Promy elektryczne to nie tylko niższe koszty eksploatacji i przyjazne dla środowiska rozwiązania. Zdaniem ekspertów, to także tysiące nowych miejsc pracy.
O wykorzystaniu promów elektrycznych, które obecnie sprawdzają się szczególnie na krótkich trasach, myśli coraz więcej operatorów. Specjaliści już dziś nie mają wątpliwości, że technologię tę czeka świetlana przyszłość. To oznacza nowe etaty. Nie chodzi tu jedynie o sam proces budowy statków, ale też m.in. nowe miejsca pracy związane z rozbudową infrastruktury. Na prawdziwe żniwa będą mogą liczyć duńskie stocznie – prognozuje Jenny N. Braat, dyrektor stowarzyszenia Danske Maritime. Jego przewidywania są dość odważne.
- To wszystko przez to, że gdy patrzymy na efekt wtórny na lokalnym rynku oraz skutkach dla biznesu, zazwyczaj możemy pomnożyć jeden etat w danej stoczni przez siedem - wyjaśnia Jenny N. Braat.
Jako jeden z pierwszych beneficjentów zapowiadanego przez specjalistę boomu na promy elektryczne oraz infrastrukturę, która jest konieczna do ich obsługi, przedstawiana jest stocznia Søby na wyspie Ærø. Już wkrótce rozpocznie się tam budowa nowoczesnego, napędzanego energią elektryczną promu, który będzie obsługiwał połączenia właśnie na duńską wyspę Ærø. Nowa jednostka będzie miała 50 metrów długości, a na pokład będzie mogła zabrać 147 pasażerów oraz 25 pojazdów. W ten sposób stanie się największym na świecie promem pasażersko-samochodowym tego typu, który będzie zasilany wyłącznie energią elektryczną. Zastosowane technologie pozwolą na ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 2 tysiące ton rocznie, a związków azotu o 41,5 tony rocznie.
Prom na wyspę Ærø ma rozpocząć regularny serwis w 2017 r. Jego budowa oznacza bezpośrednie zatrudnienie dla 40 osób, ale Jenny N. Braat zaznacza, że inwestycja to miejsca pracy nawet dla ponad 200 ludzi – wśród nich dla osób, które zatrudnione są przez lokalny biznes. Nietrudno sobie zatem wyobrazić, jaki wpływ na rynek pracy będzie miało uruchomienie budowy kilku kolejnych promów.
Czytaj też: Ma być ekologicznie i tanio. Pierwszy elektryczny prom popłynie na wyspę Ærø w 2017 r.
Według Braata, liczby są astronomiczne. W najbliższych latach, gdy będą pojawiały się zamówienia na kolejne promy, na pracę związaną bezpośrednio lub pośrednio z realizacją tych inwestycji mogą liczyć nawet setki tysięcy osób.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę ten potencjał, to w teorii w najbliższych latach będzie to oznaczało walkę nawet o 200 tysięcy miejsc pracy - powiedział Braat. - Np. w Indonezji, gdzie byłem kilka tygodni temu z wizytą, istnieje pilna potrzeba budowy infrastruktury dla wielu wysp i rzek w kraju.
Pod względem inwestycji w promy elektryczne nowe ścieżki wyznacza na razie właśnie Ærøfærgerne. Przewoźnik, dla którego budowany jest nowoczesny prom w stoczni Søby, zapowiedział, że w 2021 r. zamiast trzech jednostek zasilanych paliwem konwencjonalnym, chce mieć w swojej flocie cztery promy elektryczne. Już dziś operator szacuje, że jego flota będzie nie tylko bardziej przyjazna środowisku. Dzięki wprowadzonym przepisom, pozwoli też na znaczące oszczędności w wydatkach na energię, które mogą sięgnąć połowy obecnych kosztów.
PromySkat
Źródło: Danske Maritime