Realizowane przez DFDS połączenie pomiędzy Belgią a Szkocją rośnie w siłę dzięki zamieszaniu, które od dłuższego czasu daje się we znaki pasażerom oraz klientom frachtowym korzystającym z połączenia Calais-Dover.
Niepokoje związane z działaniami imigrantów oraz strajki pracowników MyFerryLink spowodowały, że korzystanie z portu w Calais stało się ekstremalnym doświadczeniem, przeznaczonym dla osób o mocnych nerwach. Wiele firm spedycyjnych poszukuje w tej sytuacji alternatywy dla przeprawy na bardzo popularnej trasie Calais-Dover. Duński armator, firma DFDS, która obsługuje m.in. wspomniane połączenie pomiędzy Francją a Anglią, poinformowała, że od czasu kryzysu w Calais zyskiwać zaczęło oferowane przez nią połączenie Rosyth-Zeebrugge.
Armator przyznał, że jeszcze do niedawna promy na trasie pomiędzy szkockim a belgijskim portem pływały częściowo puste. Podczas każdego z kursów znajdowała się wolna przestrzeń dla kilku lub kilkunastu pojazdów ciężarowych. Teraz prom, który obsługuje tę trasę, pływa pełny. Cała oferowana przez jednostkę przestrzeń ładunkowa jest w pełni wykorzystana.
Co ciekawe, niedawno połączenie to było zagrożone likwidacją. Ostatnio potwierdzono jednak istotny charakter tej linii dla wielu podmiotów. Uznano, że utrzymanie oraz rozwój połączenia realizowanego przez DFDS Seaways ma olbrzymie znaczenie zarówno dla wielu klientów, którzy w ten sposób dostarczają towary do Szkocji oraz wysyłają je na ekspert, jak i dla ekonomicznego rozwoju Szkocji. Teraz okazuje się, że dla wielu firm pełni ono też funkcję połączenia rezerwowego.
W ubiegłym miesiącu DFDS potwierdziło, że w najbliższym czasie planuje inwestycje w połączenie Rosyth-Zeebrugge. Będą one realizowane w partnerstwie z Forth Ports (operator szkockiego portu Rosyth). Obie firmy zamierzają wydać na ten cel 6 milionów euro. Pieniądze te zostaną przeznaczone w związku z obsługą trasy na rozwój nowych przyjaznych środowisku technologii oraz modyfikacje w infrastrukturze.
PromySkat
Źródło: DFDS, The Scotsman