Porywacze uprowadzonego w niedzielę na Morzu Czerwonym samochodowca Galaxy Leader we wtorek po raz pierwszy wystosowali żądania i podali warunki ewentualnych negocjacji - poinformowała bułgarska telewizja publiczna. Bułgarskie media i władze interesują się losem statku, ponieważ kapitan i jego zastępca są Bułgarami.
Galaxy Leader został porwany przez sprzymierzoną z Iranem jemeńską milicję Huti. Operatorem pływającego pod banderą Bahamów statku jest japońska firma NYK, ale jednostka należy do firmy zarejestrowanej na Wyspie Man (dependencja brytyjska), w której udziały ma izraelski biznesmen Rami Ungar.
Załoga składa się z 25 osób, w tym dwóch Bułgarów; pozostali to Ukraińcy, Meksykanie i Filipińczycy. Według doniesień na statku nie ma ani jednego Izraelczyka.
Jeden z czołowych działaczy szyickiego ruchu Huti Muhammad Ali al-Husi poinformował w internecie, pod jakimi warunkami będzie można rozpocząć negocjacje o uwolnieniu załogi. Zgodnie z przypuszczeniami ekspertów chodzi o warunki polityczne. "Jeżeli Ameryka i Izrael przestaną zabijać Palestyńczyków w Gazie, zapewnią tam wodę, leki i żywność, wówczas będzie można rozmawiać o izraelskim statku. Ataku dokonała jemeńska marynarka wojenna" - napisał.
Porwanie statku potępiły m.in. USA, Wielka Brytania, ONZ i Izrael.
Obecność obywateli bułgarskich na porwanym statku potwierdziły władze w Sofii. Wicepremier i szefowa MSZ Maria Gabriel zaapelowała, by sprawie dawać jak najmniejszy rozgłos. Podkreśliła, że jej resort jest w stałym kontakcie z partnerami międzynarodowymi i bułgarskimi placówkami w regionie. O kontaktach z partnerami poinformował również przedstawiciel MSW Żiwko Kocew.
Z Sofii Ewgenia Manołowa; red.: PBS (PortalMorski.pl)
Fot.: Houthis Media Center