Protestujący rybacy rekreacyjni zaapelowali w czwartek do premiera Mateusza Morawieckiego do zażegnania kryzysu, który dotknął tę branżę. Nie wykluczają, że w ostateczności może dojść do blokady portów w Gdańsku i Gdyni.
Treść apelu do szefa rządu przedstawił na konferencji prasowej w Gdyni prezes Stowarzyszenia Armatorów Jachtów Komercyjno-Sportowych SAJKS z Kołobrzegu oraz członek sztabu kryzysowego rybołówstwa rekreacyjnego Waldemar Giżanowski.
W związku z tragiczną sytuacją ludzi żyjących z rybołówstwa rekreacyjnego wzywamy Pana Premiera do realnego zażegnania kryzysu, jaki dotknął naszą branżę. Jesteśmy zdesperowani, bo od czterech miesięcy nie mamy możliwości zarabiania i funkcjonowania w realnym życiu. Nasze postulaty są niezmienne, chcemy równego traktowania naszego środowiska względem innych podmiotów podległych ministerstwu (gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej) – głosi pismo.
Armatorzy rybołówstwa rekreacyjnego podkreślili, że propozycja przedstawiona przez MGMiŻŚ jest nie do przyjęcia.
Chcemy realnej pomocy, bo cierpią polskie dzieci, polskie matki. Proszę ratować swoich obywateli – napisali.
Od godzin rannych w czwartek ok. 50 jednostek rybołówstwa rekreacyjnego w ramach protestu pływało na podejściu do portów w Gdańsku i Gdyni. Nie blokowali jednak ruchu innych statków.
Armatorzy zajmujący się rybołówstwem rekreacyjnym są w ciężkim położeniu po decyzji UE, która wprowadziła od stycznia 2020 r. zakaz połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku, także rekreacyjnego. Rygory zostały wprowadzone w związku z fatalnym stanem populacji tego gatunku w wodach Bałtyku.
Rybacy rekreacyjni - jak wskazują - nie otrzymali obiecanej przez resort pomocy finansowej. Chodzi im o możliwość złomowania ponad 100 jednostek, odszkodowanie za wprowadzenie zakazu połowy dorsza oraz rekompensaty dla załóg z tytułu utraty miejsc pracy. Ich zdaniem, potrzeba na to ok. 150 mln zł.
Szef MGMiŻŚ Marek Gróbarczyk mówił w poniedziałek w RMF FM, że do rybaków rekreacyjnych do końca II kwartału trafi 20 mln zł.
Kwota 20 mln zł oferowana przez pana ministra na zaspokojenie potrzeb armatorów rybołówstwa rekreacyjnego jest chyba kpiną z naszego środowiska, to jest 10 procent wartości naszych jednostek. To nie jest proste zezłomować coś, czego człowiek się dorabiał przez całe życie. Dzisiejsza forma protestu jest delikatna. Liczymy jeszcze, że rząd będzie chciał rozmawiać – mówił na konferencji prasowej Giżanowski.
Jesteśmy postawieni pod ścianą. Forma ostrzejsza protestu na pewno będzie wpływała na utrudnienie ruchu innych statków w porcie. Na posiedzeniu sztabu kryzysowego będziemy się jeszcze zastanawiać nad formą protestu – dodał armator. Giżanowski dodał, że rybacy rekreacyjni liczą się z represjami służb państwa w wypadku zaostrzenia protestu. Liczyliśmy i liczymy cały czas, że jeszcze można wrócić do rozmów. Dopuszczamy wszystkie możliwości protestu, ponieważ nie mamy nic do stracenia - mówił.
W połowie stycznia br. Gróbarczyk podpisał ze sztabem kryzysowym armatorów rybołówstwa rekreacyjnego porozumienie, które - jak informował resort - kończyło protest i zakładało wsparcie branży w związku z unijnym zakazem połowu dorsza na Bałtyku. Zgodnie z porozumieniem do końca marca miały być znane szczegółowe warunki pomocy dla armatorów.
Sztab kryzysowy reprezentuje ponad 100 armatorów, którzy zatrudniają po dwóch, trzech pracowników i organizowali wyprawy dla wędkarzy zajmujących się rekreacyjnie rybołówstwem morskim.
W listopadzie ub.r. w ramach protestu 92 morskie jednostki wędkarskie przez dwie godziny blokowały porty na środkowym Pomorzu. Już wtedy armatorzy zapowiadali, że w razie niespełnienia ich postulatów może dojść do zablokowania portów w Gdańsku, Gdyni i Świnoujściu.
autor: Robert Pietrzak
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.