W tym roku Port Gdańsk notuje wzrost kwartał do kwartału o 44 proc.; chcemy pozyskiwać kontrahentów na rynkach azjatyckich i dotrzeć do partnerów z naszego naturalnego zaplecza, czyli Czech, Słowacji czy Białorusi - mówi w wywiadzie dla PAP prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk Łukasz Greinke.
PAP: Jakie są obecnie największe wyzwania, stojące przed Portem Gdańsk?
Ł.G.: Wyzwania są bardzo duże. Musimy reagować na zapotrzebowania operatorów obsługiwać masę ładunkową, która naturalnie przechodzi przez Polskę i jednocześnie odpowiadać na potrzeby rynków krajów, które nie mają dostępu do morza, czyli Czech, Słowacji, Białorusi, a także północnej Ukrainy. Widzimy, że rozwijająca się infrastruktura w naszym kraju powoduje, iż naturalny napływ produktów przeładowywanych w Porcie Gdańsk jest coraz większy. Za tym idą też oczekiwania armatorów morskich, którzy potrzebują infrastruktury umożliwiającej przyjmowanie największych jednostek na świecie. Statki mają to do siebie, że ich konstrukcje cały czas rosną, po to by obniżyć koszt jednostkowy transportowanego towaru. Pewne rozwiązania, które mamy – myślę tutaj o Porcie Wewnętrznym – są niewystarczające. Występuje również gigantyczny deficyt nabrzeży głębokowodnych, w których mogą być przeładowywane różne rodzaje towarów. To główne problemy, z którymi musimy sobie poradzić.
PAP: Jaka jest strategia Portu na kolejne lata, biorąc pod uwagę zmienne czynniki ekonomiczne, np. potencjalne spowolnienie gospodarcze?
Ł.G.: Spowolnienie gospodarcze jest istotnie przewidywane, ale proszę pamiętać o tym, jak teraz rozwija się rynek światowy, o jakich procentach mówimy. Widzimy, jak przeładowywane są towary w innych portach. W tym roku Port Gdańsk notuje wzrost kwartał do kwartału o 44 proc. W związku z tym chcemy osiągnąć poziom, w którym będziemy w stanie obsłużyć wszelkie ładunki, które naturalnie do nas ciążą. Ponadto wychodzimy poza Europę. Jeszcze w tym roku otworzymy biuro terenowe w Szanghaju. Stawiamy na mocne działania marketingowe, właśnie z myślą o przyszłości. Nie możemy zamykać się i polegać tylko na tych umowach, które obecnie obowiązują. Patrzymy dalej, dlatego chcemy pozyskiwać kontrahentów na rynkach azjatyckich, chcemy dotrzeć do partnerów z naszego naturalnego zaplecza, czyli Czech, Słowacji czy Białorusi. Skupiamy się także na tym, by przejmować ładunki, które dziś przechodzą przez porty zachodnie, a powinny przez polskie.
PAP: Jakie atuty ma Port Gdańsk, które działają na jego korzyść w starciu z portami w Niemczech, Rosji czy Skandynawii?
Ł.G.: Proszę spojrzeć na naszego głównego rywala, czyli port w Hamburgu - to port rzeczny. My nie mamy żadnych ograniczeń w podejściu statków do naszych nabrzeży. Port Gdańsk stoi na równi z warunkami hydrotechnicznymi portu w Rotterdamie, dlatego musimy z tego korzystać. Nie jesteśmy portem zamarzającym, a to znaczy, że statki, które do nas wchodzą, nie muszą mieć klasy lodowej. Na marginesie - projektowanie statków z klasą lodową to kolejny gigantyczny koszt dla armatorów, który normalnie musieliby pokryć, aby dowieźć towary w określone miejsce. Gdy wybierają Port Gdańsk, ten koszt już nie występuje. Stajemy się więc hubem (punkt, w którym zbiera się, sortuje, przeładowuje i dystrybuuje ładunki przeznaczone do transportu na określony obszar – przyp. PAP). Jesteśmy już nie tylko największym terminalem kontenerowym na Bałtyku, ale stajemy się też centrum rozwojowym dla Sankt Petersburga i innych portów Morza Bałtyckiego. Stajemy się tym, czym kiedyś dla nas był właśnie port w Hamburgu.
PAP: A technologia? Czy przewaga technologiczna może mieć wpływ na rywalizację między portami na Bałtyku?
Ł.G.: Na pewno tak. Na bieżąco musimy monitorować sytuację na rynku technologii i się rozwijać. Nie można czekać, bo to jest moment, w którym możemy wykorzystać to, co dzieje się na rynku. Możemy inwestować w nowoczesne technologie i na tej bazie konkurować na Bałtyku. Wiadomo, że nie będziemy konkurowali z Szanghajem, bo jest to kompletnie inny rynek. Natomiast jak najbardziej musimy wiedzieć, co się w tamtych portach dzieje, żebyśmy mieli identyczną infrastrukturę w Porcie Gdańsk. To z kolei umożliwi przyjmowanie wszelkich towarów, które wypływają z największej fabryki świata, czyli Chin.
PAP: A jak Port widzi swoją rolę w programie użeglownienia rzek realizowanym przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej?
Ł.G.: Jesteśmy włączeni w ten program. W tej chwili trwają prace komisji przetargowej nad wyborem wykonawcy, który opracuje studium wykonalności dla użeglownienia Wisły. To naturalne działanie, ponieważ będziemy jednym z największych beneficjentów tego programu i powinniśmy mieć swój udział w realizacji całego przedsięwzięcia.
PAP: A budowa Portu Centralnego? Jakie wyzwania stoją przed Portem przy realizacji tej inwestycji?
Ł.G.: Największą trudność na pewno będą stanowiły ograniczenia środowiskowe, czyli obszar "Natura 2000". Również z technicznego punktu widzenia musimy dokładnie przeanalizować dostęp kolejowy i drogowy do tej części Portu, ponieważ dostawa i odbiór ładunków, które będą u nas przeładowywane, muszą być realizowane bardzo płynnie.
Rozmawiała: Alicja Janczur