Francuska konfederacja związkowa CGT wezwała w poniedziałek do trzydniowego wstrzymania pracy we francuskich portach w celu walki z rządowym projektem reformy emerytalnej, która podwyższa wiek emerytalny z 62 do 64 lat.
Strajki przeciwko reformie trwają w niektórych sektorach już od tygodnia. Dotyczy to między innymi rafinerii, gdzie pracownicy blokują transporty paliwa. Jednak politycy uspokajają, że paliwa nie zabraknie. "Nasze stacje paliw są dobrze zaopatrzone" - stwierdziła Agnes Pannier-Runacher, minister transformacji energetycznej.
W najbliższych dniach mają mieć miejsce zakłócenia w ruchu kolei i transportu publicznego w stolicy, choć przedsiębiorstwo odpowiedzialne za ten ostatni twierdzi, że w środę, w kolejny dzień protestów, ruch ma być "prawie normalny".
Przed zakłóceniami przestrzegł natomiast w poniedziałek francuski urząd lotnictwa cywilnego DGAC, który zaapelował do linii lotniczych o ograniczenie o 20 proc. planowanych na środę rejsów z paryskiego lotniska Orly.
W poniedziałek sytuację w Paryżu, gdzie od tygodnia trwa strajk pracowników wywożących śmieci, skrytykował minister finansów publicznych Gabriel Attal. Według niego winna temu jest socjalistyczna mer stolicy Anne Hidalgo, która zachęcała ludzi do strajków. Powinna ona podjąć "odpowiednie działania", aby cała rzecz nie skończyła się "problemem dla bezpieczeństwa lub zdrowia publicznego" - dodał Attal.
W poniedziałek paryski ratusz poinformował, że nie odebrano już 5,6 tys. ton odpadów. Nie pracują trzy spalarnie na obrzeżach stolicy; strajki dotykają również takie miasta, jak Nantes, Saint-Brieuc i Antibes.
W sobotę francuski Senat, izba wyższa parlamentu, przegłosował projekt reformy emerytalnej, której głównym punktem jest podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. Przeciwko niej występują partie skrajnie lewicowe i skrajnie prawicowe, a także koalicja związków zawodowych.
Kolejne demonstracje przeciwko reformie mają mieć miejsce w środę.
Marcin Furdyna
Fot.: Port Boulogne Calais