Francuski premier w towarzystwie minister sił zbrojnych odwiedza w piątek wieczór i w sobotę rano atomowy lotniskowiec Charles-de-Gaulle. Okręt powraca z czteromiesięcznej misji na Morzu Śródziemnym, w Zatoce Persko-Arabskiej i na Oceanie Indyjskim.
Wizyta ministerialna stała się tematem komentarzy na temat sensowności zatwierdzonej już budowy następcy Charles-de-Gaulle’a.
Podczas gdy eksperci wojskowi kwestionują przydatność bojową lotniskowców, we Francji wysoko ocenia się strategiczną i taktyczną rolę Charles-de-Gaulle’a i przyznaje, że jak to sformułowało ministerstwo sił zbrojnych, jest to „42 tys. ton dyplomacji”, gdyż dla Paryża lotniskowiec to również narzędzie prowadzenia polityki.
Szef sztabu francuskiej marynarki wojennej, admirał Pierre Vandier tłumaczył w piątek w wywiadzie radiowym, że myśliwce bombardujące Rafale, katapultowane z lotniskowca, przede wszystkim wspomagały wojska irackie, starające się wyprzeć pozostałości tzw. „państwa islamskiego” z gór na północy tego kraju.
Admirał kładł nacisk na to, że „Rafale umieją nie tylko bombardować”. Obecność francuskiego lotniskowca pozwoliła na zebranie szczegółowych informacji wywiadowczych i na taktyczną współpracę z oddziałami irackimi na ziemi - precyzował.
Reporter radia „France Info” rozmawiał w piątek na pokładzie lotniskowca z dowódcą grupy bojowej (Charles-de-Gaulle i jednostki eskortujące) admirałem Aussedatem. Po zacytowaniu „formuły ministerstwa sił zbrojnych”, że lotniskowiec to „42 000 ton dyplomacji", admirał tłumaczył, że „już tylko to, że możemy posłać w morze lotniskowiec, jest silnym sygnałem politycznym”. Również strefy, w jakie jest wysyłany, porty, do których zawija, wspólne akcje, jakie prowadzi, to działania przede wszystkim wojskowe, ale mające potężny wydźwięk dyplomatyczny – rozwijał swą myśl.
Specjalista od polityki obronnej w paryskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych IRIS Jean-Pierre Maulny, przypomniał, że w II wojnie światowej lotniskowce udowodniły swą wyższość, ale niemal natychmiast po jej zakończeniu uznano, że bombowce dalekiego zasięgu pozwolą się bez nich obyć. „Podobnie jest i dziś, w USA i w Wielkiej Brytanii, odzywa się coraz więcej głosów kwestionujących przydatność lotniskowców” – mówił ekspert na falach „France Info”. „Nawet Chińczycy, którzy zapowiedzieli budowę 6 lotniskowców, zdecydowali w końcu, że będzie ich tylko 4” - powiedział.
W grudniu 2020 r. prezydent Francji ogłosił decyzję budowy następcy Charles-de-Gaulle’a, który ma wejść do służby w 2038 r. Będzie o 50 metrów dłuższy, a jego wyporność większa będzie o 30 tys. ton od poprzednika. Charles-de-Gaulle ma 42 500 ton wyporności, 261, 5 metra długości, 64,36 szerokości i 75 wysokości, co odpowiada dwudziestopięciopiętrowemu budynkowi.
Według francuskich specjalistów napęd jądrowy – który na lotniskowcach mają oprócz Francuzów tylko Amerykanie – pozwala na nieporównywalnie większą autonomię okrętu. Komentatorzy dodają, że ilustruje również „cywilną i wojskową potęgę jądrową Francji”.
Jak mówił dziennikarz telewizji C-News, wojskowi mają nadzieję, że choć Charles-de-Gaulle ma być wycofany ze służby ok. 2040 r., to uda się „odsunąć jego przejście na emeryturę” i dysponować będą dwoma lotniskowcami jednocześnie. „Byłby to niezły luksus” - skomentował, przypominając, że koszt Charles-de-Gaulle’a, od projektu, poprzez budowę i eksploatację, wyliczono na 225 milionów euro rocznie przez 20 lat.
llew/ tebe/