Działacze Prawa i Sprawiedliwości wytykają polskiemu rządowi, że nie zapobiegł wprowadzeniu dyrektywy siarkowej. Według jej zapisów statki pływające po Morzu Północnym i Bałtyku ze względu na ochronę środowiska muszą używać paliwa, które zawiera dziesięciokrotnie mniej siarki niż do tej pory. Jest ono jednak o połowę droższe, a dodatkowe koszty spadły na armatorów.
Bardzo drogie jest też dostosowanie statków do nowego paliwa, mówił w "Kawiarence politycznej" poseł Prawa i Sprawiedliwości, Michał Jach.
- Rząd szwedzki uzyskał zgodę Komisji Europejskiej na udzielenie wsparcia armatorom, którzy musieli dostosować swoją flotę do tej dyrektywy. W Polsce, jak to mówił Donald Tusk, "nie da się" - mówił Jach.
Takich obostrzeń nie ma na przykład na Morzu Śródziemnym, przyznał wicemarszałek województwa i szef PSL - u w regionie, Jarosław Rzepa.
- To jest uwaga do Komisji Europejskiej - to jest nierówne traktowanie, ale ten problem dotyczy wielu krajów - mówił Rzepa.
Z kolei zdaniem posłanki platformy obywatelskiej Ewy Żmudy - Trzebiatowskiej - na dyrektywie zyska nie tylko środowisko, ale i polski przemysł.
- Ta dyrektywa na pewno będzie bardzo korzystna dla stoczni, które otrzymają zamówienia na dostosowanie statków do lekkich paliw - zapewniała Żmuda - Trzebiatowska.
Ze względu na dyrektywę średnio o 15 procent wzrosły już m.in. ceny biletów na promy pływające pomiędzy Polską, a Skandynawią.