Inne

- Według ustaleń magistratu Urząd Miasta padł ofiarą instytucji z zewnątrz, która miała wypompować kasę - stwierdził sekretarz miasta. W poniedziałek razem z wiceprezydentem Szczecina był odpytywany przez radnych w sprawie nieprawidłowości przy budowie Centrum Żeglarskiego.

Sekretarz miasta Ryszard Słoka był już szczegółowo przesłuchiwany przez radnych dwa tygodnie temu. W poniedziałek na posiedzeniu komisji rewizyjnej Rady Miasta pojawił się także wiceprezydent Krzysztof Soska. Przewodniczący komisji radny Bazyli Baran (PO) przypomniał kilka wypowiedzi sekretarza miasta, które padły podczas ostatnich obrad a dotyczyły byłej wiceprezydent miasta Elżbiety Masojć (m.in. że jej informacje na temat inwestycji zostały "wyssane z brudnego palucha")

- Myślę, że pan sekretarz powinien przeprosić za te słowa - stwierdził Baran.

- Widzę, że pan przewodniczący występuje tu w roli adwokata pani Masojć. Ale póki co sprawa jest badana i wyjaśniana m.in. przez prokuraturę. Jeżeli wyjdzie na to, że użyłem słów niewłaściwych, to przeproszę. Nie mam z tym kłopotu - zapewnił Słoka.

Potem, przez prawie godzinę, odpowiadał na serię pytań komisji.

- Dlaczego inwestycją w Dąbiu zajmował się Wydział Oświaty Urzędu Miasta? Przecież oni nie budowali szkół w Szczecinie. A zajęli się tak skomplikowaną inwestycją? - pytał przewodniczący.

- Pani Masojć, której podlegał wydział, chciała dobrze działać, ale porwała się na takie wyzwanie, którego nie mogła udźwignąć. Na kolegiach prezydenckich zapewniała, że inwestycja prowadzona jest wzorcowo i nie ma problemów. Kiedy chciałem się dowiedzieć u źródeł o sytuację, u dyrektora Centrum, ten odpowiedział, że nie może tego zrobić. Bo pani Masojć mu zabroniła - mówił sekretarz miasta.

- Wydział zwracał się o pomoc prawną. Spotkał się z odmową. Zostawiliście ten wydział - stwierdził Baran.

- Totalna bzdura. Urząd Miasta jest obsługiwany przez biuro prawne i dwie kancelarie zewnętrzne. I udzielają one porad prawnych na właściwym poziomie. Tę sprawę można przedstawić krótko. Są nieprawidłowości po obu stronach. Według ustaleń magistratu Urząd Miasta padł ofiarą instytucji z zewnątrz, która miała wypompować kasę. Rodzi się tylko pytanie: czy robiono to świadomie, czy nie? - pytał Słoka.

Dodał, że kiedy prowadzony był przetarg na wybór wykonawcy, nie brał w nim udziału.

- W 2010 roku nie miałem na temat tej inwestycji zielonego pojęcia. Potem dopytywałem, czy można wypowiedzieć umowę. Ale okazało się, że nie ma takiej możliwości. Na 100 proc. nie podpisałbym harmonogramu, który jest niekorzystny dla miasta. Widziałem potem dwa dokumenty i były to dwie różne umowy w tej sprawie. Doznałem szoku. Pytaniem jest czy to była niefrasobliwość, czy też celowe działanie. A chyba nie ma żadnego dokumentu w którym jest stwierdzone, że to Wydział Oświaty ma prowadzić inwestycję w Dąbiu. Oprócz budżetu miasta - mówił Słoka.

- Dochodziły do pana sygnały o nieprawidłowościach przy Centrum? - pytał radny Baran wiceprezydenta Soskę.

- We mnie dojrzewało przekonanie, że miasto stało się ofiarą świadomych działań - stwierdził Soska.

- Prokuraturę poinformowaliście dopiero pod koniec 2012 roku. Wcześniej domagał się tego dyrektor Centrum - dociekał przewodniczący.

- To nie jest tak, że jeśli pojawi się jakaś wątpliwość, to informujemy o niej prokuraturę. Ten proces trwał. Zakładam, że pani Masojć do końca wierzyła, że tę inwestycję można zrealizować. Ale trafiła na partnera, który nie działał w sposób uczciwy - stwierdził Soska.

D. Staniewski

 

0 Biedni
Biedni padli ofiarą firmy z zewnatrz, To czemu nie przerwali inwstycji ?.Teraz pewnie nie wiadomo co to za firma z zewnatrz. Ręka rekę myje .
25 luty 2014 : 20:38 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.8558 3.9336
EUR 4.209 4.294
CHF 4.312 4.3992
GBP 5.0101 5.1113

Newsletter