Polscy rybacy rozpoczynają walkę o dorsza. 28 października dokładnie o godzinie 11 na redy wszystkich portów morskich wyjdą kutry rybackie. Manifestacja to jeden z elementów nagłaśniania problemu chudego dorsza i kłopotów z niskimi połowami tej ryby. Rybacy oraz przedstawiciele środowiska rybackiego chcą zmusić polityków do rozpoczęcia rozmów nad zmianą polityki rybackiej.
W poniedziałek przedstawiciele środowisk rybackich spotkali się na Aukcji Rybnej w Ustce. Głównym powodem spotkania były problemy z dorszem.
- Po czterech dniach rejsu przywiozłem w skrzynkach niewiele ponad 400 kilo dorsza - mówi Andrzej Tyszkiewicz, armator z Ustki. - Już nie wspominając o tym, że ryba jest chuda i mało wydajna.
Słowa Tyszkiewicza potwierdzają również inni armatorzy, których jednostki łowią na wschodnich łowiskach. Zdarza się nawet, że po kilku dniach rejsu na kutrze jest tylko kilkadziesiąt kilogramów tej ryby.
To jednak nie jedyny problem z dorszem. Rybacy zauważyli bowiem, że ryba z braku pokarmu zjada już własne młode.
- Specjalnie sprawdzamy żołądki dorszy i coraz częściej znajdujemy tam młode ryby tego samego gatunku. Z powodu przetrzebienia szprota zerwany został naturalny cykl pokarmowy ryb. Jeżeli polityka rybacka się nie zmieni, to za kilka lat dorszy nie będzie wcale. Dla nas najważniejsze jest, aby ktoś na serio zajął się problemem z populacją ryb - dodaje Janusz Depta, armator z Ustki.
Zgodnie z wykazem z dzienników połowowych na dzień 7 października polscy rybacy mieli odłowione tylko 39 procent rocznego limitu połowowego który wynosi w tym roku 18,5 tysiąca ton. To i wiele mniej niż rok temu.
- Jasno mówimy, że to ekologiczna katastrofa - mówi Grzegorz Hałubek ze Związku Rybaków Polskich. - Głównym powodem takiego stanu rzeczy są wielkie paszowe i przemysłowe kutry, które odławiają szprota, podstawowy pokarm dorszy. Do tego dochodzą również niespójne decyzje polityków. Kilka dni temu Komisja Europejska podjęła decyzję o zwiększeniu limitu połowowego na dorsza, jakby nie wiedzieli, że tej ryby wcale nie ma. Zwiększono również łączny limit na połów śledziowatych. To, naszym zdaniem, zamiatanie problemu pod dywan. Dlatego chcemy głośno mówić o naszych problemach. Wierzymy, że poniedziałkowa manifestacja doprowadzi do tego, że ktoś zacznie z nami rozmawiać.
Rybacy sami przyznają, że nie chcą blokować portów i utrudniać pracy innym. Chcą jedynie pokazać, że mają problemy, z którymi należy walczyć.
- Najważniejsze dla nas jest pokazanie, że Bałtyk jest wyniszczony i jeżeli nie zmieni się polityka, to za kilka lat nie będzie w morzu żadnych ryb. Domagamy się, aby rząd rozpoczął badania nad populacją dorszy, bo takich badań nie ma. Chcemy również aby połowy były planowane racjonalnie. Będziemy chcieli również, aby wypłacono nam odszkodowania, za czasowe wstrzymanie tych połowów, bo dzisiaj to jedyne rozwiązanie. Chcemy również, aby ograniczono na Bałtyku przemysłowe połowy dużych jednostek - dodaje Hałubek.
Działania rybaków nie zakończą się jednak tylko na manifestacji. Przygotowane zostaną specjalne postulaty i plan ratowania populacji dorsza. Dokumenty te trafią do sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi, która zajmuje się również gospodarką morską oraz do ministerstwa rolnictwa.
Zdaniem rybaków politycy muszą w końcu zobaczyć jak wyglądają problemy polskiego rybołówstwa i realnie się nimi zająć.
Do tematu wrócimy.
Hubert Bierndgarski
fot. H. Bierndgarski
[link usunięty]
rekompensaty mialyby byc za NIE POLAWIANIE dorsza wiec armatorzy nic nie straca a co maja zrobic rybacy najemni jak nic nie dostana i nic nie zarobia?
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.