Biały Dom sprzeciwia się planom resortu finansów USA nałożenia sankcji na dodatkowe ok. 80 rosyjskich tankowców z floty cieni wywożących rosyjską ropę po cenach powyżej nałożonego przez G7 limitu - podał "Washington Post". Powodem mają być obawy o inflację i wyborcze szanse prezydenta Joe Bidena.
Jak pisze publicysta dziennika David Ignatius, mimo "mocnych rekomendacji" ze strony ministerstwa skarbu by nałożyć kolejny pakiet sankcji na tankowce należące do państwowego armatora rosyjskiego Sowkomfłot, Biały Dom sprzeciwił się temu posunięciu.
Według urzędników Białego Domu, na których powołuje się dziennik, równowaga na globalnym rynku energii jest obecnie tak delikatna, że jakiekolwiek jej naruszenie może spowodować ostry wzrost cen. Mają się oni też obawiać, że Władimir Putin celowo obniży podaż surowca, powodując wzrost cen, by uderzyć w wyborcze szanse Bidena, bo inflacja jest jednym z głównych tematów kampanii.
Ignatius komentuje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie wydobycia ropy naftowej przez Arabię Saudyjską, "rzekomego nowego kumpla Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie". Jak na razie jednak grupa OPEC+, w której Saudyjczycy mają duże wpływy, zdecydował się przedłużyć obecne duże cięcia w produkcji do 2025 r.
Przedstawiciele amerykańskiego resortu finansów uważają obawy swoich kolegów z Białego Domu za przesadne, wskazując, że pierwsza seria sankcji na flotę cieni nie spowodowała zwiększenia cen, lecz zmusiła Rosję do zaoferowania większych obniżek.
Tzw. flota cieni - tanie, stare tankowce niekorzystające z zachodnich usług - są głównym sposobem Rosji na sprzedawanie swojej ropy po cenie wyższej od nałożonego przez G7 limitu ustalonego na 60 dolarów za baryłkę. Szacuje się, że odpowiadają one obecnie za około połowę eksportu rosyjskiej ropy naftowej. Kolejne 40 proc. to tankowce należące do innego państwowego giganta, Rosnieftu. Flota ta złożona z ok. 100 statków ma być zarządzana przez trzech Azerów i również ona jest rozważana jako potencjalny cel sankcji, ale nie stanie się to bez aprobaty Białego Domu.
Biden waha się między pomaganiem Ukrainie, a pomaganiem sobie. To nie jest łatwy wybór. I nawet Ukraińcy mogliby się zgodzić, że skoro Donald Trump czyha, by go zastąpić, to nie jest moment, aby Biden zrobił cokolwiek, co groziłoby ponownym wybuchem inflacji - komentuje Ignatius.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński