Kolejne kłopoty rybaków i przetwórców ryb z dorszem. Łowiona przez rybaków ryba jest tak słaba jakościowo, że przetwórcom nie opłaca się jej skupować, przez co cena ryby systematycznie spada. Doszło już do tego, że rybakom proponuje się za kilogram 4 zł, choć kwota, przy której opłaca się poławiać to około 5 zł. Powodem problemu jest mała ilość szprota na południowym Bałtyku. Szprot zaś to podstawowe pożywienie dorsza.
Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb przyznaje, że takie problemy z dorszem spotyka pierwszy raz, choć w zawodzie pracuje już ponad 20 lat.
- To niespotykana sytuacja - mówi Safader. - Dorsz jest wymiarowy, ma około 38 centymetrów długości, ale jest tak chudy, że nie daje się z niego nawet zrobić fileta. Minimalny filet, jakiego przyjmuje rynek, powinien mieć około 100 gram. Idealne są te o wadze 200 gram. Natomiast z tego dorsza, który zamiast 1,5 kg ma niewiele ponad pół kilo, nie jestem w stanie zrobić nawet minimalnych filetów. Oczywiście przy optymistycznym założeniu, że do produkcji przeznaczymy 50 procent ryby.
Zdaniem Safadera problemem jest brak szproty - podstawowej ryby, którą żywi się dorsz. Dochodzi już nawet do tego, że dorosłe osobniki zjadają młody narybek własnego gatunku. Potwierdza to Bogdan Młyński, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb w Ustce.
- Faktycznie, dorsze łowione na wschodnich łowiskach są bardzo chude - mówi Młyński - Ryby jest dużo, ale nie mają odpowiedniej wagi. Problemem jest wyłowiony w tej części Bałtyku szprot, którym dorsz się karmi. Teraz dla dorszy jest odpowiedni czas na przyrost wagi. Dochodzi nawet do tego, że dorosłe osobniki zjadają młode. Mogę jednak powiedzieć, że dorszy w siatkach jest dużo. Oczywiście ich gorsza jakość ma wpływ na cenę.
Młyński mówi, że po ostatnim, grudniowym połowie, na Aukcji Rybnej w Ustce z trudem utrzymano cenę na poziomie 5,8 zł za kilogram dorsza. Teraz waha się ona w okolicy 4,8 - 5 zł.
- Dla rybaka minimalnie opłacalna kwota to 4,8 zł. Dlatego część rybaków zawiesiła połowy dorszy, bo przetwórcy proponują jeszcze mniej - dodaje Młyński.
Zdaniem prezesa, problem z dorszem powinien być tylko chwilowy, choć przyznaje, że takich sytuacji w poprzednich latach nie było. Wszystko dlatego, że Unia Europejska nie kontroluje połowów wielkich statków przemysłowych. Tak zwanych paszowców.
- To właśnie na wschodnich łowiskach można często spotkać paszowce - komentuje Młyński. - Jak tylko pojawi się szprot, zjawiają się natychmiast, ale nie tylko one. Dzisiaj nawet mniejszym kutrom opłaca się poławiać tę rybę, bo jest na nią popyt. Jeszcze niedawno za kilogram szprota płacono poniżej złotówki. Obecnie jest to 1,3 zł. Traci na tym dorsz, który nie ma czym się żywić. Moim zdaniem powinna być prowadzona większa kontrola połowów szprota. Jednak jak na razie tylko polscy rybacy mówią o tym problemie.
Tekst i fot. Hubert Bierndgarski
Ciekawe czy pan prezes wyżej z 50 ton dorsza.Gratuluję optumizmu.
SORKI ALE TALA PRAWDA
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.