Bałtycki dorsz ma się co raz gorzej. 95 proc. wyławianych dorszy jest na granicy normy, są za chude lub za małe - alarmują przetwórcy. Z kolei rybacy twierdzą, że jest go też mniej. W tym roku wyłowili zaledwie 25 proc. przydzielonego limitu, choć kilka lat temu go przeławiali. Co się dzieje z dorszem?
Polscy rybacy i przetwórcy rybni od lat toczą boje o dorsza. To nad Bałtykiem najbardziej popularna i ceniona ryba, a przydzielane na nią co roku limity połowowe są przedmiotem kilkudniowych negocjacji w gronie państw nadbałtyckich i Komisji Europejskiej.
W ciągu ostatnich 10 lat limity się bardzo zmieniały. Najpierw KE drastycznie obniżyła limity po alarmujących danych ekologów, że ryby tej jest bardzo mało. Z ograniczaniem limitów nie zgadzali się polscy rybacy, którzy twierdzili, że ryby tej jest w Bałtyku pod dostatkiem, a Komisja Europejska otrzymuje fałszywe dane. W okresie rządów PiS doszło do tego, że rybacy zbuntowali się przeciwko Komisji i przełowili narzucone kwoty połowowe. W konsekwencji Unia nałożyła na Polskę kary i jeszcze bardziej ograniczyła limity. Znacząco wzmożono również kontrole kutrów rybackich.
W ostatnich latach stan populacji dorsza się jednak poprawiał i Unia zwiększała limity na tę rybę polskim rybakom. Okazuje się jednak, że obecnie sytuacja się odwróciła i nie wyławiają oni tyle dorsza, ile mogą. W ub.r. wykorzystali jedynie 68 proc. przydzielonego przez KE limitu połowowego, a w pierwszym półroczu tego roku wyłowili zaledwie 25 proc. kwoty. Prawdopodobnie więc nie wyłowią w tym roku nawet połowy limitu, ponieważ na jesieni wyławia się mniej dorsza niż wiosną, a lipiec i sierpień to dla tej ryby okres ochronny, kiedy połowy są zabronione.
Paszowce wyławiają do dna
Zdaniem rybaków winne takiej sytuacji są tzw. paszowce, czyli duże statki, które dokonują olbrzymich połowów do celów przemysłowych, głównie na mączkę rybną.
- To są olbrzymie kutry, każdy po 50 metrów długości, które we dwie jednostki ciągną przez morze gigantyczną sieć wielkości boiska do piłki nożnej - opowiada Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. - Taka sieć zbiera po drodze wszystko, co napotka, od dna do powierzchni morza. Wpadają w nią różne ryby - dorsze, śledzie, szproty. Nie ma tam żadnej selekcji. Na dodatek te statki dysponują drogim sprzętem, który namierza całe ławice ryb. Płyną i wyławiają je niemal do cna. Nas, drobnych rybaków, kontroluje się bez przerwy, sprawdzając niemal każdą rybę. Tymczasem na paszowce nie wchodzi żadna kontrola. To jest skandal! Takie paszowe połowy powinny być zakazane na Bałtyku, bo niszczą rybołówstwo przybrzeżne i środowisko.
Ekolodzy, z którymi dotychczas rybacy prowadzili boje, w tej sprawie się z nimi zgadzają.
- Opowiadamy się za wprowadzeniem nowych regulacji, które ograniczą rabunkową politykę na morzach wobec różnych gatunków ryb - stwierdza Magdalena Figura z Greenpeace. - Ograniczenia powinny dotyczyć przemysłowych połowów paszowych, ale również tych przeznaczonych na konsumpcję.
Chude dorsze bez pożywienia
Przetwórcy i rybacy alarmują od miesięcy Ministerstwo Rolnictwa, że bałtycki dorsz jest również ostatnio bardzo mały i wychudzony. "Ponad 95 proc. dorsza dostarczanego do przetwórstwa jest na granicy normy, średnio 500-800 gramów. Osobniki, które osiągają wymiary zgodne z normą mają 300-400 gramów. Sytuacja jest alarmująca!" - napisali w liście do ministra.
- Rzeczywiście, od dwóch lat dorsze, które dostarczają nam rybacy, są dużo mniejsze i chudsze niż kiedyś - usłyszeliśmy w Barze Przystań, najbardziej znanej w Trójmieście smażalni ryb.
Zdaniem rybaków to też wina paszowców masowo wyławiających z Bałtyku szprota, który jest głównym pożywieniem dorsza.
- Patroszymy na kutrach te małe dorsze i widzimy, że one nie mają w sobie żadnego pożywienia, paszowce wyłowiły im też naturalny pokarm - dodaje Hałubek.
Dziwne, ale dorsz nie popłynął za szprotem
Profesor Jan Horbowy, ekspert Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, problemów z dorszem upatruje również gdzie indziej.
- To jest bardziej skomplikowana sprawa, niż się wydaje - stwierdza profesor Horbowy. - Dorsz jest rzeczywiście ostatnio bardzo mały i chudy, średnio o 30 procent niż pięć lat temu. Ma problem z pożywieniem, ponieważ stado szprota, którym się odżywia, przesunęło się na północny Bałtyk. Zasiedla ono teraz wody w okolicy Estonii i na Zatoce Fińskiej. Tymczasem nasz dorsz, który zamieszkuje wody południowego Bałtyku, między Polską a Szwecją, z niewyjaśnionych powodów nie popłynął za szprotem, został tutaj i nie ma co jeść. To jest też o tyle dziwne, że szprot żywi się ikrą dorsza. Chudy i mały dorsz jest z kolei przyczyną, dla której rybacy nie wyławiają całego limitu połowowego. Po prostu im się to nie opłaca, bo cena za dorsza spadła, a takich chudych nikt nie chce od nich kupować. Nie wiem, czy za pogorszenie stanu dorsza odpowiadają połowy paszowe. One odbywają się od 20 lat i nie wpłynęły zasadniczo na stan populacji dorsza, która od kilka lat się zwiększa, choć ryby są mniejsze. Zgadzam się jednak z rybakami, że na Bałtyk paszowce nie powinny mieć wstępu. To jest małe morze i powinno być dostępne tylko dla małych kutrów.
- Profesor ma przestarzałe dane, od miesięcy widzimy po naszych sieciach, że dorsza jest znacznie mniej niż kiedyś - dodaje Hałubek.
Źródło: gazeta.trójmiasto.pl
12:02, 09.01.2013.Dorsze są gorsze Świąteczne stoły jeszcze niedawno uginały się od tłustych ryb - teraz nadchodzi czas ryb chudych. I to dosłownie. Dorosłe pełnowymiarowe osobniki dorsza są tak chude, że nie nadają się do przetwórstwa. Rybacy i przetwórcy coraz głośniej mówią o katastrofie ekologicznej i głowią się jak jej zapobiec. Czy więc turyści będą mogli latem o świeżym dorszu tylko pomarzyć? Świąteczne stoły jeszcze niedawno uginały się od tłustych ryb - teraz nadchodzi czas ryb chudych. I to dosłownie. Dorosłe pełnowymiarowe osobniki dorsza są tak chude, że nie nadają się do przetwórstwa. Rybacy i przetwórcy coraz głośniej mówią o katastrofie ekologicznej i głowią się jak jej zapobiec. Czy więc turyści będą mogli latem o świeżym dorszu tylko pomarzyćj Jeszcze kilka lat temu złowiony przez rybaków 40 centymetrowy dorsz ważył blisko półtora kilograma. Dziś tej samej długości ryba waży zaledwie 600, 700 gramów. Problem w tym, że tak chude dorsze nie nadają się do przetwórstwa.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.