Bałtyckie dorsze są za chude - alarmują rybacy i zapowiadają blokadę portów morskich, także tych największych w Szczecinie czy Trójmieście.
W poniedziałek od 10 przez dwie godziny oflagowane kutry będą stały na redach. Takie decyzje zapadły w Ustce, na wtorkowym spotkaniu organizacji zrzeszających rybaków. Według nich, dorsze są chude, bo nie mają co jeść - statki ze Skandynawii masowo łowią ich pokarm, czyli szproty i śledzie. Z tego powodu rybacy domagają się ograniczenia przez Unię Europejską połowów tych ryb.
Natalia Skawińska
fot. sxc.hu
TERMIN MANIFESTU CZYLI PONIEDZIALEK NIE JEST OSTATECZNYM TERMINEM,MOŻE ULEDZ ZMIANIE ALE NIE ZNACZNIE.INFORMACJE PODAMY NA PORTALU.
JESLI CHODZI O FORME PROTESTU TO MA BYC TO MANIFEST.NIE UTRUDNIAMY ŻYCIA W PORTACH.BLOKADY SA OSTATECZNOSCIA.
niewymiarowy, bo nie ma co jeść. Winne sytuacji - jak twierdzą - są m.in. skandynawskie jednostki, która prowadzą połowy paszowe na Morzu Bałtyckim.
Te połowy są niekontrolowane. Wielkie, olbrzymie statki weszły tu z Morza Północnego. Dorsz wymiera. Masowo. Już praktycznie go nie ma. Tego wymiarowego dorsza, który podlega połowom. Przyczyny wyginięcia to odebranie mu pokarmu. Przez odławiania szprotów i śledzi, którymi ten dorsz się żywi - mówi Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Dodaje, że problem powoli zaczyna dotyczyć także flądry.
Rybacy oczekują od ministerstwa rolnictwa, że na szczeblu międzynarodowym podejmie kroki, które ograniczą problem. W momencie rozszerzenia Unii Europejskiej zniesiono strefy narodowe. Nie ma żadnych przeszkód, by przechodzić z jednej strefy do drugiej. Duże kutry skandynawskie przemieszczają się tam, gdzie są największe zasoby szprot i to powoduje szybkie ich wytrzebianie. Wcześniej każdy mógł łowić tylko u siebie. I to była dobra forma ochrony, bo każdy mógł łowić tylko u siebie - mówi Hałubek.
Dziś przedstawiciele wszystkich związków rybackich spotkali się w Ustce, aby omówić plany działania w sprawie dorsza. Niektórzy obawiają się jednak, że na ratowanie tej ryby jest już za późno.
Liczyliśmy na to, że minister nam pomoże. Że wesprze to małe rybołówstwo. Powstaje międzynarodowa organizacja małych rybaków. Bo wszędzie ten problem jest podobny. Musimy utrzymać załogi, które nam masowo wyjeżdżają za granicę. Armatorzy sami nie dadzą rady tego pociągnąć. Ministerstwo od dwóch lat nie robi nic, żeby sprawdzić co się z tym dorszem dzieje - mówiła Katarzyna Wysocka, żona armatora z Ustki.
Z rybakami jednak nie do końca zgadzają się naukowcy. Przyznają, że problem "wychudzonych dorszy" i ich złej kondycji istnieje, jednak nie można do końca winić za to połowów paszowych.
Nastąpiło pewne przesunięcie występowania głównych koncentracji dorsza i jego głównego składnika pokarmu - szprota. Szprot się przesuwa na północ, a dorsz nie podąża za nim. Dlaczego? Na to nie potrafimy odpowiedzieć. Natomiast fakt geograficznego niepokrywania się granic występowania tych dwóch gatunków istnieje. I prawdopodobnie on jest jednym z czynników wpływających na złą kondycję dorsza - mówi profesor Tomasz Linkowski, dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Podkreśla, że instytut jest za tym, aby ograniczyć możliwość łowienia na Bałtyku jednostkom o długości powyżej 30 metrów. Nie jest to jednak jednostronna decyzja należąca do Polski, a musiała by zostać podjęta na szczeblu międzynarodowym.
Zdaniem dyrektora MIR-u trzeba też pamiętać o tym, że Polacy także prowadzą połowy paszowe. To nie są tylko kutry zagraniczne, ale również polskie kutry łowią na mączkę. Nie są to tak wielkie jednostki jak jednostki skandynawskie, ale jednak też mamy kilka jednostek, które przekraczają zdaniem Morskiego Instytutu Rybackiego wielkości optymalne dla Bałtyku - mówi Linkowski. Dodaje, że pod koniec listopada MIR zamierza przedstawić najnowsze dane dotyczące kondycji dorsza.
[link usunięty]
co ma rosnąć jak cały narybek sami na pasze wyłowili ??? wiem o czym pisze bo sam to widziałem .
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.