Prawo, polityka

Komisja Europejska zajmie się sprawą zatajenia informacji przez byłą wieloletnią komisarz Neelie Kroes o sprawowaniu kierowniczego stanowiska w zarejestrowanej w raju podatkowym na Bahamach firmie podczas pełnienia urzędu.

Szef KE Jean-Claude Juncker zwrócił się do byłej komisarz o wyjaśnienia w tej sprawie. Kroes od 2004 roku była komisarzem ds. konkurencji, który zajmuje się m.in. zatwierdzaniem fuzji. W kolejnej kadencji KE, która zakończyła się w 2014, była wiceprzewodniczącą i komisarz ds. agendy cyfrowej.

Jej zaangażowanie w biznes już po zakończeniu pracy w Brukseli wywoływało kontrowersje, z powodu przyjęcia posady doradcy Ubera, firmy dostarczającej technologiczną platformę do łączenia kierowców z ich potencjalnymi klientami. Wcześniej, jeszcze jako urzędniczka KE, Kroes krytykowała belgijski rząd, za to, że ten walczy z Uberem chcąc chronić miejsca pracy licencjonowanych taksówkarzy.

Teraz dzięki materiałom ujawnionym przez konsorcjum dziennikarzy śledczych wyszło na jaw, że Kroes pracowała w spółce zarejestrowanej w raju podatkowym na Bahamach i to w czasie, gdy była unijnym komisarzem.

"Komisja nie była o tym poinformowana" - mówił na czwartkowej konferencji prasowej jej rzecznik Margaritis Schinas. Jak podkreślił, była komisarz teraz przekazała informacje w tej sprawie, a szef KE po ich otrzymaniu czeka na wyjaśnienia z jej strony.

"Kiedy wszystkie fakty będą na stole, Komisja zdecyduje o kolejnych krokach i działaniach. Nasze zasady są bardzo rygorystyczne. Ważne jest, by były przestrzegane przez wszystkich, którzy mają zaszczyt służyć jako członkowie Komisji Europejskiej" - oświadczył Schinas.

Nie chciał mówić o konsekwencjach, jakie mogą czekać byłą komisarz, ale w grę może wchodzić nawet odebranie unijnej emerytury.

Według artykułu 245 traktatu o UE za złamanie zapisanych w nim zasad postępowania przez członka KE Sąd UE może postanowić o pozbawieniu komisarza tej funkcji albo odebraniu mu emerytury bądź innych świadczeń, jak np. przejściowego wynagrodzenia, które byli komisarze pobierają przez trzy lata po odejściu z Komisji.

Sama Kroes nie zabrała głosu w tej sprawie, jednak jej prawnik powiedział brytyjskiemu "Guardianowi", że faktycznie formalnie powinna była ona zadeklarować sprawowanie dyrektorskiego stanowiska w firmie na Bahamach. "Pani Kroes (...) weźmie pełną odpowiedzialność" - podkreślił.

Według unijnych źródeł adwokat Kroes w ubiegły piątek przesłał do KE informację o "niedopatrzeniu". Dopiero w środę Komisja nadała sprawie bieg i Juncker wysłał do byłej komisarz list z prośbą o wyjaśnienia.

Sprawa ta to kolejny cios w wiarygodność Komisji Europejskiej po tym, jak w lipcu na jaw wyszło, że jej były szef Jose Barroso przyjął posadę w banku inwestycyjnym Goldman Sachs. Komisja ds. etyki w KE, która się tym zajmuje, wkrótce ma przedstawić raport.

Informacje dotyczące Kroes wywołały żywe reakcje w Parlamencie Europejskim. Chrześcijańscy demokraci zaapelowali w związku z tym o więcej współpracy międzynarodowej w sprawach podatkowych. "Przecieki kolejny raz pokazały, że to, z czym się mierzymy, to problem strukturalny, a nie kwestia skandalu dotyczącego pojedynczych osób" - podkreślił w oświadczeniu Europejskiej Partii Ludowej (EPL) europoseł PO Dariusz Rosati.

EPL chce, by rewelacjami dotyczącymi spółek na Bahamach zajęła się ta sama komisja śledcza w europarlamencie, która została powołana po wybuchu skandalu Panama Papers. Ujawniono w nim zaangażowanie wielu publicznych postaci w firmach offshore w Panamie, która również jest rajem podatkowym.

Centroprawica opowiedziała się również za tym, by KE i państwa członkowskie przyspieszyły prace nad stworzeniem unijnej listy rajów podatkowych.

Z kolei szef frakcji socjalistów, drugiej co do wielkości w Parlamencie Europejskim, Gianni Pittella wezwał Komisję Europejską do zaostrzenia reguł dotyczących zasad postępowania komisarzy. "Jak wielu obywateli UE jestem zszokowany rewelacjami wynikającymi z wycieku dokumentów z Bahamów" - oświadczył.

Z dokumentów opisywanych przez międzynarodowe konsorcjum dziennikarzy śledczych wynika, że Kroes w latach 2000-2009 była dyrektorem spółki Mint Holdings Limited zarejestrowanej na Bahamach. Tymczasem kodeks postępowania Komisji Europejskiej zakazuje komisarzowi wykonywania jakiejkolwiek działalności dodatkowej - płatnej lub nawet bez wynagrodzenia.

Kancelaria adwokacka byłej komisarz twierdzi, że spółka na Bahamach została założona w celu zebrania funduszy na zakup m.in. amerykańskiego koncernu energetycznego Enron. Jednak negocjacje w tej sprawie zostały zerwane, a spółka miała nigdy nie podjąć "działalności operacyjnej".

W przeszłości tylko raz Sąd UE orzekał w sprawie złamania zasad postępowania przez członka KE - w 2006 r. w sprawie byłej komisarz Edith Cresson, która zatrudniła swojego dentystę; skandal ten doprowadził do dymisji Komisji pod przewodnictwem Jacquesa Santera. Unijny sąd, choć uznał, że Cresson złamała przepisy, nie pozbawił jej praw do emerytury, uznając, że poniosła ona już sankcje w wyniku postępowania karnego w tej samej sprawie.

Źródła w KE poinformowały, że Kroes nie pobiera emerytury z tytułu pracy w KE.

Dokumenty Bahamas Leaks zawierają informacje o ponad 175 tys. firm i fundacji, które powstały w latach 1990-2016.

Neelie Kroes, w czasie gdy była komisarzem UE ds. konkurencji, zajmowała się sprawą polskich stoczni produkcyjnych w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Jest obarczana winą za likwidację stoczni w Szczecinie i Gdyni, ponieważ to właśnie ona w imieniu Komisji Europejskiej żądała od tych stoczni zwrotu wielomiliardowych kwot, uznanych za nieuzasadnioną pomoc publiczną, co w konsekwencji miało doprowadzić do ich upadku w 2009 r.

Jednocześnie, dzięki jej rekomendacji, KE zaakceptowała program restrukturyzacyjny Stoczni Gdańsk, dzięki czemu nie musiała ona zwracać kilkuset milionów złotych pomocy publicznej (większościowym prywatnym udziałowcem stoczni był już wówczas ukraiński koncern ISD).

PAP, GL

+4 Dobre...
...na zdjęciu prawdziwa twarz unii? ;)
26 wrzesień 2016 : 08:14 Barbarus | Zgłoś
+2 Brakuje tu
zdjęcia premiera donalda tuska. Przyszło mu bardzo łatwo przyjąć warunki unijne i zlikwidować stocznie produkcyjne w Szczecinie i Gdyni. A wraz ze stoczniami zakłady okołostoczniowe jak Cegielski, Towimor, Hydroster i dziesiątki innych. Zastosowano kłamstwa i oszustwa jak to, że rząd sprywatyzuje stocznie przy pomocy inwestora z Kataru, którego nigdy nie było...
Tysiące ludzi, fachowców zostało zmuszonych do emigracji, pracują dzisiaj w Niemczech, Norwegii, Holandii, Anglii... Polska przestała się liczyć jako państwo morskie.
26 wrzesień 2016 : 10:54 Jaś | Zgłoś
+5 Gwoli ścisłości...
Hydroster i Towimor istnieją nadal i radzą sobie całkiem nieźle. Cegielski już gorzej - tylko remontuje silniki, które pół wieku temu produkował. Szkoda, że nie mamy już w Polsce producenta silników okrętowych, który mógłby konkurować z Manem, Wartsilą, czy Rolls Roycem. Szkoda.
26 wrzesień 2016 : 16:09 Cegła | Zgłoś
+2 Konkurent?
Jaki konkurent> Cegielski przecież produkował silniki na licencji MANa, Wartsili (Sulzera) itd, więc nie był dla nich konkurencją, a jednym z zakładów produkujących ich silniki (ze ścisłym zastrzeżeniem do jakich krajów mogą je eksportować).
26 wrzesień 2016 : 19:31 SSN | Zgłoś
+2 koszty i ceny
Polskie stocznie zlikwidowali Chińczycy i Koreańczycy oferujący statki w cenie 50% kosztów produkcji w Polskich stoczniach. Sprawdźcie za ile statki kupuje w Chinach PŻM, ale by kosztowały zbudowane w Polsce i nie piszcie pisowskich głupot.
26 wrzesień 2016 : 18:22 zyta | Zgłoś
0 chiny
widziałeś(aś) jak wygląda ten chiński produkt bo ja tak po prostu szajs, popytaj jak to wygłądało jak stocznia nowa kupiła sekcje burtowe w chinach
26 wrzesień 2016 : 21:06 any | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0491 4.1309
EUR 4.2097 4.2947
CHF 4.5098 4.601
GBP 5.0936 5.1966

Newsletter