Na pobudzenie gospodarki krajów członkowskich Unia Europejska ma przeznaczyć 315 mld euro.
Marek Gróbarczyk, europoseł, bardzo entuzjastycznie odnosi się do nowego planu inwestycyjnego, który przedstawił Jean Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej.
- Szef KE proponuje całkowicie inny sposób myślenia - stwierdza europoseł. - 315 mld euro ma pobudzić gospodarkę. To ogromne pieniądze.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że wybrane projekty będą przygotowywane przez komitet sterujący i państwa członkowskie.
- Rząd będzie zgłaszał projekty strategiczne - dodaje. - Mają gwarantować m.in. wzrost miejsc pracy, zatrudnienie młodych ludzi, walkę z kryzysem, budzić zainteresowanie instytucji finansowych.
Gróbarczyk podkreśla, że nowy plan może stanowić przełom w naszym przemyśle stoczniowym.
- Ostatnie badania wskazują, że ta branża jest na fali wznoszącej - podkreśla europoseł. - Ryzyko więc maleje, co więcej, państwa będą gwarantami inwestycji. Przemysł stoczniowy jest w moim przekonaniu jedynym, w który możemy zainwestować. Idealnie wpisuje się w plan Junckera. To szansa dla wszystkich towarzystw inwestycyjnych, które dzisiaj są właścicielami stoczni, a nie mają pomysłu pozyskania kapitału na budowę statków.
Plan szefa KE jest przykładem interwencjonizmu, zaprzeczeniem wolnego rynku. Jeszcze kilka lat temu, to było niedopuszczalne. Jednak zdaniem Gróbarczyka, właśnie taka polityka unitów doprowadziła do zapaści wielu państw i upadku m.in. przemysłu stoczniowego w naszym kraju.
- Dlatego teraz, bez wsparcia rządowego inwestorzy nie są w stanie inwestować - dodaje.
Europoseł Bogusław Liberadzki tłumaczy, że słowem kluczem do wyjaśnienia takiego zwrotu jest reindustrializacja Unii Europejskiej. Jego zdaniem to pojęcie pojawiło się na unijnym forum już w 2010 roku.
- Juncker zrozumiał, że musimy uprzemysłowić Unię - kontynuuje prof. Liberadzki. - Państwom, które mają wysoki udział przemysłu w gospodarce, dobrze się wiedzie, np. Niemcom. W kryzysie znalazły się te, w których dominują usługi: Hiszpania, Portugalia, Grecja. Siłą niemieckiego przemysłu jest też to, że produkują rzeczy chciane, i liczy się marka "made in Germany". W Polsce produkujemy, ale w fabrykach z zachodnim kapitałem. Raczej dlatego, że nadal stanowimy tanią siłę roboczą. A potrzeba nam przemysłów z perspektywą, uniezależniających od importu, to także dotyczy przemysłu stoczniowego.
Europoseł nie przekreśla szansy na budowanie statków w Szczecinie.
- Pytanie, czy to, co pozostało, da się skonsolidować? Potrzeba też wizji. Musielibyśmy udowodnić, że nadal posiadamy potencjał ludzki, projektowy. Sugerowałbym raczej stocznię średniej wielkości, z możliwością rozwoju. By nie drażnić konkurentów - dodaje.
Grzegorz Huszcz, prezes Szczecińskiego Parku Przemysłowego (gospodarz terenów po stoczni) informuje, że spółka ma wynajęte nabrzeża i hale. Ubolewa nad głębokością przy nabrzeżach. Spółka poprawia infrastrukturę, na razie preferuje pomysł kilku dominujących firm.
To znakomite lody.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.