Statek niemieckiej organizacji pozarządowej Lifeline, który w środę zawinął do maltańskiego portu, aby po sześciu dniach oczekiwania na pozwolenie mogło zejść na ląd 233 imigrantów, został unieruchomiony przy nabrzeżu, a jego kapitan jest przesłuchiwany.
Dziennik "MaltaToday" cytując w czwartkowym numerze źródła rządowe pisze, że celem dochodzenia jest wyjaśnienie, do kogo należy statek, który jest zarejestrowany pod banderą holenderską, ale nie figuruje w holenderskim rejestrze jednostek pływających.
Załoga statku składa się z ośmiu osób; płynął na nim również włoski fotograf.
Migranci, którzy znajdowali się na statku, zostali skierowani do ośrodka dla uchodźców w miejscowości Marsa. Troje spośród pięciorga dzieci płynących tym statkiem umieszczono w szpitalu. Jedno z nich ma dwa i pół roku i nie odnaleziono jego rodziców.
Premier Malty Joseph Muscat zapowiedział wdrożenie dochodzenia wobec kapitana statku, ponieważ nie chciał on podporządkować się rozkazom wydawanym z Centrum Koordynacji w Libii oraz we Włoszech.
Organizacja Lifeline odpowiedziała oświadczeniem, że te zarzuty są fałszywe.
"Jedynym rozkazem, któremu statek się nie podporządkował, było wezwanie ze strony tzw. Libijskiej Służby Ochrony Wybrzeża. Nie respektuje ona Konwencji Genewskiej w sprawie uchodźców, a zatem działa nielegalnie" - wyjaśnia Lifeline.
Premier Muscat oświadczył w czwartek, że postanowił zezwolić na wpłynięcie statku z migrantami do maltańskiego portu po osiągnięciu porozumienia w sprawie rozdzielenia ich między ośmioma krajami Unii Europejskiej - Maltą, Irlandią, Włochami, Luksemburgiem, Portugalią, Francją, Belgią i Holandią.
ik/ mc/
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.