Wstrzymanie przez Niemcy certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 to ważny i silny sygnał przed pojawieniem się unijnych sankcji - ocenia analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Agata Łoskot-Strachota. Jak dodaje, duże znaczenie będzie miała odpowiedź Rosji.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił we wtorek, że z powodu uznania przez Rosję niepodległości separatystycznych tzw. republik ludowych: Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL) polecił ministerstwu gospodarki wycofanie z urzędu regulacyjnego BNetzA opinii ws. wpływu uruchomienia Nord Stream 2 na bezpieczeństwo dostaw gazu do Republiki Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej. Skierowana w październiku 2021 r. opinia stwierdza, że wydanie certyfikatu operatora Nord Stream 2 nie zagraża bezpieczeństwu dostaw.
"Obecnie sytuacja jest fundamentalnie inna" - stwierdził Scholz, dodając, że być może jego polecenie "brzmi technicznie", ale bez opinii ministerstwa certyfikacja nie może nastąpić. Zaznaczył, że ministerstwo gospodarki będzie oceniać sytuację w miarę jej rozwoju.
"Sugestia jest taka, że niemiecki rząd postrzega wpływ Nord Stream 2 negatywnie" - powiedziała PAP analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich Agata Łoskot-Strachota. "To jest ważne, to jest silny sygnał ze strony Niemiec przed wspólnymi unijnymi sankcjami" - dodała. "Wstrzymanie procesu certyfikacji jest ważne symbolicznie, strategicznie, ważne dla Niemiec, ale to nie był szlak, którym płynął gaz. Istnieją inne szlaki, ale od kilku miesięcy przesył gazu nimi był systematycznie ograniczany, jak np. przez gazociąg jamalski do Niemiec, czy gazociągami ukraińskimi" - przypomniała.
Jak zwróciła uwagę, nie znamy jeszcze reakcji Rosji, chociaż nieco wcześniej przed wystąpieniem Scholza Władimir Putin stwierdził, że sytuacja na granicach Ukrainy nie wpłynie na dostawy surowców energetycznych, w tym gazu, z Rosji. "Nie wiemy też, jakie będą inne sankcje, ale wydaje się, że nie dotkną bezpośrednio handlu surowcami" - zaznaczyła Łoskot-Strachota.
Jak dodała, otwarte jest pytanie, czy w odpowiedzi na decyzję Niemiec nie pojawią się jakieś komplikacje w dostawach. "Obawiam się, że w obecnej sytuacji nie ma co liczyć na zmiany pozytywne, czyli zwiększenie dostaw z Rosji" - oceniła. Z drugiej strony, zdaniem ekspertki, nie wydaje się obecnie, żeby bez jakiejś poważniejszej eskalacji konfliktu należało się spodziewać zakłóceń w dostawach. "To byłby miernik tego, czy w całej tej sytuacji chodzi tylko o Ukrainę, czy też o całokształt relacji Rosja-Zachód" - oceniła Agata Łoskot-Strachota.
Certyfikacja operatora gazociągu Nord Stream 2 została zawieszona przez niemieckiego regulatora BNetzA w połowie listopada 2021 r. Po analizie dokumentów urząd doszedł do wniosku, że certyfikacja spółki Nord Stream 2 AG w roli operatora gazociągu jest możliwa tylko wtedy, jeżeli operator jest podmiotem prawa niemieckiego. Tymczasem spółka jest zarejestrowana w Szwajcarii. W związku z tym proces certyfikacji został wstrzymany do przeniesienia do nowego podmiotu najważniejszych aktywów i zasobów ludzkich i do czasu, kiedy BNetzA będzie w stanie przeanalizować dokumenty złożone przez nowy podmiot pod kątem kompletności.
W całym procesie niezbędna była opinia niemieckiego ministerstwa gospodarki nt. bezpieczeństwa dostaw. Jeszcze za rządów Angeli Merkel resort ten skierował do BNetzA analizę, w której doszło do wniosku, że wydanie certyfikatu operatora Nord Stream 2 nie zagraża bezpieczeństwu dostaw gazu do Republiki Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej. Ministerstwo zastrzegło, że analiza bezpieczeństwa dostaw poprzedzona była konsultacjami z innymi krajami UE. Możliwość konsultacji miały Estonia, Włochy, Łotwa, Litwa, Austria, Polska, Słowacja, Czechy i Węgry.
W ramach tych konsultacji polski regulator - Prezes URE stwierdził, że ewentualna certyfikacja właściciela gazociągu Nord Stream 2 - spółki Nord Stream 2 AG w charakterze operatora gazociągu w modelu ITO - naruszyłaby unijny dorobek prawny i zagroziła bezpieczeństwu dostaw gazu do UE. Do swojego stanowiska prezes URE dołączył równie krytyczne pismo regulatora ukraińskiego.
Do postępowania BNetzA ws. operatora Nord Stream 2 zostały dopuszczone PGNiG i jego spółka-córka PST. W ocenie PGNiG certyfikacja Nord Stream 2 AG, jako ITO byłaby niezgodna z prawem UE, które dopuszcza taki model jedynie dla systemów przesyłowych istniejących przed 23 maja 2019 r. W tym momencie nie można było mówić o istnieniu systemu przesyłowego, ponieważ gazociąg nie był nawet wybudowany - podnosiła polska spółka. Dlatego PGNiG i PST wnosiły, że Nord Stream 2 AG nie spełnia formalnych i merytorycznych przesłanek do certyfikacji w modelu ITO.
Do postępowania niemiecki regulator dopuścił też ukraińskie podmioty: koncern paliwowy Naftohaz i operatora systemu przesyłowego gazu.