowych.
„Ja upieram się przy drugiej teorii. W ostatnim czasie dotarłem do kolejnych dokumentów, które potwierdzają, że taki atak angielskiego samolotu na niezidentyfikowany dotąd okręt, miał miejsce, a jednym okrętem operującym w tym czasie w rejonie Morza Północnego, który nie powrócił wówczas do bazy, był Orzeł” – powiedział PAP Jando.
Dodał, że do dziś dotarł do kilkunastu dokumentów, które pośrednio potwierdzają teorię dotyczącą przypadkowego bratobójczego ataku, a – w jego opinii - w nieudostępnionych bądź niezbadanych dotąd zasobach archiwów brytyjskich może znajdować się nawet bezpośrednie potwierdzenie tej hipotezy. Jando wyjaśnił też, że źródła, które badał ostatnio wskazują na to, że do takiego ataku mogło dojść w strefie, w której lotnictwo brytyjskie obowiązywały ograniczenia dotyczące ataków na okręty.
Finansowana ze środków prywatnych wyprawa w poszukiwaniu ORP Orzeł planowana jest na drugą połowę czerwca. Ma wziąć w niej udział polski statek badawczy wyposażony w nowoczesny sprzęt hydrograficzny. Jak wyjaśnił Stachura, w planach jest przebadanie za pomocą sonarów około 1500 km kw. dna Morza Północnego.
Ekspedycje "Santi odnaleźć Orła" (Santi to nazwa firmy, której szefem jest Stachura, a która jest sponsorem tytularnym projektu) prowadzone są systematycznie – co roku – poczynając od roku 2014. W ramach dwóch pierwszych wypraw przeczesano za pomocą sonarów dwa wytypowane obszary dna Morza Północnego w pobliżu wybrzeży Anglii. Ze względu na ograniczenia sprzętowe były to obszary dużo mniejsze od tego, który ma zostać zbadany w 2017 r. Z kolei w 2016 r. poszukiwania prowadzone były u wybrzeży Holandii, a ich rejon wyznaczono w oparciu o hipotezę zakładającą, iż ORP Orzeł został zatopiony przez niemiecki okręt.
Wieloletnim partnerem projektu "Santi odnaleźć Orła" jest Instytut Morski w Gdańsku, który udostępnia na potrzeby poszukiwań swój sprzęt hydrograficzny. W tym roku w organizację wyprawy włączyła się też firma Yellow Cargo Express sp. z o.o., która ma zapewnić wsparcie logistyczne.
Przed ekspedycjami z serii "Santi", odbyło się kilka innych wypraw mających na celu odnalezienie wraku "Orła". Część z nich prowadziła choćby Marynarka Wojenna działająca wspólnie z kilkoma innymi instytucjami, w tym Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku. Wszystkie te wyprawy, podobnie jak dotychczasowe ekspedycje z cyklu "Santi", zakończyły się fiaskiem.
ORP Orzeł został zbudowany w okresie międzywojennym, głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa, w jednej z holenderskich stoczni. Wyposażony m.in. w 12 wyrzutni torpedowych i jedno podwójne działko przeciwlotnicze ORP "Orzeł" zawinął do portu w Gdyni 10 lutego 1939 roku.
Rano 1 września 1939 roku Orzeł wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim od strony morza. 15 września okręt zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana. Jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia.
W nocy polscy marynarze porwali okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii.
Orzeł został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię.
Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP Orzeł wypłynęła w swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.
aks/ agz/
Okręt RP ma dowódcę, a nie kapitana
mapy się kreśli a nie rysje, mapa Bałtyku została w "narysowana " na podstawie wykazu latarni morskich Bałtyku , przeoczonego przez Estończyków.
Okręt nie został porwany przez marynarzy lecz uciekł / wydostał sie z pilnie strzeżonego portu internowania.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.