Jak informuje agencja Interfax, Gazprom likwiduje departament nr 337 (który wcześniej nazywany był departamentem ds. zarządzania projektami) odpowiedzialny za budowę gazociągu South Stream. Czy Rosjanie już definitywnie skreślili projekt?
Wspomniany departament został utworzony w 2009 roku i jest bezpośrednio podległy prezesowi Gazpromu. Do jego zadań należały kwestie związane m.in. z realizacją projektu South Stream: na terytorium Rosji, Europy, budowa morskiego rurociągu.
Od momentu utworzenia departament wywoływał wiele pytań, gdyż już wcześniej niektóre departamenty (ds. handlu zagranicznego, strategicznego rozwoju, transportu, inwestycji i budownictwa) zajmowały się tymi zagadnieniami.
Jednak podczas działalności departamentu jego kierownictwo regularnie raportowało o etapach realizacji projektu, m.in. o rozmowach i umowach z europejskimi partnerami, pracach nad uzyskaniem pozwoleń na budowę czy tworzeniu w Europie wspólnych spółek mających odpowiadać za budowę lądowych odnóg. Na stronie internetowej Gazpromu jako naczelnik departamentu 337 widnieje Leonid Czugunow.
Warto przypomnieć, że 20 stycznia Gazprom rozwiązał porozumienie o budowie South Stream, czym praktycznie rozwiał nadzieje na jego reanimację. W grudniu 2014 r. rosyjski państwowy monopolista gazowy poinformował o rezygnacji z budowy South Stream, gazociągu łączącego Rosję przez Morze Czarne i kraje bałkańskie z Europą Zachodnią. Było to spowodowane opinią Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że umowy podpisane przez Rosję z państwami położonymi na trasie gazociągu są niezgodne z unijnym prawem, więc South Stream nie będzie mógł funkcjonować.
Pojawiają się jednak opinie, że projekt może zostać zrealizowany razem z Turkish Stream. Przypomnijmy, że pierwotnie magistrala miał zastąpić South Stream. Zdaniem Katji Jafimajewej z Oxford Institute for Energy Studies możliwe jest, że oprócz jednej nitki Turkish Stream, mogłaby powstać jedna nitka South Stream w „wersji light”. Według niej pozwoliłoby to Rosji na zmniejszenie zależności od Ukrainy w dostawach do krajów Europy Południowej, jak Włochy, a jednocześnie wiązałoby się z utrzymaniem części tranzytu przez terytorium ukraińskie, czego domaga się Komisja Europejska.
BiznesAlert.pl/Piotr Stępiński