Kolejny, tym razem dwutygodniowy strajk rozpoczął się w poniedziałek w Finlandii. Do akcji protestacyjnej przystąpili pracownicy sektora eksportowego oraz transportowego sprzeciwiający się rządowej reformie prawa pracy. Wstrzymany został m.in. ruch frachtowy w portach morskich oraz kolejowy przewóz towarów.
Federacja Fińskiego Przemysłu przestrzegła, że przestoje w pracach rafinerii i przy dystrybucji paliw mogą doprowadzić po kilku dniach do niedoborów na stacjach benzynowych i na lotniskach. Część mieszkańców już na kilka dni przed rozpoczęciem strajku zaczęła tankować na zapas, do kanistrów.
Lokalne władze przypomniały, że łatwopalnych cieczy nie można przechowywać we własnym domu w nadmiernych ilościach (np. w garażu limit to 60 litrów dla benzyny i 200 litrów dla oleju napędowego, zaś w mieszkaniu czy na balkonie maksymalnie 25 litrów).
Linie lotnicze Finnair ogłosiły w poniedziałek, że część samolotów będzie tankowana za granicą.
W strajku uczestniczy ok. 7 tys. pracowników, w tym pracownicy około 20 portów morskich na zachodnim i południowym wybrzeżu kraju.
Protesty w różnych sektorach trwają z przerwami już od kilku miesięcy. Związkowcy sprzeciwiają się rządowej reformie prawa pracy, osłabiającej ich zdaniem pozycję pracowników. Reforma przewiduje m.in. obniżenie świadczeń socjalnych, brak wynagrodzenia za pierwszy dzień zwolnienia lekarskiego czy ograniczenie prawa do strajku.
Piątkowe negocjacje strony związkowej z premierem Petterim Orpo nie doprowadziły do porozumienia. "Reformy są absolutnie konieczne" - przekonywał szef rządu, podkreślając, że zmiany zostaną wprowadzone bez względu na protesty. Centroprawicowy gabinet argumentuje, że bez reformy nie uda się zmniejszyć długu publicznego i stworzyć nowych miejsc pracy.
Z Helsinek Przemysław Molik