Praktycznie wszyscy duzi, polscy gracze na rynku gazu i ropy próbowali zaistnieć na zagranicznych rynkach wydobycia tych surowców. Większość poległa. Czemu się tak dzieje?
Scenariusz jest zwykle ten sam. Najpierw wielkie nadzieje i plany, później ich fiasko i zwykle wycofanie się. Mimo szumnych zapowiedzi, próba kończy się często wycofaniem polskich firm ze stratami. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka.
Po pierwsze wielkość
Mimo, że jak na warunki Polski PKN Orlen, Grupa Lotos i PGNiG to wielkie podmioty, to w skali światowej firmy drugo-, by nie powiedzieć trzeciorzędnej wielkości. Podział w branży, wśród firm publicznych jest dość stabilny. Na czele stoi grupa tzw. superwielkich spółek, w skład której wchodzą: BP, Chevron Corporation ExxonMobil, Shell, Total i ConocoPhillips. Pozostałe są dużo mniejsze, lub zbyt polityczne (jak np. koncerny rosyjskie), by móc skutecznie konkurować z tymi gigantami. Dość powiedzieć, że przychody najmniejszej z tych firm, francuskiego Totala wyniosły na koniec 2011 roku ponad 165 mld euro, czyli około sześciokrotnie więcej niż naszego Orlenu.
Tak duże dysproporcje finansowe oznaczają, że naszych potentatów zwyczajnie nie stać na rywalizację z największymi. Co ważne, przekłada się to na szanse na sukces wydobywczy. Czym bardziej obiecujące koncesje, (lub złoża) tym ich cena jest wyższa. Koszty takiej koncesji mogą iść w miliardy dolarów. Nic więc dziwnego, że naszym firmom jeśli już udaje się pozyskać jakieś koncesje, to nie są one najbardziej perspektywiczne.
W jednej z naszych firm powiedziano nam, że teoretycznie stać ją byłoby na samodzielne zagospodarowanie jednej dużej "dobrej" koncesji, lecz do tego nie dojdzie. Żadna bowiem z firm nie może postawić wszystkich pieniędzy na jedna kartę. Bywa bowiem, że nawet najbardziej perspektywiczne koncesje kryją niemiłe dla nafciarzy niespodzianki i zamiast przynosić zyski, dają startę.
Po drugie doświadczenie
Kolejnym czynnikiem powodującym małą liczbę sukcesów jest niewielkie doświadczenie naszych firm. Największym może pochwalić się PGNiG. W kraju spółka ta wydobywa ponad 4 mld m3 gazu rocznie. Jej pracownicy wykonują także szereg prac na zlecenie innych firm. Mniejsze doświadczenie ma Lotos, choć dzięki przejęciu Petrobalticu nie jest aż tak źle. Bardzo blado pod względem doświadczenia wypada PKN Orlen. Być może to właśnie sprawia, że nasza paliwowa jedynka, sukcesów pod względem zagranicznych zdobyczy węglowodorowych praktycznie nie ma.
Małe zagraniczne doświadczenie to niestety zaszłość polityczna. W poprzedniej epoce mało kto myślał (bo i po co?) o wyjściu poza granicę kraju. Teraz ten brak doświadczenia i kontaktów się mści.
O tym zresztą jak doświadczenie i kontakty są potrzebne, świadczą najnowsze dokonania naszych firm. Nie jest przypadkowe to, że PGNiG jest obecny w Egipcie i Libii, z którymi Polska ma dość dobre kontakty od wielu już lat.
Po trzecie polityka
Duże kontrakty gospodarcze w każdej dziedzinie wymagają wsparcia politycznego. Wydaje się, że w przypadku polskiej branży paliwowo-gazowej jest ono niewystarczające. Smutny przykład to Irak. Mimo obecności polskiego wojska przy obaleniu Saddama Husajna, o dużych kontraktach nad Tygrysem i Eufratem możemy zapomnieć. Tymczasem całkiem dobrze mają się tam firmy, pochodzące z krajów, które w obalaniu dyktatora nie uczestniczyły.
Inna sprawa, że wszystkie nasze firmy mogące brać udział w poszukiwaniu gazu i ropy, obarczone są pewną poważną wadą. Jest nią zaangażowanie się w nich Skarbu Państwa. I nawet jeśli tak, jak to ma miejsce w przypadku Orlenu jest on mniejszościowy, to przecież wszyscy doskonale sobie zdają sprawę z tego, że państwo w PKN dzieli i rządzi.
A taka sytuacja dla wielu posiadaczy złóż jest nieakceptowalna.
Nic więc dziwnego, że dokonania polskich firm są dość skromne. Szanse na to, że jedna z nich dostąpi możliwości eksploatacji jakiegoś naprawdę wielkiego złoża ropy, czy gazu wydają się być bardzo mało prawdopodobne.
Dariusz Malinowski
Bawcie się dalej, ale na własny koszt.Jak ulał pasuje tu przysłowie:Konie kują, a żaba nogę podstawia.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.