Jacht polskich żeglarzy został odnaleziony na południe od Barbadosu, trwa akcja ratunkowa. Na poniedziałek straż przybrzeżna tego kraju zapowiedziała ogłoszenie komunikatu w tej sprawie - poinformowało PAP Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które monitoruje sytuację.
MSZ podało, że na jachcie znajduje się kobieta.
O zaginięciu żeglarzy Elżbiety i Stanisława Dąbrownych zaalarmowała w mediach społecznościowych ich córka Hanna. Jak mówiła w rozmowie z TVN24, ostatni raz kontakt z rodzicami miała jej siostra Agnieszka. Opisywała, że matka zadzwoniła przez telefon satelitarny i krzyczała, prosiła o pomoc. Dodała, że rozmowa trwała 15 sekund. Od tej pory słuch po rodzicach zaginął.
Jak podał portal tvn24.pl, w piątek rodzina postanowiła zareagować. Zgłosiła się po pomoc do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przekierowało bliskich bezpośrednio do konsula w Wenezueli. Rodzina zaalarmowała także służby wojskowej w Wielkiej Brytanii, które miały podjąć akcję, ale - jak relacjonowała córka Hanna - po kilku godzinach przekazały sprawę służbom francuskim.
Jak poinformował portal tvn24.pl w niedzielę żeglarce udało się dodzwonić do córki. "Matka była bardzo roztrzęsiona. Powiedziała tylko, że ojca nie ma na pokładzie. Odczytała pozycję GPS, ale nie potrafiła wskazać minut geograficznych" - opowiadała kobieta. Córka przekazała informacje służbom, także francuskim.
Żeglarka miała także przekazać, że mężczyzna wypadł z jachtu już we wtorek. Miał krzyczeć, by kobieta zawróciła, ale ta nie potrafiła tego zrobić. Wyrzuciła mężowi koło ratunkowe. Nie miała jednak pewności, czy udało mu się je złapać.
Polacy zaginęli w trakcie samotnego rejsu dookoła świata. 74-letni mężczyzna i 67-letnia kobieta wypłynęli z Madery na Barbados na początku listopada. W maju 2017 r. Stanisław Dąbrowny mówił w Radiu Gdańsk, że wybiera się z żoną w podróż dookoła świata, która miała trwać cztery lata. Małżeństwo zamierzało przepłynąć m.in. przez Atlantyk, Kanał Panamski i Pacyfik.