Rodzina jednego z członków załogi zaginionego statku El Faro wnosi sprawę do sądu - pozywa kapitana i armatora na 100 mln dolarów. Statek zatonął u wybrzeży Bahamów podczas huraganu Joaquin dwa tygodnie temu.
Pozew został złożony przeciwko zaginionemu kapitanowi El Faro oraz armatorowi statku Tote Services i Tote Maritime Puerto Rico.
Prokurator Willie E. Gary, otoczony przez innych krewnych członków załogi, powiedział dziennikarzom przed budynkiem sądowym, iż El Faro nie powinien w ogóle opuścić portu. Według niego statek nie spełniał odpowiednich standardów bezpieczeństwa. Prokurator dodał także, że na jednym pozwie sprawa się nie zakończy.
Zastrzeżenia co do stanu technicznego statku mieli również marynarze, którzy kiedyś służyli na El Faro. Na łamach amerykańskiego dziennika New York Times ukazała się ich wypowiedź związana z wadliwymi urządzeniami do opuszczania łodzi ratunkowych, jak i zbyt łatwego wypełniania się wodą pomieszczeń statków w czasie deszczu.
Przypomnijmy, że do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło 1 października. Wtedy to stracono łączność ze statkiem El Faro, a po sześciu dniach poszukiwań, poinformowano o jego zatonięciu. Ekipy ratunkowe przeszukały obszar o powierzchni ponad 400 km kw. od wybrzeża Bahamów.
Statek był na trasie z Jacksonville na Florydzie do portu San Juan na Puerto Rico. Na jego pokładzie znajdowało się pięciu Polaków zatrudnionych, jako ekipa do prowadzenia napraw podczas rejsu. W dalszym ciągu nie wiadomo jednak, jakie prace były wykonywane na El Faro i czy przyczyniły się do zatonięcia statku.
W niedzielę, 4 października poinformowano o odnalezieniu przedmiotów należących do jednostki. Były to m.in. kamizelki i koła ratunkowe, natomiast w poniedziałek, 5 października znaleziono ciało jednego z marynarzy oraz zniszczoną łódź ratunkową.
Była to największa katastrofa statku płynącego pod banderą USA od 30 lat.
AL
Jakby każdy dostał po 100mln $ firmie by nie wystarczyło kasy...
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.