Gazociąg Nord Stream 2 prowadzi do jeszcze większego uzależnienia Europy od Rosji; nie jest projektem ekonomicznym ale projektem politycznym - powiedział w środę wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk.
"Nord Stream 2 nie jest projektem ekonomicznym, jest projektem politycznym - jest projektem, który ma prowadzić do jeszcze większego uzależnienia Europy od Rosji, nie mówię czy zachodniej, czy środkowej, ale Europy od Rosji - dlatego to nie jest naszym zdaniem dobry projekt" - powiedział Wawrzyk w porannej rozmowie w Polskim Radiu 24. Zaznaczył, że to uzależnienie postępuje, stąd Polska podejmuje szerokie działania na rzecz dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych.
"Dlatego właśnie - żeby uniezależnić się od Rosji - mamy gazoport i przyjmujemy dostawy gazu z Kataru, czy ze Stanów Zjednoczonych. Dlatego właśnie realizujemy projekt Baltic Pipe" - tłumaczył Wawrzyk. "Robimy to, aby nie dopuścić do sytuacji, w której jesteśmy uzależnieni - a w efekcie podatni na to - że Rosja może nam odciąć dostawy surowców energetycznych" - dodał. "Wtedy znajdziemy się w sytuacji, w której znalazła się Ukraina kilka lat temu, a do tego nie można dopuścić i dlatego realizujemy te wszystkie przedsięwzięcia" - podkreślił wiceminister.
Czytaj także: Źródła PAP: przedstawiciele PE, Rady UE i KE porozumieli się ws. dyrektywy dot. Nord Stream 2
W nocy z wtorku na środę przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, krajów członkowskich (Rada UE) i Komisji Europejskiej, porozumieli się w Strasburgu ws. projektu nowelizacji dyrektywy gazowej, który dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Według źródeł PAP, kompromis w sprawie dyrektywy jest zbliżony do mandatu ustalonego przez ambasadorów państw członkowskich w ubiegły piątek. Wtedy to, po miesiącach impasu w pracach nad przepisami, dali oni "zielone światło" do rozmów z europarlamentem i KE nad ostatecznym kształtem przepisów. Wprowadzili jednak do projektu niemiecko-francuską poprawkę zawężającą stosowanie unijnego prawa wobec gazociągów na morzach.
Chodzi o zapis, który mówi, że prawu unijnemu będą bezpośrednio podlegały te części morskiego gazociągu, które przebiegają przez wody terytorialne ostatniego państwa członkowskiego na trasie gazociągu. A więc wedle tej propozycji, dyrektywie będzie podlegała bezpośrednio tylko ta część Nord Stream 2, która przebiega przez wody terytorialne Niemiec.
Oznacza to, że, w przypadku Nord Stream 2 warunki prawne dla pozostałej części przebiegającego przez Morze Bałtyckie gazociągu (poza wodami terytorialnymi Niemiec) musiałyby zostać wynegocjowane przez Niemcy z Rosją w ramach międzyrządowej umowy. Na treść tego porozumienia, jak zwracały źródła dyplomatyczne, będzie musiała się jednak zgodzić Komisja Europejska, która będzie musiała kierować się przy tej ocenie unijnym prawem. Teoretycznie więc cały gazociąg musiałby podlegać prawu unijnemu. Poprawka niemiecko-francuska ostatecznie została zaakceptowana przez niemal wszystkie kraje, w tym Polskę.
Zgodnie z obecnym planem, Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 roku, jednak wiele wskazuje na to, że jego budowa może się opóźnić. Problemem dla Rosjan jest brak zgody na budowę ze strony Danii, co może spowodować konieczność położenia rurociągu na częściowo alternatywnej trasie. To może z kolei oznaczać co najmniej rok opóźnienia.
Partnerami rosyjskiego Gazpromu w budowie Nord Stream 2 jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
autor: Aleksander Główczewski
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.