Zgoda Duńskiej Agencji Energetyki na ułożenie gazociągu Nord Stream 2 w duńskich wodach była do przewidzenia. Prawo nie przewidywało odmowy z innych powodów niż środowiskowe, a te były zgodne z wymogami - ocenił redaktor naczelny branżowego portalu Biznes Alert Wojciech Jakóbik.
Duńska Agencja Energetyki (DAE) poinformowała w środę, że wydała zgodę na ułożenie gazociągu Nord Stream 2 w duńskich wodach. Gazociąg ma przebiegać przez wody Rosji, Finlandii, Szwecji, Danii i Niemiec. Dania była do tej pory jedynym krajem, który nie wydał zezwolenia na ułożenie rury w swych wodach. Agencja napisała w zamieszczonym na stronie internetowej oświadczeniu, że udzieliła zezwolenia na budowę 147-kilometrowego odcinka rurociągu na południowy wschód od wyspy Bornholm.
Jakóbik w rozmowie z PAP zauważył, że duńskie prawo nie przewidywało odmowy na ułożenie rury z punktu widzenia innych zastrzeżeń niż środowiskowe. Tymczasem - jak wskazał - prowadzone pod tym kątem badania potwierdziły, że projekt może być przeprowadzony w zgodzie z wymaganiami.
"To była kwestia czasu, że Dania wyda decyzję w tej sprawie. Trwały spekulacje, czy decyzja wstrzymywana była politycznie. Teraz te spekulacje się skończyły. Niezależna duńska agencja podjęła decyzję i miała do niej pełne prawo" - powiedział.
Dodał, że projekt Nord Stream 2 będzie realizowany zgodnie z terminarzem. "Według informacji spółki nim zarządzającej, podjęta teraz decyzja pozwoli na czas skończyć projekt. Duński odcinek rurociągu miałby powstawać przez półtora miesiąca, więc ok. dwa tygodnie przed nowym rokiem budowa powinna się zakończyć" - wskazał Jakóbik.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej prowadzącej przez Bałtyk, z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech, o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg miał być gotowy do końca 2019 roku. Jednocześnie Rosja zamierzała znacznie ograniczyć przesyłanie gazu tranzytem rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Przeciwne budowie Nord Stream 2 są m.in.: Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i USA.
Ekspert zauważył, że pierwsze dostawy surowca nową rurą miały - według planów - ruszyć z nowym rokiem. Może się jednak zdarzyć, że choć budowa skończy się do końca roku, to dostawy ruszą w styczniu 2020 r. lub "trochę później" - powiedział.
Na pytanie o krzyżowanie się rosyjskiej rury z gazociągiem Baltic Pipe, Jakóbik podkreślił, że teoretycznie jest to "kwestia czysto techniczna". "Do takich krzyżowań gazociągów, również na Morzu Bałtyckim, już dochodziło, i nie powodowało to problemów" - zauważył. Jego zdaniem może się zdarzyć, że Rosjanie - o ile znajdą powód, by nam zaszkodzić - to "pewnie z tego skorzystają". Zastrzegł jednak, że są to "spekulacje".
W ubiegłym tygodniu Duńska Agencja Energetyki poinformowała o wydaniu przez tamtejsze ministerstwo energii i klimatu pozwolenia operatorom sieci przesyłowych - duńskiemu Energinet.dk i polskiemu Gaz-Systemowi na budowę podmorskich części gazociągu Baltic Pipe. Pozwolenie dla Energinetu dotyczy pomorskiego rurociągu na Morzu Północnym oraz przez cieśninę Mały Bełt.
Pozwolenie dla Gaz-Systemu obejmuje oba odcinki gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego, znajdujące się na obszarze morskim Danii. Jeden biegnie od linii brzegowej nad Zatoką Faxe do granicy szwedzkiego obszaru morskiego, a drugi - od szwedzkiego obszaru morskiego, przez obszar morski Danii wokół wyspy Bornholm, aż do obszaru morskiego Polski. Łącznie gazociąg na obu odcinkach będzie miał ok. 133 kilometrów długości.
Baltic Pipe to strategiczny projekt mający na celu utworzenie nowej drogi dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki: duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Gazociąg będzie mógł transportować 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie do Polski oraz 3 mld m sześc. surowca z Polski do Danii. Będzie można sprowadzać do Polski gaz ziemny ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
autor: Małgorzata Dragan