Polska powinna budować własny hub gazowy, bo może kształtować ceny gazu dla całego regionu - uważają przedstawiciele Gaz-Systemu i TGE. Zwracają uwagę, że podobne ambicje mają inne państwa regionu.
Projekt budowy polskiego hubu gazowego, czyli ośrodka handlu gazem z różnych źródeł, zdolnego do kształtowania własnej ceny, jest wpisany jako cel w Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Strategia zakłada, że taki ośrodek o znaczeniu regionalnym da się zbudować w Polsce m.in. dzięki uruchomieniu dostaw gazu przez Baltic Pipe oraz rozbudowie terminalu LNG.
Twarda infrastruktura jest niezbędna do budowania tego typu ośrodków, ale mamy też infrastrukturę "miękką", umożliwiającą sam handel - ocenił dyrektor projektu hubu gazowego Towarowej Giełdy Energii (TGE) Marcin Sienkiewicz. Jak podkreślał w czasie czwartkowej dyskusji na kongresie miesięcznika Nowy Przemysł w Warszawie, tzw. Brama Północna dla dostaw gazu z punktu widzenia hubu to sprawa pierwszej wagi, dzięki której gaz stanie się towarem bezpiecznym w sensie nieprzerwanej dostępności, a Polska stanie się najlepiej zdywersyfikowanym krajem regionu.
Połączenie tych elementów, czyli zdolności przesyłu gazu, również z Polski na południe i na Ukrainę, oraz istniejącego giełdowego rynku gazu na TGE umożliwi, w pewnej perspektywie, utworzenie centrum handlu i dystrybucji o ambicjach regionalnych - mówił Sienkiewicz.
Ocenił jednocześnie, że hub w regionie trzeba budować, bo zrobi to ktoś inny. Przypomniał, że konkurencyjny projekt miała Bułgaria, a obecnie idea jest mocno lansowana na Ukrainie.
O ambicjach budowy hubu dla południowej Europy mówił ostatnio w rozmowie z PAP minister energii Ukrainy Ihor Nasalyk.
Mec. Paweł Grzejszczak z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka zastanawiał się jednak, czy polski hub będzie w stanie kształtować własne ceny. Według niego, aby zapewnić handel odpowiednio dużymi ilościami gazu, należałoby w samej Polsce sięgnąć po narzędzia regulacyjne i np. odnowić temat energetyki gazowej, wprowadzić regulacje sprzyjające kogeneracji opartej na gazie itp.
Piotr Kasprzak, członek zarządu firmy HEG, niezależnego dostawcy gazu, ocenił, że dywersyfikacja sama w sobie jest korzystna, pytanie tylko, ile będzie kosztować i na kogo zostaną przerzucone te koszty. Jak mówił, wydaje mu się, że ceny w Polsce nie będą niskie, choćby ze względu na rozszerzającą się obecność podmiotu dominującego, czyli PGNiG. Kasprzak apelował więc o zadbanie w pierwszej kolejności o rynek i danie klientom możliwości rzeczywistego wyboru dostawcy gazu i oferty.
Sienkiewicz ocenił jednak, że nie wiadomo jeszcze, czy ceny w Polsce np. w porównaniu do Niemiec będą niskie, czy wysokie. Jak jednak podkreślał, przede wszystkim stworzone zostaną podstawy do ich kształtowania w sposób rynkowy, a nie polityczny. Zaznaczył jednocześnie, że celem TGE jest budowa ośrodka, który samodzielnie ukształtuje referencyjną cenę dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, bez wpływu cen na giełdzie niemieckiej.
Uczestnicy dyskusji zastanawiali się też, co się może stać, jeżeli budowa Bramy Północnej, a przede wszystkim Baltic Pipe, ulegnie opóźnieniu i czy wtedy nie będzie konieczności ponownego sięgnięcia po gaz rosyjski. Jednak zastępca dyrektora Pionu Rozwoju Gaz-Systemu Sławomir Sieradzki zapewnił, że polski operator przesyłowy ma "plan B" na taką ewentualność.
Baltic Pipe ma być gotowe jesienią 2022 r. Jak mówił Sieradzki, w 2020 r. będziemy wiedzieć, czy projekt jest opóźniony i wtedy będziemy wiedzieli, co zrobić, by uruchomić "plan B" - stwierdził.
autor: Wojciech Krzyczkowski
edytor: Dorota Kazimierczak
wkr/ pad/